silikon czy pianka?

Wracając z hostelu wrzuciłem do odtwarzacza CD podarowane mi przez przyjaciela płyty.
– Dawno zapomniana muzyka… – Pomyślałem po kilku pierwszych taktach.
Ucieszyło mnie jednak to, że mimo wszystko, coś jeszcze z niej pamiętam. W końcu przecież z nią dorastałem.
Dziś chodząc po dachu klasztoru zastanawialiśmy się w jaki sposób uszczelnić okna w kopule nad kaplicą. Kiedy pada deszcz i wieje wiatr woda leje nam się na głowy. Ciągle trzeba podstawiać miski. Poza tym, przez szpary w nieszczelnych oknach ucieka ciepło, a zima przecież idzie. Tak więc silikon czy pianka? Może jedno i drugie? Jutro pójdę do sklepu i pogadam z fachowcami.
Odkrywam dźwięki Skandynawii. Tak mi jakoś refleksyjnie ostatnio.

muzyka jak modlitwa

W piątek, wracając późnym wieczorem z pracy w drzwiach furty klasztornej natknąłem się na przełożonego. Niemalże wpadliśmy na siebie. Stał trzymając pod pachą ogromne podłużne pudło i kawałki jakiegoś żelastwa. W półmroku niewiele jednak mogłem wypatrzeć.
– Jezu Drogi! – Rzuciłem zdziwiony. – Cóż to takiego?
– Instrument! – Odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
– Instrument..?
No tak. Wszystko jasne! Przypomniałem sobie, że przecież nie tak dawno rozmawialiśmy na temat zakupu instrumentu klawiszowego dla naszych dzieci. Zwłaszcza, że zbliża się koniec roku i trzeba wydać pieniądze, jakie zostały z projektu dotującego pracę świetlicy. Fajna sprawa – pomyślałem. Może uda się nawet zmontować kapelę? Pamiętam, że kiedyś już była. Wspólnie z narcotraficantes w ośrodku założyliśmy zespół o wdzięcznej nazwie „Niezależni”. Graliśmy razem przez kilka tygodni dopóki prowadzący gitarzysta nie porzucił terapii i wyjechał do domu. Oby jednak tym razem dopisało nam więcej szczęścia!
Muzykowanie zawsze mnie fascynowało. W szkole średniej grałem w zespole. Wystąpiliśmy nawet kilkakrotnie na lokalnym festiwalu piosenki. Potem był niewielki epizod twórczości kabaretowej. Teraz, kiedy oglądam stare zdjęcia z występów i nagrania video ze spektakli nadziwić się nie mogę swojemu poczuciu humoru z tamtego czasu.
W seminarium również graliśmy, tyle że kapela była bardziej profesjonalna! W studio zapisaliśmy nawet własny krążek.
Muzyka… Muzyka jak modlitwa. Mówią, że uszlachetnia i uwrażliwia. Coś w tym musi być.