wspólnota
Zauważyłem, że moja wspólnota coraz bardziej zaczyna przybierać międzynarodowy charakter. Nie tylko przez fakt, że jej członkowie pracowali w różnych krajach Europy i świata, ale właśnie przez rzeczywistą obecność braci z zagranicznych prowincji. Pomyślałem sobie, że teraz zamiast tradycyjnego, polskiego Apelu Jasnogórskiego o 21.00 będziemy musieli zacząć śpiewać Maria Regina Mundi. Może być. Nawet bardziej mi się podoba.
Kiedyś już mieszkałem w międzynarodowym towarzystwie. Czasem trudno się było dogadać, trudno było zrozumieć zachowania innych, no i trudno było dogodzić wszystkim w kuchni.
No cóż, świat jest różny, dzięki temu jednak bardziej interesujący!
~nats
życzę, by się Ojciec zawsze potrafił dogadać (kubek gorącej kawy albo herbaty jest jak najlepszy tłumacz :D )
Tomasz
Mogą być jeszcze i żaby :)
~www.viaspei.bloog.pl
Ale jakie bogactwo duchowe tkwi w takiej międzynarodowej wspólnocie :))
Tomasz
Czasem sobie myślę, że bogactwo jest dobre, ale dla idealistów. Nas interesują sprawy bardziej przyziemne, wprost prozaiczne. Gotowanie, pranie, sprzątanie, lokalne zwyczaje, mentalność itd. Życie, po prostu!
~szaram
nie zawsze trzeba rozmawiać, wystarczy świadomość,że obok jest bratnia dusza ;-)
Tomasz
Miałem kiedyś obok siebie taką osobę. Nie potrzebowaliśmy słów. Wystarczała tylko obecność.
~MM
Czasem trudniej się dogadać z kimś, kogo zna się od lat i mówi się niby tym samym językiem…Ale to chyba fajnie nawet przez jakiś czas, przebywać z takim towarzystwem. Chyba uczy większej tolerancji, cierpliwości w stosunku do innych, no i chyba trochę „otwiera” oczy na resztę świata. Nie tylko ten nasz, wokół którego kręcą się codzienne sprawy. Mówię „chyba”, bo nie znam nawet jednego cudzoziemca :) A dogadać się podobno świetnie można rękami ;) Kiedyś z koleżanką w pracy, chciałyśmy wytłumaczyć Ukraińcowi, co to jest 1 listopada, że idziemy na groby palić świeczki. Nie rozumiał co to są groby. No to my, że to jak ktoś już nie żyje. Wtedy on przyłożył sobie dwa palce do skroni, jakby strzelał z broni, złożył ręce, położył pod policzek jakby spał. I my wtedy ze śmiechem: noooo… I wszystko jasne :)
Tomasz
Z porozumieniem się w prostych sprawach nie ma problemu. Pamiętam jak kiedyś tłumaczyłem Niemcom, że niedaleko jest cmentarz wojskowy. Oni nie znali polskiego, ja – niemieckiego. Próbowaliśmy więc sił jeszcze w innych językach. Brakowało jednak słów. W końcu zwyciężyły kalambury :)Trudniej jest z zaakceptowaniem zwyczajów, mentalności. Ona różni nas bardziej niż język.
~Kłosu
Grunt to dobra integracja! ;D Wyobrażam sobie, jak musi być tam ciekawie :DAle jak ktoś wcześniej napisał – dobra kawa załatwi wszystko ;)Pozdrawiam! ;D
Tomasz
Ciekawość w końcu się kończy :) Potem trzeba żyć w zgodzie i miłości :)
~makosia16
a może gorąca czekolada.. ;)Świat dzięki temu iż jest różny, „różnisty” jest nie tylko bardziej interesujący ale też bogaty w piękno..
Tomasz
No tak, różność – to też bogactwo. Czasem może trudne do zrozumienia, ale bogactwo. Żyjąc w takich klimatach zrozumiałem, że Polska nie jest pępkiem świata. Więcej – świat z perspektywy różnych krajów jest zupełnie inny. Tak samo Kościół i wiara. Niby ta sama, a jednak się różni.
~Kłosu
Tak, wiem. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła… :P
~Margo :)
I to mi się podoba… wybiorę się w sierpniu w Twoje okolice, to zajrzę i zaśpiewam… a co!
~Łysenko
ja też pomyślałem iluż to braci z tej wspólnoty pracuje teraz w odległych krajach… naliczyłem 8, którzy wyjechali na misje na przestrzeni ostatnich 15 lat…
~spb
ja myślę, że międzynarodowe towarzystwo jest o tyle dobre, że uczy takiego zdrowego dystansu, że nie jesteśmy pępkiem świata, ale że niektórzy będąc w tym samym kościele, mają zwyczaje i poglądy różne o 180 stopni :)