ptasiek

Zimno. A myśmy się spodziewali, że będzie złota jesień… Mam dobrze w pamięci ubiegłoroczne październikowe upały. Słońce niemalże lało się z nieba! Jeździłem na rowerze, łaziłem po skałach i po lesie, a babie lato, niczym dmuchawce, fruwało po klasztornym podwórku.
Ze względu na tegoroczny chłód zacząłem zamykać okno. Otwieram je tylko od czasu do czasu, żeby odświeżyć atmosferę w celi.
Zauważyłem, że brat A. wyciągnął z szafy zimowe ubranie i coraz częściej przechadza się w nim po domu. Pewnie mu zimno. Zresztą, wszyscy marzniemy. A do sezonu grzewczego mamy jeszcze daleko. Czekamy na wymianę kotłów CO, a to z pewnością potrwa do późnego listopada.
Pomyślałem, że zacznę obrastać w piórka. Jak ptasiek. Jednak nie z powodu dobrych słów wypowiadanych pod moim adresem, ale chłodu, który coraz mocniej puka do drzwi mojej celi.