Kategoria: okruchy
oszukać czas
Spędziłem sporo czasu przed komputerem chcąc w katalogach Onetu odnaleźć swojego bloga. I wreszcie znalazłem… daleko w tyle… A wszystko przez tę prawie dwumiesięczną nieobecność. Powiem szczerze, miałem już do niego nie wracać. A jednak. Rozpoczęte sprawy warto chyba kontynuować, zwłaszcza wtedy, gdy wydają się być sensowne.
Nieśmiała wiosna, z moich poprzednich postów, dziś wreszcie pokazała siebie. I choć jeszcze wionie chłodem, za oknem jest piękna, słoneczna pogoda. Już jest lepiej!
Wczorajszego wieczoru, gwarząc z M. na klasztornym podwórku wpadłem na pomysł, że po raz kolejny (teraz jednak najbardziej świadomy) oszukam czas (sic!). Od razu bez wahania przestawiłem zegarek z 21.30 na 22.30 i poszedłem spać. Zbyt wiele chwil przeleciało mi w życiu przez palce, żeby ot tak! pozwolić sobie ukraść godzinę. Straconego czasu pewnie nigdy już nie odzyskam. Mogę jednak w pełni wykorzystać to, co jest jeszcze przede mną. Tak więc nieśmiało, choć z nutą optymizmu i nadziei wyglądam zza zasłony wypatrując lepszych widoków. Idę świętować niedzielę!
wiosna?
Wichura, że mało co głowy nie urwie! A już myślałem, że wiosna naprawdę przyszła. Pewnie stąd to moje przeziębienie. Przez chwilę było ciepło, więc chodziłem po podwórku prawie porozbierany. W ubiegłym tygodniu nawet kilka razy byłem w kamieniołomie połazić po skałach (wtedy wydawało się być ciepło) i chyba mnie zawiało. Potem jeszcze te mokre buty…
Wielki Post, jak zwykle, niesie ze sobą jakieś cierpienie. Fizyczne, duchowe… Nieważne, skąd ono się bierze, ważne, że jest. Zresztą, bez doświadczenia cierpienia nigdy nie dowiedziałbym się co to ulga. Przez cierpienie też w pełni można docenić wartość zdrowia, ile ono naprawdę znaczy. I łatwiej go znosić, kiedy widzisz jego sens. Po prostu tam, gdzie cierpienie musi być i Pan Jezus.
Jednak moja puenta na dzień dzisiejszy jest nieco inna: głupota nie boli, a nasmarkać się trzeba.
chorobliwa wiosna
Znów dopadło mnie choróbsko. To pewnie przez to, że nie dbam o zdrowie. Biegam ciągle pomiędzy jedną pracą a drugą. Nie zawsze do końca ubrany. Ostatnio prowadziłem Drogę Krzyżową po okolicznych wzgórzach. Zimno było. Przemokły mi buty i zmarzły nogi. Taki przemoczony pojechałem jeszcze do szpitala na zajęcia.
Cóż, niedoleczone choroby po jakimś czasie powracają. Zazwyczaj z jeszcze większą siłą.
Czasem wydaje mi się, że w moim życiu nie może być dobrze. Bo jak jest dobrze, to znaczy, że nie jest najlepiej. Mógłbym to tłumaczyć przykładami. Zresztą… nieważne.
Muszę ratować głowę spuchniętą od smarków. Potrzebna mi w pracy.