powtórka z kombinatoryki
Przypomniały mi się dzisiaj wykłady z logiki, na których głowa puchła mi od intensywności myślenia. Kopać nie umiałem, żebrać się wstydziłem, więc próbowałem przez pilność nauczyć się kombinowania. Co z tego wyszło? Życie samo pokazuje. Przyglądam się sobie ze wszystkich stron i niekiedy nadziwić się nie mogę. Egh! Trudne to wszystko! Dobrze, że Pan Bóg, choć nie jest policjantem, czasem musi się chyba w niego bawić, bo coraz częściej odkrywam, że Jego niebieska logika w zasadniczych kwestiach różni się od tej mojej, codziennej.
Zacząłem się więcej modlić. Zrozumiałem, że będąc pilnym w kaplicy klasztornej, nauczę się kombinowania jak dostać się do nieba.
A co jeśli drogi do nieba w ogóle nie ma?
Co będzie jeśli nie ma? Nie wiem… Mam w sobie wiarę, że jednak jest.
w wierze chyba nie o kombinowanie chodzi… tylko o pokorę i ufność. A co do kombinatoryki…. jutro mam z niej klasówkę, prosze trzymać kciuki, żebym się w tym wszystkim połapała.
A może o pokorne kombinowanie..? Żart. Kciuki będę trzymal.
Ciekawe kto sie myli…
No cóż, przekonamy się dopiero po Drugiej Stronie…
dam Ci znać jakby co:Pczarne żarty mam, ale co tam!i nie kombinuj im prościej tym lepiej, jakoś tak do mnie przemawia, a im mi bliżej tym intensywniej.I mój bukiet jawi Ci się jako miecz?!masakra
Piękny miecz! Taki w sam raz do pasowania na kwiaciarkę :)
hehe, kwiaciarkę kwiaciarek :P w duchu bojowym zyję:)
sliczna notka:) pozdrawiam
Szczerze mówiąc nie rozumiem tej Ewangelii. Staram się podejść ją to z jednej to z drugiej strony i nic… Może ktoś mi wytłumaczy?ps. Zapraszam na http://anna-sz.blogspot.com
Niebo to nosimy w sobie……….
Oj, mysle , Tomaszu, ze od samego siedzenia w kaplicy nie wykombinujesz, jak się do niego dostać….
Pewnie masz rację, ale od czegoś trzeba zacząć.
K O M B I N O W A N I E – jakoś żle się kojarzy…A modlitwa … jest miejscem słuchania: “Uważajcie więc, jak słuchacie…”, żeby droga do nieba była lepiej widoczna.Pozdrawiam serdecznie :-)
Ja kombinuje całe życie i ciągle mi się udaję. Niektórzy mówią że poprostu mam szczęscie.Jest mi z tym dobrze bo jakoś trzeba sobie w życiu radzić;) no tylko nie wiem czy przez to dostane się do nieba, bo Pan Bóg się już chyba nie raz załamał patrząc na mnie.
miałam okres kombinowania, jak sobie życie ułatwić… trochę mi nie wyszło, ale chyba za bardzo kombinowałam ;) a.
To dobra kombinatoryka.Też powinnam więcej się modlić dzisiaj, ale czy komentarze na tym blogu nie są tez pewną odmianą mojej modlitwy z życia.Są z pewnością spowiedzią, balsamem także dla mnie, a Twoich zamyśleń zapiskiem za murem klasztornym.Przyznasz, to swoisty dialog, rozmowa z pielgrzymami…czy potrzebny jest mi czas na spanie? Spójrz Ojcze, jest już głęboka noc, a ja nie przestaję pisać, pisać, pisać….Przeczytałam w dwa dni “Niezawinione śmierci ” Whartona, teraz czytam kilka innych jego książek,też książkę o Edycie Stein, kilka innych zajęć również wypełnia czas,a jeszcze w międzyczasie piszę te komentarze, czy ja śpię kiedyś Ojcze? Nie wiem, na pewno śnię życie….czy to też modlitwa jest jeszcze!