usensownianie bez – nadzieii

Minął dokładnie tydzień odkąd wróciłem do rzeczywistego świata. Wciąż jednak nie mogę się w sobie zebrać, by wrócić do niego również emocjonalnie. Rozumowo już jestem, trochę, co prawda na siłę, ale jednak jestem. Urlop niesamowicie rozleniwia, zwłaszcza kiedy wykorzystujesz go najlepiej jak potrafisz. W ubiegły piątek udało mi się wkręcić w pracę w poradni, choć nie miałem najmniejszej ochoty do niej jechać. W poniedziałek przyszła kolej na drugą – tę terapeutyczną szpitalnie. Również z wielkim oporem, ale i ta jakoś puściła. Wczoraj i dziś zajmowałem się natomiast sprawami dotyczącymi innych moich zobowiązań. Mimo wszystko jednak bardziej z przymusu, niż z rzeczywistego pragnienia. Może dlatego, że prawie wszyscy gdzieś powyjeżdżali i w związku z tym niewiele się na naszym podwórku dzieje? Kiedyś zauważyłem, że gdy jestem zaangażowany w kilka spraw jednocześnie, to się spinam w sobie i nie potrzebuję żadnych dopalaczy z zewnątrz, by kilka wozów ciągnąć jednocześnie. Później przychodzi oczywiście moment zmęczenia materiału i muszę odpocząć, ale to już inna sprawa.
No nic, jak ból w kościach czuję, że przyszedł czas ponownego odkrywania sensu, tyle, że w nowych okolicznościach i układach. Niewykluczone, że coś będę musiał jeszcze poświęcić. Jestem chyba na etapie lęku przed zmianami. I choć mam w sobie ogólne zaufanie do życia i drogi, na której jestem, to jednak podświadomie odczuwam bliżej nieokreślony niepokój.
Dobrze, że jest Pan Bóg. Mam przekonanie, że w Nim ludzki bezsens w niewiarygodny sposób jednak potrafi zostać usensowniony.

Możesz również polubić

14 komentarzy

  1. ~Bassia

    A może po prostu księdza letnie lenistwo opanowało.;) Pozdrawiam.

    1. Tomasz

      Trochę pewnie też :)

  2. ~MM

    szkoda, że usensownienie, którego nie rozumiem, a które muszę przyjąć tak boli… dlaczego zawsze tak boli?! Bo pewnie też jest w tym jakiś sens? Co za ironia… i okrucieństwo…

    1. Tomasz

      Rzeczywiście ironia i okrucieństwo.

      1. ~MM

        hmmm, czyżby to też ironia?

        1. Tomasz

          To akurat nie. Ale czytając łobuzersko się uśmiechnąłem :)

  3. ~creedka

    to chyba normalne, że ciężko jest wrócić po urlopie do rzeczywistości… ba mi nawet wystarczy jeden dzień w górach, żeby na drugi mieć problem z powrotem do pracy… no ale coż.. przynajmniej spędzając godziny w pracy myślę “byle do wyjazdu w góry”… więc w zasadzie tak logicznie biorąc – mam jakiś cel ;)

    1. Tomasz

      Jasne, że normalne. Mnie rozleniwiają długie urlopy. Staram się więc ich nie mieć, ale co jakiś czas znikać na krótko w miejsca, w których znajduję wytchnienie :)

  4. ~I'm me.

    Na szczęście masz osoby, z którymi możesz dzielić się swoimi obawami i lękami ;) Aczkolwiek, zaniedbujesz je ;>

    1. Tomasz

      Wcale nie zaniedbuję :) To, że nie dzwonię, nie oznacza, że o nich nie myślę.

  5. ~bardziej

    Z rzeczami na raz mam to samo, jak już się zbieże to ciągnę jak się da, ale zebrać to…No i na podobnym etapie jestem. Z jednej strony dobrze, że takie są, z drugiej nie boi się tylko niemądry, ale gdzieś jest “zabierz mój strach”

    1. Tomasz

      Nie jest źle. Jedno się klaruje inne usensownia. Życie pokazuje, że czasem po prostu trzeba zacisnąć pasa.

Skomentuj ~MM Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.