z powrotem

Ależ pogoda! Dawno już takiej nie było. Znów deszcz zalewa nam podwórko. Za chwilę braknie prądu i resztę wieczoru znów spędzimy przy świecach. Na dodatek szabasowych, bo dziś przecież piątek…

Nie było mnie, ale już jestem.

czasami

Przelotna rozmowa z J. w klasztornym krużganku. O tematach zastępczych, skałkach i o tym, że na nic nie ma czasu. Okazuje się, że dziś już mało kto go ma. Zresztą, sam przecież wpadłem jak po ogień z wypchaną papierami torbą na ramieniu. A na ulicy ludzie mówią, że za klasztornym murem czas się zatrzymał…
Uchylę więc rąbek tajemnicy.
– Za klasztornym murem czas zatrzymuje się tylko… czasami.

tematy zastępcze

Znów wiosenny deszcz zlał nam podwórko. Padało krótko, lecz intensywnie. Przynajmniej pelargonie na parapecie okna mojej celi przez jakiś czas będą miały mokro. Dobrze się stało, bo kiepski ze mnie ogrodnik; często zapominam o podlewaniu. Pamiętam za to, jak dwa lata temu w Warszawie, zaprzyjaźniona mniszka podarowała mi dwa kwiaty w doniczkach. Na początek sponiewierała je kilkugodzinna jazda samochodem, a potem moja troskliwa opieka. Jednego od razu wystawiłem na korytarz, a drugiego ulokowałem w celi na szafie (bo to był bluszcz). Tym, na korytarzu zajął się brat Mario, a tamtym, niestety ja. Finał był taki, że po kilku miesiącach nagle przypomniałem sobie, że na szafie stoi kwiatek, a właściwie to, co z niego zostało. Do kwiatów, jak mówią, trzeba mieć rękę.
Spoglądam teraz przez okno na piękne pelargonie. Cieszy oko taki widok. Może dzięki nim i świat nabierze więcej blasku..?

to, co już było…

Przewalałem swoje rzeczy. Sporo tego. Z miejsca na miejsce, z półki na półkę… Jakieś papiery, rachunki (na szczęście stare i zapłacone), dokumenty, notatki z rekolekcji, artykuły, stare gazety (nawet sprzed kilku lat), fotografie, wizytówki jakichś urzędników, karteczki z numerami telefonów osób, których nie mogłem sobie przypomnieć, jakieś płyty, kasety, stare dyskietki… aż boję się włożyć je do komputera. Wygrzebałem stare listy. Jeszcze pachniały miłością…
Zobaczyłem siebie na starej fotografii. Wymachujący rękami, młody, uśmiechnięty chłopak z łobuzerskim błyskiem w oczach. Boże! To przecież ja jestem! Tylko jakieś dwadzieścia lat temu…
Dziś wszystko, czego się dotknę mówi mi, że czas ciągle płynie. Tak, jak strumienie wody po dzisiejszym deszczu.