oszukać czas

Spędziłem sporo czasu przed komputerem chcąc w katalogach Onetu odnaleźć swojego bloga. I wreszcie znalazłem… daleko w tyle… A wszystko przez tę prawie dwumiesięczną nieobecność. Powiem szczerze, miałem już do niego nie wracać. A jednak. Rozpoczęte sprawy warto chyba kontynuować, zwłaszcza wtedy, gdy wydają się być sensowne.
Nieśmiała wiosna, z moich poprzednich postów, dziś wreszcie pokazała siebie. I choć jeszcze wionie chłodem, za oknem jest piękna, słoneczna pogoda. Już jest lepiej!
Wczorajszego wieczoru, gwarząc z M. na klasztornym podwórku wpadłem na pomysł, że po raz kolejny (teraz jednak najbardziej świadomy) oszukam czas (sic!). Od razu bez wahania przestawiłem zegarek z 21.30 na 22.30 i poszedłem spać. Zbyt wiele chwil przeleciało mi w życiu przez palce, żeby ot tak! pozwolić sobie ukraść godzinę. Straconego czasu pewnie nigdy już nie odzyskam. Mogę jednak w pełni wykorzystać to, co jest jeszcze przede mną. Tak więc nieśmiało, choć z nutą optymizmu i nadziei wyglądam zza zasłony wypatrując lepszych widoków. Idę świętować niedzielę!