prozaika

Dziś o poranku obudził mnie szalejący na podwórku wiatr. Rozespany wyjrzałem przez onko. Brrrr! Zimno. Dotknęłem kaloryferu. Był chłodny. Pomyślałem – z prysznica chyba nici. Przeraźiła mnie perspektywa 20 metrowej wędrówki do łazienki zimnym korytarzem. Obmyłem więc szybko twarz w umywalce, ubrałem się i pobiegłem do kuchni zrobić kawę. Okazało się, że Mario już tam był. Zauważyłem, że od jakiegoś już czasu wyprzedza mnie w porannym dobijaniu się do czajnika i paczki kawy. Drogiemu czytelnikowi zdradzę, że mam z nim cichą umowę. Jeśli on pierwszy dotrze do kuchni robi kawę również i dla mnie, jeśli ja, kubek z czarnym gorącym napojem przygotowuję sobie i jemu. I to jest właśnie prawdziwe braterstwo!
Czasami tak sobie myślę: prostota, a właściwie prozaiczność tego, co codzienne i zwykłe, dają naprawdę wiele radości!