sztuka kochania

Aż tak nauczyć się kochać, żeby zapomnieć o sobie. Kiedy miłością staje się każdy oddech, każde westchnienie, każda praca, modlitwa, uśmiech, każde spotkanie. Żeby nauczyć się miłości, która nie jest nieustannym szukaniem siebie…
I skąd tyle tego dziś we mnie?
Może po refleksji Ignacego z Antiochii, który z miłości chciał być zmielony zębami dzikich zwierząt? Przez dzień skupienia, w którym zawiesiłem się na Ewangelii o faryzeuszach-obłudnikach? A może po nocnych rozmowach z M. o kochaniu i szukaniu siebie..?
Egh…
“(…) i zapomnij że jesteś, kiedy mówisz, że kochasz…”

Możesz również polubić

30 komentarzy

  1. ~Margarithes

    dla mnie sztuka kochania, to umieranie i rodzenie się na nowo dla miłości mojego życia… niby takie proste, a … no właśnie:)

    1. ~Tomasz

      W miłości chyba nic nie jest proste, ale jednak mozliwe… :)

      1. ~Margarithes

        chyba jednak niemożliwe:)

  2. ~m

    A dla mnie to tylko teoria…

    1. ~Tomasz

      Hmmm… Ja mam inaczej.

  3. ~Leszek

    Zależy co rozumiemy przez szukanie siebie.. Jeśli dominuje “ja”, “mnie”, “moje”, to to pewnie nie jest nawet miłość. Jeśli jednak tak naprawdę zapominamy o sobie, ale szukamy przy tym potwierdzenia własnej wartości w drugiej osobie, to to jest chyba nie do uniknięcia. Jeśli przy tym nasze dawanie jest motywowane tym, by poczuć się wartościowym, to w tym jest fałsz; jednak nawet wtedy, jak sądzę, jest się na dobrej drodze i po jakimś okazuje się, że nawet jeśli ta osoba obdarowywana tej wartości nie doda (czyli np. będzie miała do nas pretensje o to, że wtrącamy się w jej życie), to i tak nasze dawanie pozostanie. Innymi słowy podejrzewam, że nawet przy fałszywej motywacji człowiek szlachetnieje i zaczyna kochać dla samej miłości (myślę, że nie muszę dodawać, że im więcej świadomych odnieniesień do Boga, tym łatwiej o oczyszczanie tego, jak kochamy).http://listy-o-milosci-ps.blog.onet.pl/

    1. ~a.

      a co Ty tu robisz? :) wpadasz regularnie czy pierwszy raz?

      1. ~Leszek

        Sama mnie kiedyś tu sprowadziłaś.

    2. ~Tomasz

      Masz rację. Co do oczyszczenia, to trzeba chcieć się oczyszczać. Otwartość, dobra wola, etc. Nic nie dzieje się samo z siebie. O czystość uczucia trzeba się starać. No, a odniesienie do Boga rzeczywiście w tym pomaga.

  4. ~dzieckoboga.blog.onet.pl

    “Miłości się uczę jak pierwszych kroków…”i nie wiem kiedy zacznę chodzić,nie kuśtykając…

    1. ~picasso

      piękne spostrzeżenie…

  5. ~stokrotka

    uczymy się kochać codziennie drugiego człowieka, krzyże i codziennosć

    1. ~Tomasz

      I tak pewnie przez całe życie…

  6. ~b-m

    Dosc czesto (za czesto) spotykam okreslenia typu: zapomniec o sobie, zerzygnowac z siebie, nie opierac sie o siebie,… I nie zgadzam sie z tym. Wierze, ze Bog stworzyl mnie i kazdego czlowieka z milosci, powaznie mnie traktuje, wyposazyl mnie w przerozne dary, talenty i prosi, by ich nie zmarnowac, by je rozwijac.Dzis przy sniadaniu rozmawialismy sobie z mezem na ten temat – a mianowicie, ze w malzenstwie czlowiek przestaje juz byc tylko ‘ja’, zaczyna uczyc sie ‘ty’ i ‘my’, nie zatracajac ‘ja’. Rzecz oczywiscie w proporcjach, ale z niczego rezygnowac mu nie wolno. To ‘ja’ to taki jego punkt wyjscia i powrotu, punkt odniesienia, nie cel oczywiscie. Zakonnik natomiast tworzy ‘My’ z Bogiem i czasem konkretny czlowiek moze przezkadzac mu w tym jego ‘My’. Siebie tez nalezy kochac, tak jak blizniego swego, co znaczy nie mniej, nie wiecej. Bo najwiecej Boga.

    1. ~Tomasz

      Najważniejsze jest by MY było przed JA. Pisząc o szukaniu siebie, czy zapominaniu o sobie mam na myśli wyzwalanie się z egoizmu, który jest przeszkodą w nawiązywaniu jakichkolwiek relacji. Czy to z drugim człowiekiem, czy Panem Bogiem. Starając sie jedynie zaspokajać własne pragnienia nie myśląc przy tym o drugiej osobie niczego się nie zbuduje. Miłość samego siebie dobrze jeżeli prowadzi do akceptacji samego siebie, gorzej jeśli do egocentryzmu.

  7. ~ak

    Moje pragnienie : nie uzależniaj swojej miłości od tego jak ktoś się do ciebie odnosi,kochaj bezinteresownie -bo tak kocha Bóg.Pan Bóg kocha bez różnicy i dobrych i złych oraz odrzucających Go.Pasja Jezusa , Jego męka ,to najgłębszy wymiar miłości , która przyjmuje także tych, którzy ją odrzucaja bo “nie wiedzą co czyną”Wzór do naśladowania Jest obecny ale trzeba pragnąc Go naśladować z własnego wyboru.Męka znosi grzechy innych mocą tajemnicy Miłości .”Męczyć się” dla innych możemy tylko mocą Boga w nas, bo sami z siebie pragniemy tylko spokoju , wygody , miłości wg własnych wyobrażeń…etc.etc..

  8. ~agnieszka

    Jeżeli kochamy Boga tak jak człowieka to nie pytamy się dlaczego potrafimy kochać.

  9. ~Krysia Dwa

    Bez Boga milości nauczyć się nie da…. Prosiłam Go o prawdziwą miłość, bo myliłam ją z zauroczeniem. Wysłuchał…Boli….To zapominanie o sobie – boli (mnie egostkę ) każdego dnia. To zaprzestanie zajmowania się sobą, swoimi stanami duszy, marzeniami, tęsknotami, to wyrzekanie się własnych potrzeb , własnego spełnienia…Boli ….. Czy to już ten most za którym to o czym Brat pisze? Doznaje już pewnych przebłysków, ale nie wiem czy droga którą podążam jest właściwa. Ma boleć? Będzie później milością każdy oddech? modlitwa? spotkanie? Bez wątpliwości, zranień, rozczarowania? Pisze Brat z taką łatwością a dla mnie to droga przez mękę…

    1. ~Nobody

      Bo miłość wcale nie jest taka łatwa… I czasem musi boleć, jak to w życiu… [Przynajmniej wiemy, że żyjemy i jeszcze czujemy. :P]A napisać czy powiedzieć zawsze jest łatwo – trudniej wykonać…Pozdrawiam i życzę Wytrwałości na drodze Miłości! :*

    2. ~Tomasz

      W miłości nic nie jest łatwe. Kiedyś przeczytałem refleksję, z której wynikało, że miłość to love story na poligonie. I tak rzeczywiście jest. Droga przez mękę, jak piszesz, to pewnie coś w tym stylu. I myślę sobie: jeśli boli, to znaczy, że potrafię kochać.

  10. ~Nobody

    Wg mnie nie należy zapominać o sobie, nawet w miłości… Może to doprowadzić do bardzo przykrych skutków zarówno dla samej miłości, jak i kochających. We wszystkim człowiek musi zachować umiar, także w zapominaniu o sobie. Nie można się zupełnie zatracić dla miłości, dla kochanej przez nas osoby. Wówczas można nawet wszystko zniszczyć! Miłość i ofiarowanie siebie musi być należycie rozumiane i pojmowane przez obie strony. Jeśli tak jest, wówczas jest/będzie dobrze. W przeciwnym wypadku… Taka miłość to nie miłość. To z jednej strony samoofiarowanie się, a z drugiej wyzysk. Bo trzeba mieć świadomość, że wszystko ma swoje granice – żadna skrajność nie jest dobra…Pozdrawiam ciepło! :)

    1. ~Tomasz

      Jasne, ale nie mówimy o skrajnościach. Jak we wszystkim, tak i tu wypadałoby zachować umiar. Złoty środek według Arystotelesa. Niczego nie mozna zrobić ani w pojedynkę, ani za dwoje :)

      1. ~Nobody

        Zgadza się. :) Ma Ojcieć świętą rację! :)Serdecznie pozdrawiam! :*

  11. ~Krysia Dwa

    Nobody…zadziwiasz mnie swoimi spostrzeżeniami i refleksjami…dzięki za nie…

    1. ~Nobody

      Nie ma za co… ;) Cieszę się, że zadziwiam Cię w sensie pozytywnym, a nie negatywnym. :)3maj się ciepło! :*

  12. ~martusia569@buziaczek.pl

    uj..no chciałabym pojąć tą sztukę…

  13. ~ak

    To oczywiste ,ze istnieją granice – granicą człowieczeństwa jak widać z Ewangelii( i nie tylko ) jest oddanie życia za drugiego , zwyciężanie zła dobrem etc, etc.Każdy z nas ma granice skrojone na swoją miarę.Tylko śmierc za drugiego jest krańcowością, oddawanie życia juz nie ..To oczywiste ,że żeby kochac prawdziwie siebie , innych i Boga to trzeba byc człowiekiem zharmonizowanym i pełnym pokoju.W innym razie nasze kochanie nie będzie sztuką. “…..jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna..”

  14. ~sia-ka

    nie chcę teraz być… teraz nie ma mnie… chcę być istotą w rękach Boga… czy o to prosić można?

  15. ~Biedronka.

    Czy ten Ignacy z Antiochii nie był przypadkiem (a może jednak nie ma przypadku) na najwyższym szczeblu tej drabiny, co j Ojciec zakupił dla klasztoru! Zapewne, a schodząc na ziemię czuje się jednak przyciąganie ziemskie.Co też zmysły wyrabiają, nie mogą pogodzić nieba z ziemią.Ale-” miłość nie jest tylko chemiczna , prawda, jeśli wyraża się w postawie…” hi,hi zacytowałam Ojca.To ja tak stoję na środku tej drabiny spoglądając to na dół to w górę i ani rusz dalej…:)))) Czas się zdecydować w która stronę iść!

Skomentuj ~Margarithes Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.