środa

Dzięki ostatnim opadom powietrze już bardziej nadaje się do oddychania. Dobrze. Miałem pomysł na to, żeby pochodzić trochę po deszczu, ale po namyśle dałem sobie spokój. Mam jeszcze trochę pracy, która tak, jak blog (sic!), niestety nie może już dłużej poczekać.
Przed południem prowadziłem burzliwe pertraktacje z urzędnikami Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej odnośnie rezultatów badań wody na naszym podwórku. Wynik – trochę powyżej normy. Ustaliliśmy, że badanie powtórzymy jeszcze raz, tylko trzeba spuścić z kranu kilkanaście hektolitrów wody. Szkoda tylko, że w deszczową pogodę, woda popłynie do kanalizacji, a nie na grządki brata Mario…

podróże, podróże

Dziś dopiero jestem zmęczony! Przez weekend włóczyłem się po kraju naszych południowych sąsiadów. Na nieszczęście w interesach. Dobrze, że choć pogoda była wspaniała. Słońce i delikatnie chłodny wiatr. Chociaż z drugiej strony, wyjazd wcale nie okazał się bezowocny. Poznałem kilka ciekawych osób i mam nadzieję, że nasze kontakty będą się ożywiać.
Zvolen, Nitra, Surany… Widzę, że długie dystanse męczą mnie coraz bardziej. W drodze powrotnej wpadłem na chwilę do Sulova, niedaleko Zyliny, poprażyć się w skałach. Wspaniale było by zatrzymać się tu na dłużej. Może w wakacje..?

kurka czy kogucik?

Wczoraj o poranku jeden z braci uroczyście zakomunikował wspólnocie, że (sic!) w kurniku są dwa małe pisklaki. Tak więc nasz klasztorny inwentarz powiększył się o dwóch nowych członków.
No cóż, przygoda z kurami rozpoczęła się jeszcze przed Bożym Narodzeniem. W święta organizowaliśmy szopkę. Z tej okazji od przyjaciół wypożyczyliśmy zwierzęta. Była oślica, kucyk, czarna owca, małe koźlątka, gołębie, no i oczywiście rozwrzeszczany kurczak. Na początku stycznia, kiedy zamierzaliśmy oddać zwierzęta, kurczak uciekł do miasta. Dopiero po paru dniach pojawił się z powrotem. Jego właściciel zdecydował, że jeśli chcemy, możemy go zatrzymać. I wtedy powstał problem. Co z nim zrobić? Nie mieliśmy kurnika, a na rosół okazał się zbyt mały. Po długim namyśle zdecydowaliśmy się jednak wybudować kurnik. Żeby kogutowi nie było smutno zatroszczyliśmy się o towarzyszkę dla niego. To oczywiście zaowocowało jajkami, które od czasu do czasu zaczęły się pojawiać w naszej kuchni, a w ostatnim czasie dwoma małymi pisklakami.
Co będzie dalej…? Pewnie wypadałoby rozbudować kurnik, nadać pisklakom jakieś imiona… Brat A. najbardziej przejął się całą tą sytuacją. Kilka razy dziennie zagląda do kurnika i sprawdza czy wszystko w porządku. Kurczaki chyba go polubiły, bo już nie uciekają na grzędę.

nie bądź niedowiarkiem

Kilka dni temu, w szpitalu, rozmawialiśmy o przebaczeniu. Wyszło na to, że miłosierdzie ludzkie, jest tak wymierne, że prawie niewidoczne. Codzienność pokazuje, że wielu ludzi nie potrafi wybaczać. Sam w życiu spotkałem osoby, które żale i poczucie krzywdy zabierały ze sobą aż do grobu. Później i ja zacząłem się zastanawiać: ile jestem w stanie wybaczyć? Wszystko? A może tylko trochę…?
Ach, to życie! Okazuje się, że naprawdę trudno jest być miłosiernym ojcem i nie zawsze ma się ramiona otwarte dla wszystkich. Dobrze, że choć Pan Bóg jest miłosierny (sic!).
Dzisiejsza Ewangelia przypomniała mi jeszcze mojego patrona. Podczas Eucharystii stałem w osłupieniu, słuchając jak Tomasz nie chciał uwierzyć w zmartwychwstanie Pana. Pomyślałem sobie: ile to jeszcze razy będę chciał wkładać swoje brudne paluchy w rany Pana Jezusa?