zapomnienie

Miły wieczór w domu Stanisława. Anna zaparzyła dobrą kawę i upiekła wyśmienity tort. Rozmawialiśmy o jego pobycie w szpitalu oraz niedawnym ślubie i weselu ich córki.
Błogosławione są chwile, w których można pożyć życiem innych. To tak, jakbyś na moment zapominał o sobie.
Empatia to dobra cecha. Pozwala przestać być ważnym.

powracające pytnia

Chłodny powiew wiatru na otrzeźwienie umysłu. Poszedłem na spacer, żeby przewietrzyć myśli. Już lepiej. Zresztą…
Pamiętam jak przed kilku laty, wyjeżdżając za granicę, zadałem przyjacielowi pytanie:
– Dlaczego w życiu bywa tak trudno, jakby nie mogło być łatwiej? – Uśmiechnął się klepiąc mnie po ramieniu.
– Bo właśnie takie jest życie.
Wcale nie stałem się przez to pewniejszy siebie. Dalej pozostał we mnie ból i smutek. A może o to właśnie chodzi, żeby nic nie było na tyle proste, żeby mogło być łatwe? Przyznam się, teraz wydaje mi się, że wiem mniej niż na początku drogi. A przecież zdobyte doświadczenie powinno dodawać siły. Dziwne, bo choć czuję, że w jakiejś części stało się we mnie mądrością, to jednak wciąż niewiele w moim życiu się zmienia. Czasami chciałbym wrócić do początku. Na nowo wszystko poukładać. Codzienność jednak uparcie pokazuje mi, że nie ma powrotów, że każde wracanie i tak jest drogą przed siebie…

(…)

Zawisnąć, podwisnąć, dowisnąć, przewisnąć, wywisnąć… kurde sporo tych akrobacji. W zasadzie bez większych trudności robiłem każdą. Życie… zawsze pełne niespodzianek. Szkoda tylko, że od takiego wiszenia zamiast rąk boli głowa.

odpust z morałem

Miałem dziś kazania odpustowe w niedalekiej wiejskiej parafii. Świętowaliśmy zaległe Przemienienie Pańskie. Pomysł był taki, że spokojnie rano wstanę, wezmę prysznic, wypije kubek gorącej kawy i pojadę. Niedaleko, bo zaledwie niecałe dwadzieścia kilometrów. Z proboszczem umówiłem się, że będę o ósmej (pierwsza Msza rozpoczynała się o 8.30). Kiedy jednak rano otworzyłem oczy ogarnęło mnie przerażenie. Spojrzałem na zegarek, była 7.40! O zgrozo! Ochlapałem twarz zimną wodą, pobiegłem do kuchni aby na przebudzenie spełnić kilka łyków kawy, wskoczyłem w habit i samochód i pognałem na odpust. W drodze próbowałem zebrać nieuczesane myśli. Bezskutecznie. Wszystko wydało mi się strasznie poplątane, niemalże jak przyrządzane przez brata Mario spaghetti aglio e olio. Ale nic to! Według zasady: trzeba iść dalej, wrzuciłem piątkę i pomknąłem przed siebie.
Kiedy dotarłem na miejsce i zobaczyłem, że nie jest jeszcze tak źle poczułem się nieco lepiej. Okazało się, że jakimś cudem udało mi się nadrobić czas, który straciłem o poranku. Podczas kazania jednak, przyszła mi refleksja o Apostołach, którzy przespali wiele ważnych momentów w swoim życiu. Przespali przemienienie, przespali czuwanie w ogrodzie oliwnym… Okazuje się, że niewykorzystane chwile przelatując przez palce nigdy nie wracają. Czasu przecież nie można zatrzymać, a tym bardziej sprawić, by się cofnął. Nieraz chciałoby się wrócić to, co bezpowrotnie zabrała przeszłość. Przyłapuję się na tym, że czasem próbuję to robić. Życie jednak ciągle mi pokazuje, że każde wracanie i tak jest drogą przed siebie.
Na koniec morał: Cóż z tego, że chcesz dobrze, kiedy i tak wszystko wychodzi jak zwykle…