community cup
Siedząc na ławce przypatrywałem się swoim brudnym nogom. Kiedy to ostatni raz się kąpałem? Minęło już chyba kilka dni… Powąchałem swoje ubranie. Jeszcze nie śmierdzi – pomyślałem. Skoro więc ja go nie czuję, to być może inni też.
Od tygodnia mieszkałem w namiocie. Najpierw na podwórku u przyjaciół, a potem na campingu w lesie. Wszystko było by dobrze, gdyby nie padający od kilku dni deszcz. Wszystkie ubrania miałem wilgotne. Podobnie i śpiwór. Noce, co prawda, nie były chłodne, ale wszechobecną wilgoć zaczynałem już czuć w kościach. Najgorsze były poranki. A właściwie moment od przebudzenia się do pierwszego łyku gorącej kawy. Cieszyłbym się, gdyby można go było tak po prostu wyciąć z życiorysu. Później dzień jakoś mijał. Sporo zajęć, spotkań z ludźmi, sprawiało, że nie było czasu na nudę. Zresztą, jak można się nudzić w tłumie kilkuset osób? Byłem przecież na Międzynarodowym Zlocie Społeczności Terapeutycznych, a na takich zlotach przecież nie można się nudzić!
Siedząc na ławce czekałem na chłopaków. Mieliśmy zamiar, w ramach integracji europejskiej, nałapać w pobliskim bajorze żab i pójść zapoznać się z Francuzami. Zwykłe żaby, być może dla nich nie rarytas, ale zawsze coś! A z drugiej strony, kiedy nie znasz języka, każdy sposób na zawieranie znajomości wydaje się być dobry.