leśne harce

– Trzymaj się prawej strony! – Rzuciłem przekrzykując warkot silnika. – Powinniśmy przejechać!
Sławek dodając gazu zręcznie lawirował między drzewami.
Po chwili, kilkadziesiąt metrów przed nami, zobaczyłem ogromną skarpę.
– Popatrz, zaraz coś Ci pokażę! – Mój towarzysz był wyraźnie podniecony. Zresztą, kogo nie podnieca jazda Land Roverem po leśnych bezdrożach! Sam siedziałem przypięty pasami i podkręcony do bólu, kurczowo trzymając się, czego popadnie.
– Jedziemy!
Jeep na początku stanął dęba, a potem z impetem runął w dół po stromym stoku. Przez chwilę poczułem się jak w wagoniku kolejki górskiej, żołądek mając tuż przy samym gardle. Ale jazda! I kto by pomyślał, że będę się włóczył po lasach niedaleko stolicy, na dodatek w samochodzie terenowym. Jednak, czego to się nie robi dla podniesienia poziomu adrenaliny?
Po kilku zręcznych skrętach z powrotem wylądowaliśmy na polnej drodze prowadzącej do domu. Żona mojego przyjaciela przygotowała świetne pierogi, których przedsmak mieliśmy już poprzedniego wieczoru.
Egh! Szkoda tylko, że to, co dobre szybko się kończy.
W drodze powrotnej, pomyślałem sobie, że za chwilę znów przesiądę się do mojej, litrowej pojemności, maszyny.
Nie! Takim autem nigdy nie pojadę do lasu. No… chyba, że na grzyby…?