szlachetne zdrowie

Zwinąłem się w kłębek, żeby złagodzić odczucie chłodu. Pomimo bluzy i kurtki z polaru wciąż było mi zimno. Z niedowierzaniem spojrzałem na stojący przede mną kubek gorącej kawy. Już nawet ona nie była w stanie mnie rozgrzać. Zasunąłem polar pod szyję, bo powiew chłodnego powietrza nieprzyjemnie smagał mi kark. Wziąłem pilota do ręki i zacząłem przełączać kanały. Dobrze, że choć telewizja potrafi czasem podgrzać atmosferę.

Korytarz w przychodni zdrowia od samego rana wypełniony był pacjentami. Na szczęście do mojego lekarza nie było wielkiej kolejki. Usiadłem na ławce przed gabinetem i zatopiłem się w myślach. Zaniedbywane przez lata zdrowie upomina się o należyte traktowanie. Mam więc za swoje. Niedoleczone przeziębienia, przetrzymane grypy, badania, które miałem zrobić, a nie zrobiłem… Pewnie i ta wizyta u lekarza nie doszłaby do skutku, gdyby nie naciski ze strony mojego Anioła Stróża. Bez jego uporu pewnie bym się nie zmobilizował.
Krótki dialog, parę naprędce zapisanych kartek i skierowanie do specjalisty.
Teraz czekam na diagnozę. Mam nadzieję, że nie okaże się dramatyczna.