* * *

Nieprzespana noc dzięki (sic!) grzmotom i piorunom.
Poranek w szpitalu (zastępuję kapelana).
Kolejna msza w naszym kościele i słowo o przyklejaniu łat i szufladkowaniu.
Popołudnie spędzone w domu Stanisława i Anny na obiedzie i rozmowach przy stole.
Wieczór, choć chłodny nieco, w ogródku pod Aniołem, przy kawie i refleksjach kilku.
Życie… Choć po urlopie inne nieco, wciąż toczy się dalej.
Jutro idę do pracy.