szlachetne zdrowie

Zwinąłem się w kłębek, żeby złagodzić odczucie chłodu. Pomimo bluzy i kurtki z polaru wciąż było mi zimno. Z niedowierzaniem spojrzałem na stojący przede mną kubek gorącej kawy. Już nawet ona nie była w stanie mnie rozgrzać. Zasunąłem polar pod szyję, bo powiew chłodnego powietrza nieprzyjemnie smagał mi kark. Wziąłem pilota do ręki i zacząłem przełączać kanały. Dobrze, że choć telewizja potrafi czasem podgrzać atmosferę.

Korytarz w przychodni zdrowia od samego rana wypełniony był pacjentami. Na szczęście do mojego lekarza nie było wielkiej kolejki. Usiadłem na ławce przed gabinetem i zatopiłem się w myślach. Zaniedbywane przez lata zdrowie upomina się o należyte traktowanie. Mam więc za swoje. Niedoleczone przeziębienia, przetrzymane grypy, badania, które miałem zrobić, a nie zrobiłem… Pewnie i ta wizyta u lekarza nie doszłaby do skutku, gdyby nie naciski ze strony mojego Anioła Stróża. Bez jego uporu pewnie bym się nie zmobilizował.
Krótki dialog, parę naprędce zapisanych kartek i skierowanie do specjalisty.
Teraz czekam na diagnozę. Mam nadzieję, że nie okaże się dramatyczna.

bee line

Tuż po ósmej obudził mnie dźwięk telefonu. A niech to! Przespałem poranek! Zadzwoniła męska połowa młodej pary, której związek mam pobłogosławić w przyszłą sobotę. W celu ustalenia szczegółów scenariusza uroczystości umówiliśmy się na dzisiejszy wieczór. Ochlapałem twarz zimną wodą i pobiegłem do kuchni na szybkie śniadanie. Potem przyszedł czas terapeutycznych pogawędek w szpitalu.
Ostatnie dni po brzegi wypełnione mam spotkaniami i rozmowami telefonicznymi. Parę razy komórka była tak gorąca, że prawie nie mogłem utrzymać jej w rękach. Kupiłem więc zestaw słuchawkowy. Dzięki temu telefon już tak nie pali mnie w rękę.

sztuka kochania

Aż tak nauczyć się kochać, żeby zapomnieć o sobie. Kiedy miłością staje się każdy oddech, każde westchnienie, każda praca, modlitwa, uśmiech, każde spotkanie. Żeby nauczyć się miłości, która nie jest nieustannym szukaniem siebie…
I skąd tyle tego dziś we mnie?
Może po refleksji Ignacego z Antiochii, który z miłości chciał być zmielony zębami dzikich zwierząt? Przez dzień skupienia, w którym zawiesiłem się na Ewangelii o faryzeuszach-obłudnikach? A może po nocnych rozmowach z M. o kochaniu i szukaniu siebie..?
Egh…
„(…) i zapomnij że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz…”

ptasiek

Zimno. A myśmy się spodziewali, że będzie złota jesień… Mam dobrze w pamięci ubiegłoroczne październikowe upały. Słońce niemalże lało się z nieba! Jeździłem na rowerze, łaziłem po skałach i po lesie, a babie lato, niczym dmuchawce, fruwało po klasztornym podwórku.
Ze względu na tegoroczny chłód zacząłem zamykać okno. Otwieram je tylko od czasu do czasu, żeby odświeżyć atmosferę w celi.
Zauważyłem, że brat A. wyciągnął z szafy zimowe ubranie i coraz częściej przechadza się w nim po domu. Pewnie mu zimno. Zresztą, wszyscy marzniemy. A do sezonu grzewczego mamy jeszcze daleko. Czekamy na wymianę kotłów CO, a to z pewnością potrwa do późnego listopada.
Pomyślałem, że zacznę obrastać w piórka. Jak ptasiek. Jednak nie z powodu dobrych słów wypowiadanych pod moim adresem, ale chłodu, który coraz mocniej puka do drzwi mojej celi.