moralność liny
Cały dzisiejszy dzień spędziłem na podwórku. Spotkania, zakupy, jakieś tam inne sprawy i… terapeutyczna przechadzka połączona z nauką wspinania. Przed wejściem w ścianę oczywiście nie powstrzymałem się od wygłoszenia wykładu o tzw. moralności liny, czyli sztuce zaufania.
To ważna umiejętność, nie tylko dla tych, co czasem lubią, jak mówi brat A. „pospuszczać się na linie”. To samo życie. W końcu, jakby nie było, wspin był przy okazji, poszliśmy przecież nawiązywać relacje…
wciąż mam ochotę się powspinać, ale jak to już bywa… wciąż odkładam na kiedy indziej spotkanie ze ścianą! w życiu moim jest podobnie – im bliżej czegoś, tym więcej mam niepewności, że jednak “lina” nie wytrzyma… a ja natrafiam na mur, który tak naprawdę sama wciąż układam przed sobą z niewidzialnych cegieł :( pozdrawiam, a.
Brak zaufania zazwyczaj z czegoś wyplywa. Po nieudanych próbach, każdy kolejny raz nie przychodzi już tak latwo. Przypominają mi się slowa starego Hioba, który doświadczony życiem zwraca się do Boga: choćbyś mnie zabil i tak będę Ci ufal. Ale to nie takie proste. Czasem jednak ryzyko owocuje…:)
muszę chyba nieco Hioba w sobie zaszczepić – może z czasem, przy troskliwej pielęgnacji, coś we mnie się rozwinie? :) a.
Jakiś czas temu otworzyłam Biblię na księdze Hioba. Długa pomyślałam.Nigdy jej całej nie przeczytałam.Zaczynałam i kończyłam w połowie…Teraz czytam ją doświadczeniem życia swojego…pewno dlatego otworzyłam tę księgę, by doczytać ją wreszcie do końca…Zaufać Panu do końca…
zamyślenie ….chyba łatwiej przewidzieć “zaufanie” liny i innych rzeczy martwych, w porównaniu z przewidywalnością człowieka ….
Tak naprawdę i jedno i drugie jest kruche…
Zaufanie… To wcale nie taka prosta rzecz. Zwłaszcza, jeśli chodzi o zaufanie człowiekowi… Moim skromnym zdaniem łatwiej jest zaufać Bogu niż ludziom. Przynajmniej tak jest w moim przypadku… W końcu Bóg nigdy nie zawiedzie! :) Poza tym nie tylko łatwiej, ale i lepiej! [Patrz: niżej. ;)]”Lepiej się uciec do Pana,niż pokładać ufność w człowieku.”[Ps 118,8]Gorąco pozdrawiam! :)Z Bogiem! :)
To mądrość Biblii i pewnie najmądrzejsza ze wszystkich mądrości. Natomiast czy takie zaufanie przychodzi latwiej..? Nie wydaje mi się, co nie przeczy, że jest najbezpieczniejsze.
Zgadza się. Z pewnością jest najbezpieczniejsze… A niektórym może przychodzi łatwiej, innym zaś nie – łatwiej im ludziom ufać niż Bogu. Może to kwestia indywidualna… [?]Pozdrawiam! :)
Całe nasze życie to balansowanie na linie…Ehhh….
Laudem, trzymaj równowagę! :)
Staram się staram….Zajrzyj tu http://laudem.webd.pl/article/195/ a się sam przekonasz :)
:) kiwam potakując głową
:)
zaufałes?
Zaufalem. Jednak to nie przychodzi od razu.
nikt nie obiecywal ze bedzie łatwo
Ciekawe czy łatwiej zaufać linie czy człowiekowi…? ;)
Do liny zazwyczaj bywa przywiązany czlowiek. Trudno więc oddzielić jedno od drugiego.
W sumie racja…Nawet jeśli jednym końcem liny jest przywiązany człowiek, a drugi jest przyczepiony do jakiegoś przedmiotu, to nie zmienia to faktu, że lina jest produktem czy wytworem ludzkich rąk. ;) Więc znów mamy do czynienia z jakimś człowiekiem… :)Z Bogiem! :)))
Ważne chyba też jaka ta lina jest, czyśmy dobrze wybrali sprzet do wspinaczki i czy mamy dośc siły i wiary żeby wspinać się samemu, żeby ufać Temu Prowadzącemu z Góry , że nawet gdyby nam sił nie starczyło, a i lina okazała się niewytrzymała będzie jeszcze dłoń której się chwycić mozna i nie runąc w przepaść…Zaufać Bogu łatwiej niż człowiekowi? Jakoś prościej zrozumiec że człowiek może zawiesć niż to że Bóg nigdy nie zawodzi….Być jak Hiob- cóż za trudne to chyba dla mnie…Ale próbuję, wciąż próbuję….
zaufanie! tak to wielka sztuka – zaufać Bogu, innym …sobie (chyba najtrudniej). Jestem pełna podziwu dla ludzi z pasją dla których skała jest jakby częścią ich samych. Szkoda, że na wspinaczę jestem juz za stara ;(
Na wspinaczkę nie bywa się za starym. No, chyba, że się już jest na emeryturze. Znam ludzi, którzy mając 50 lat zaczynali stawiać pierwsze kroki w skalach. Tak więc, pewnie jeszcze nie jest za późno.
:) no i jak nie kochać takiego mnicha, pcha takich starców na Mnicha…ach te tatry!
często mówimy że ufamy. Ale myśle ze trudno jest całkowicie zaufać:)a z tą liną hmm…. gdy się wspinamy to od niej zalezy nasze życie:) ale jak je przeżyjemy zalezy od nas samych.pozdrawiam
” co to znaczy ufać?- to znaczy mówić Bogu nie rozumiem, ale jestem Ciebie pewien”bardzo często nie rozumiem i trudno mi ufać…zawsze się później okazuje, że warto Jemu zaufać, nawet nie rozumiejąc tego co się dzieje, czego się doświadcza, nie rozumiejąc siebie…
zaufanie jest podstawą do realizacji różnych zadań. Kiedy zaufamy wykonamy każde zadanie :)pozdrawiam i dziękuję za komentowanie moich notek :)