jak łatwo się wyrzec, jak trudno utracić

Dziś jakoś szczególnie myślę o ofiarowywaniu. Ofiarowywaniu przede wszystkim siebie. Kiedy w bazylice katedralnej w gronie osób konsekrowanych celebrowaliśmy Eucharystię zastanawiałem się na ile moje życie jest darem, właściwie to ofiarą złożoną Panu Bogu? Myślę sobie, że łatwo można się czegoś wyrzec. Zresztą, wiele razy to przecież robiłem i wciąż robię. Przypominają mi się jednak chwile, kiedy coś traciłem. Z różnych powodów. Coś, co było dla mnie ważne, na czym mi zależało, czego w głębi serca bardzo pragnąłem. Wszystkie te sytuacje były związane z wewnętrznym buntem, sprzeciwem, często również z cierpieniem. Były to utraty, na które wcale nie miałem zgody. Dopiero po jakimś czasie przychodził spokój i zrozumienie. Wspominając te sytuacje myślę sobie, że to właśnie one były prawdziwymi aktami ofiary z siebie w imię czegoś bardziej wartościowego i piękniejszego. Pewnie też dlatego, bo za nie najwięcej musiałem zapłacić.
Patrząc przed siebie zastanawiam się: ile jeszcze zostanie mi zabrane?

Możesz również polubić

19 komentarzy

  1. ~Darek-ministrant

    …Proszę, weź w swoją szczególną opiekę wszystkich kapłanów. Spraw, by ich trud przyniósł obfite plony….To jest fragmęt modlitwy za kapłanów,którą często odmawiam.Życzę księdzu w tym dniu Bożej pomyślności i wiele łask Bożych. http://www.mlody-ministrant.blog.onet.pl

  2. ~Nobody

    Ile jeszcze zostanie nam odebrane – nie wie tego nikt… I nikt nie jest w stanie przewidzieć. Tylko Bóg jeden ma tą wiedzę!Ale może to i lepiej, że nie wiemy jak dużo i za ile zostanie nam coś kolejnego w życiu odebrane? Może lepiej nie wiedzieć wszystkiego do przodu…?Choć z drugiej strony, jeśli dziś byśmy to wiedzieli, może lepiej wykorzystalibyśmy ten czas, kiedy jeszcze to coś mamy, może bardziej docenilibyśmy wartość tego…? Może też dzięki temu łatwiej oswoilibyśmy się z jego utratą, bo nie byłoby to dla nas niespodzianką, lecz spodziewanym wydarzeniem. A czas przecież robi swoje i jeśli wiemy, że nie jesteśmy w stanie nic zmienić, w końcu kapitulujemy i godzimy się z tym, jak być musi…Co więc lepsze dla nas?Cóż, dywagować pewnie nie ma co, bo i tak nie będziemy nic wiedzieć na zapas. ;) Nie poznamy przyszłości, choć byśmy tego bardzo pragnęli. Takie właśnie jest życie – pełne niespodzianek (nie zawsze przyjemnych) i nieoczekiwanych zwrotów akcji…A utrata czegoś, co jest dla nas wartościowe i ważne nigdy nie jest łatwa! Jak Ojciec słusznie zauważył, wiąże się to z brakiem naszej zgody na odebranie nam czegość. Zawsze ono powoduje spustoszenie w naszym sercu, ból i cierpienie. Ale przecież życie to ciągła ofiara, to dar z siebie! Trzeba więc brać przykład z Jezusa i jak On ofiarowywać siebie każdego dnia innym! :) Choć to wcale łatwe nie jest…Serdecznie pozdrawiam i życzę umiejętności składania siebie w ofierze każdego dnia!! :))Pamiętam w modlitwie! ;)

  3. ~Natalka

    Mi czasami bardzo trudno pogodzić się z tym, że Bóg zabiera coć, co było ważne… ale rzeczywiscie, po czasie zdaję sobie sprawę, że bez tego mozna żyć… zresztą bez wieeelu rzeczy i nie tylko można się obyć… A z okazji Dnia Życia Konsekrowanego potrzebnych łask od Tego, który Jest, radości, wiecznego uśmiechu na twarzy, pokoju i pełnego zaufania do Boga :) Natalka z http://margines.blox.pl

    1. ~ewa

      Z wszystkim co pochodzi od Boga,wyrażam zgodę.Nie wyrażam natomiast jej,gdy widzę że jest to celowe działanie złości człowieka.Bóg uczy,człowiek bezsensownie niszczy.

  4. ~Saba

    “Dobrowolne” ofiary często budują naszą pychę, sprawiają że czujemy się doskonali,szczególnie w naszych własnych oczach.Trudniej pogodzić się z sytuacją utraty w życiu czegoś bardzo ważnego.Tzn,że własnie tak jest,jak piszesz Bracie Tomku :)

    1. ~Tomasz

      Jakoś nigdy nie czulem się dumny z tego, że się czegoś wyrzeklem. Ale pewnie może być i tak, jak piszesz. Latwo rezygnuje się z rzeczy, które Ci zbywają, które są w nadmiarze. O wiele więcej kosztuje podzielenie się ostatnią kromką chleba. A jeszcze trudniej jest wtedy, kiedy ktoś Ci ją zabiera. Tak to już jest. Mam jednak wewnętrzne przekonanie, że Pan Bóg jakoś to wszystko usensawnia.

      1. ~Saba

        A i ja wierzę, że Pan Bóg to wszystko usensawnia…

  5. ~ewa

    Moja pierwsza wielka strata i mój pierwszy ból, to tekst piosenki zapisanej na skrawku papieru.Wyrwano mi karteczkę i wyrzucono gdzieś.Byłam malutka,a tekst dla mnie bardzo ważny.I nie wiem już czy brutalny odruch kogoś tam,czy utrata tego tekstu tak wielkie znaczenie dla mnie miała.Poczułam ból i serca skurcz,nad niesprawiedliwością świata.Musiało wywrzeć niezłe wrażenie,że do dziś ten ból i moją bezradnośc w nim pamiętam.A przecież wystarczyłoby,gdyby ten ktoś pomógł mi odtworzyć potem jej treść.Nie pomógł,bo moje cierpienie nasycało jego wnętrze.Wnętrze dorosłego /i głupiego/ człowieka.

    1. Tomasz

      Wyrzeczenia pewnie mają sens, o ile dokonują się w wolności. Nawet jeśli sporo trzeba za nie zaplacić. Mam wrażenie, że nieustannie ktoś zabiera mi karteczki z piosenkami. Ale już się tak nie buntuję, wierzę, że w tym jest sens.

      1. ~ewa

        Taaa.Rozumiem.Może to sterowanie przez karteczki,by potem wolnym być?Poczuć przestrzeń i chymny pochwalne głosić?

  6. ~Erunandelincë

    Wiesz, zawsze, gdy “coś zostaje zabrane” (i bardzo wtedy boli…), przypominam sobie bajkę o winnicy. Jeśli winny krzew przynosi (może i marne, ale zawsze) owoce, to Ogrodnik go oczyszcza, prawda? A “oczyszczać” to tyle, co obcinać połowę (jak nie więcej) zbędnych, nieowocujących pędów, powie Ci to każdy działkowiec. Jeśli więc zachodzi proces oczyszczania, to:1. Jest to najlepszy dowód, że jesteś żywą winoroślą (czyli trwasz w Krzewie) – martwą któż by się przejmował?2. Przynosisz owoce – jest powód, by o Ciebie dbać :-)3. Ogrodnik się o Ciebie troszczy i chce zebrać jak najlepszy plon.Są powody do mruczenia…

  7. ~Ola

    Dobrze, że jesteś! Zapraszam na forum ludzi poszukującyh Woli Pana, rozeznających swoje powołanie jak również ludzi, którzy już odczytali swoje powołanie, i szukamy własnie Ciebie: osoby świeckiej jak również konsekrowanej, abyś nas wspomogła słowem ale i modlitwą – http://powolaniowapomoc.p2a.pl/ Do zobaczenia na forum!

  8. ~Andrzej

    Drogi Ojcze! Czadowy blog!!! Sorry za ten młodzieżowy język, ale naprawdę czadowy. Coś mi się zdaje że sobie Ojciec skarb w niebie gromadzi….:)

  9. emilka7zb@vp.pl

    To prawda że trudno utracić a niekiedy coś zerwać nagle ze względu na pana Boga. Ale potem…Jak się już człowiek zrobi taki pusty to sie szybciej napełni panem Bogiem :)Z serdecznym pozdrowieniem z przedsionka (przedsionek-duszy.blog.onet.pl)

  10. ~fr. Piotr

    Czytam komentarze na Twoim blogu i jakoś zatęskniło mi się za moją ojczyną: naszą wspólnotą, ośrodkiem, młodzieżą, dziećmi, ludźmi którzy odwiedzają nasz klasztor… A przecież dopiero od kilku dni jestem w USA… Przyglądam się ludziom, którzy tutaj przyjechali “za lepszym jutrem”. Wydają mi się jacyś zaganiani, samotni… coś chyba ofiarowali ze swego życia…, ale czy dla Boga? On to wie…Myślę o tym, czy ja mogę i coś lub Kogoś im ofiarować? Przeczuwam, że z tym pytaniem powrócę…, a może pozostanę z nim do końca życia?PS. Długo nie pisałeś nowych postów… brak czasu?

    1. Tomasz

      Nie chodzi o czas. On się zawsze znajdzie. Sam wiesz… Tak naprawdę to nie wiem dlaczego sobie odpuścilem? Na teraz w glowie mam chyba inne myśli. Wracaj, Bracie do domu! Wszyscy Cie pozdrawiają!

  11. ~ewa

    Myślę,że każdego życie , jest darem Bożym.A więc ja nie chcę wyrzekać się,niczego co przeszłam ,utracić tego co zdobyłam/ciężką mozolną konsekwentną pracą/ również nie chcę.Zdobyłam wiele,zbyt wiele, by o utracie mógł decydować człowiek.Nie chcę człowieka sędziego,bo …chyba nie ufam mu.

  12. ~Biedronka

    Patrząc przed siebie zastanawiam się: ile jeszcze zostanie mi zabrane? Tak? a ile Ojcu będzie dane…też tak mówiłam i mówię tyle razy w ciągu dnia…Trochę się różnimy, ja będąc mężatką- Ojciec kapłanem.Ojciec ciągle ma swoją miłość w sercu, ja także, ale jakże okupioną cierpieniem.Ojciec zapewne także i wyrzeczeniami.Oddać siebie by zyskać Chrystusa.To ciągle doskonalenie miłości przecież.Każdy z nas traci , by coś zyskać.Ja straciłam czwórkę dzieci, męża,doświadczam zdrady codziennie(mąż żyje w konkubinacie), tracę oddech codziennie zmagając się z rzeczywistością zastaną, Ojciec zapewne też traci coś co boli w głębi duszy a przyciąga widzeniem i czuciem tej ziemi,chociażby przyjaźń osób śmierć bliskich, jak ten Sławek wspomniany w poście czytanym już przeze mnie wcześniej, ale oboje wzmacniamy się komunią z Bogiem.To każe wzrastać w miłości.Bo taka miłość kosztuje dużo wyrzeczeń, pragnień, ale jest zbudowana na skale.Nie zburzą jej fale oceanu, nie podmyją jej fundamentów.Tomaszu, Ty wiesz o tym lepiej niż ja.Znasz głębiej treść Pisma Świętego.Ja chodzę po omacku i szukam tych słów Boga intuicyjnie, przewracam mokre kartki Pisma i czytam jej treść na wyspie nieznanej ,czując ból i rozkosz ciepłego słońca, brzegu, piasku…Kartki Biblii schną..To jedyna księga życia zabrana przeze mnie na wyspę a czy bezludną? Oj chyba nie….Jest nas tu więcej, coraz więcej tych rozbitków życiowych….

  13. ~Biedronka.

    Rozumiem, że luty jest krótkim miesiącem, ale żeby jeden post? Przy całej wrażliwośći Ojca, chyba jednak rozumiem dlaczego?Wskakuję teraz w lekturę miesiąca marca 2007…ale Ojciec mi wykupił wakacje 2008 roku? Ale czy ja zapłaciłam za nie?Jeśli uznać moje komentarze za zapłatę, to jesteśmy kwita ;)))

Skomentuj ~Tomasz Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.