jak Jonek jeździł BWP-em
Cuda… Czasem spektakularne, kiedy nie ma żadnych wątpliwości, że to, co się dzieje, dzieje się ponad poziomem ludzkiego pojmowania, a czasem prawie niewidoczne, ledwo uchwytne, proste. Patrzę na swoje życie i próbuję dostrzec wydarzenia, kiedy siedząc w zdumieniu odnosiłem wrażenie, że to właśnie Pan Bóg kreuje przede mną rzeczywistość. Było ich kilka. Pamiętam, że zawsze szukałem racjonalnych wytłumaczeń. Próbowałem zrozumieć, pojąć, wytłumaczyć. Kiedy jednak zawodził rozum z pomocą przychodziła wiara. Dopiero na jej poziomie wiele spraw nabierało sensu.
Na kazaniu podczas porannej Eucharystii usłyszałem historię Jonka, który jeździł Bojowym Wozem Piechoty. Tyle, że bojowy wóz nie był prawdziwym bojowym wozem, lecz starą polską Nysą i nie działo się to na poligonie, ale na zwykłej polnej drodze z dziurami po kolana. Finał był taki, że ów BWP pędząc z prędkością ponad 100 km/h niefortunnie wjechał w stającą na polu suszarnię tytoniu. Wszystko legło w gruzach. I suszarnia i Nysa. Pasażerowie ledwo wydostali się z płonącego auta. Na szczęście cali i zdrowi. Wszyscy przechodzący drogą przechodnie w zdumieniu kiwali głowami twierdząc zgodnie, że to cud!
Cuda rzeczywiście się zdarzają. Wcale nie trzeba kusić losu, igrać z życiem, czy wystawiać Pana Boga na próbę, żeby się o tym przekonać. Być może wystarczy tylko wnikliwe a zarazem proste spojrzenie? Niekiedy sama codzienność mnie zdumiewa. I coraz częściej też brakuje mi na nią racjonalnych wytłumaczeń.
natsheroldka@vp.pl
Cuda… wielki był ten jaki zafudował mi Bóg 16.06.2006 – wiarę :)
Tomasz
Amen!
~Kłosu
Musi mieć Ojciec niezwykłą tę codzienność, pod każdym względem ;]Pozdrawiam ^^
Tomasz
Ona u wszystkich jest niezwykła. Trzeba ją tylko taką zobaczyć :)
~MM
Cud stworzenia świata, cud narodzin, cuda natury, itd. Niektórzy każdą chwilę życia nazywają cudem. Może mają powody.Uwierzyłabym w cud gdybym ……. i ………, ale jak znam życie (swoje) to… nie ma cudów ;), nic z tego. Kurczę, to chyba fajne, mieć świadomość czy przekonanie, że coś stało się dzięki „interwencji” Boga. Takie poczucie, że jednak ktoś czuwa i coś co pewnie wzmacnia wiarę i zaufanie… Ech… A Jonek… po prostu mógł mieć szczęście. Chyba, że szczęście to też cud.
Tomasz
Jonek rzeczywiście szczęście miał. I ci, co z nim jechali też. Wiesz, może pies pogrzebany jest w naszych oczekiwaniach? Może spodziewamy się tego, co i tak nigdy nie nadejdzie, bo nadejść nie może. A przez to zwykłe sprawy, też przecież cudowne przelatują nam przez palce?
~MM
Doceniam te małe cuda, chociaż nie nazywam ich cudami, a raczej albo pięknem przyrody, albo ludzką życzliwością. Zależy co mnie w danym momencie zachwyci czy zdziwi. Ale cud (przynajmniej dla mnie) to właśnie coś co miało być niemożliwe, a się stało. He, he… o jednym cudzie myślałam, że to byłoby prawdziwe nawrócenie i mój „powrót” do Kościoła… ale… tu się zgadzam, są rzeczy, które nigdy się nie wydarzą, bo nie mogą. Czyli nie ma cudów! Więc „użyjmy dziś żywota wszak żyjem tylko raz…” – wieczorem Ojca zdrowie!
Tomasz
Dzięki! W Kościele przecież jesteś. To fakt. Jeśli chodzi o wiarę, Pan Bóg szanuje człowieka i jego opory, by wierzyć mocno. Rzadko zdarza się, by kogoś trafiła w głowę betlejemska gwiazda. Choć takie wydarzenia czasem też miały miejsce. Na to bym jednak nie czekał. W każdym razie, jeśli człowiek chce uwierzyć, to w końcu uwierzy. Duża część inicjatywy leży po naszej stronie :)
~MM
Aż gwiazdy betlejemskiej nie wymagam ;) Dobre :)))
~łysenko
no teraz Jonek ma szczęście, że ma nas… i my jego…
~Tomasz
Prawdziwe szczęście! :)
~creedka
no tak, cuda sie zdarzaja, tylko jedni za wszelka cene probuja doszukac sie w nich jakiegos zrzadzenia losu, czeogs materialnego co je spowodowalo, a inni po prostu dziekuja Bogu za to, ze nas nimi obdarowuje…tak czy inaczej dobrze, ze sa, bo czasami w beznadziejnej sytacji tylko wiara w cuda powoduje, ze wciaz jest w nas jakas iskierka nadzei;)
Tomasz
Niewątpliwie tak jest. Krytyka rozumu też się przydaje, bo nie wszystko można wytłumaczyć w kategoriach racjonalnych.
~http://mojemilczenie.blog.onet.pl/
Nigdy nie mogłam zrozumieć, jak to jest, że kiedy wydarzy się coś nieracjonalnego, ale pozytywnego to mówi się, że był to cud Boga.Ale kiedy równie nieracjonalnie stanie się tragedia to już On nie miał z tym nic wspólnego.
Tomasz
Tragedie rzadko dzieją się w sposób nieracjonalny. Przyczyną zazwyczaj bywają ludzkie decyzje. No, chyba, że ktoś świadomie zajmuje się np. okultyzmem. Biblia mówi o Bogu, że jest Miłością. Miłość nie może czynić zła.
~http://mojemilczenie.blog.onet.pl/
Miłość nie może czynić zła- zgadzam sięA obojętność wobec zła?
Tomasz
Myślę, że Pan Bóg nie jest obojętny na zło. Nie może jednak nic zrobić ponieważ dał człowiekowi wolną wolę. Szanuje nasze wybory, niezależnie od tego, jakie są. Na świecie ludzie czynią zło, nie Pan Bóg.
~http://mojemilczenie.blog.onet.pl/
A co ze złem, które nie jest dziełem człowieka? Co byś powiedział mieszkańcom Haiti? niezmienne prawa raz ustanowionej przyrody? w które Bóg też nie może ingerować?Nie może zmieniać zła czynionego przez ludzi- bo wolna wola, ani świata, bo w swej stałości nie może zmienić,niczego co raz ustanowił. Czy jest więc bezsilny? Ale w cuda może jednak ingerować, nawet wbrew zasadom. Mimo szczerych chęci nie umiem tego poukładać. I pewnie trochę mi w tym przeszkadza moja własna historia. Trudno się pogodzić z czymś, czego nie można zrozumieć.Zwłaszcza jeśli kazda próba zrozumienia,kończy się tylko oskarżeniem o brak wiary..
Tomasz
Pewnie podobnie, jak Ty – ja również wielu rzeczy nie rozumiem. Zresztą, niektórych nawet nie próbuję, bo zbyt małą mam głowę. Oskarżanie Pana Boga też niewiele pomoże, zresztą, przecież to nie Jego wina, tylko tych, co źle postępują. A niemożliwości wybaczenia, brakiem wiary bym nie tłumaczył. Wtedy też można popaść w pułapkę. Wiara może i wiele tłumaczy, ale nie załatwia wszystkiego.
~mamiszon
„Biblia mówi o Bogu, że jest Miłością. Miłość nie może czynić zła”. To jest rewelacyjne stwierdzenie! Zamyka wszystkie dywagacje
~maretka
Kilka takich cudów wydarzyło się również i w moim życiu. Ale myślę teraz o tym, jak pewnie wiele musiało się wydarzyć i takich, o których nawet nie wiem. Myślę, że kiedyś się o tym dowiemy. A pędzić samochodem tez mi się zdarza, ale to tylko w ekstremalnych sytuacjach :)). tak to spokój i zupełna nuda ;).
Tomasz
Dlam mnie niekiedy cudownym bywa przekonanie, że Pan Bóg chroni mnie przede mną samym :) Podczas jazdy autem też.
~Kłosu
Myślę, że nasz stosunek do Boga wpływa na nasze rozumienie cudu. Tak jak ktoś wcześniej napisał – jedni będą dziękować, drudzy doszukiwać się, jak to się stało… Ale głównie chodzi tu właśnie o dostrzeganie cudów dnia codziennego. Widzę to na moim przykładzie: życie bez Boga=cudów nie ma, życie z Bogiem=każdy uśmiech, ciepły gest skierowany do mnie jest wielkim darem i małym cudem! :)Pozdrawiam! ;)
~serducho
no i trach. kolejny trafiony zatopiony… historia rodem z beznadziejnego romansidla: on i ona, poznali sie, pokochali, zareczyny, data slubu ustalona, wszystko zaklepane… i co? i guzik… :( spodobalo sie Panu Bogu zawolac jego do siebie… a jej tak jakby troche swiat sie zawalil… :(( i tak sie sklada ze ta ona to… to moja siostra jest :( i w takiej sytuacji JAK dostrzec Milosc Boza i Bozy plan w jej zyciu?? :(((
Tomasz
Nie wiem. Szczerze współczuję Twojej siostrze. Ja też nieoczekiwanie straciłem w podobny sposób bliskie mi osoby.
~Dis
To był, oczywiscie, zwykły splot okoliczności. Cud jest wtedy, gdy np. kompletnie niewidomy odzyska wzrok albo komuś odrosną odrąbane kończyny.
Tomasz
Dla jednych zbieg okoliczności, dla innych – jednak cud.
~Alba
No, to ja tu zacytuję Pascala – „istnieją dwie skrajności: uznawać wszelkie zjawiska za cudowne, odrzucać wszelką cudowność.” Gdyby cuda zdarzały się nam codziennie, powtarzalnie, przestalibyśmy dostrzegać ich niezwykłość. Jednakże i mnie zdarzyło się w życiu kilka zdarzeń, które bez przesady mogę uznać za cuda (niewierzący mają na to takie wygodne, choć niczego nie wyjaśniające określenie „zbieg okoliczności”:)). Kiedyś wyszłam bez szwanku z wypadku samochodowego, w którym samochód został zupełnie sprasowany… Modliłam się na Jasnej Górze, martwiąc się pożyczką, której nie miałam z czego oddać – i gdy tylko wyszłam z kaplicy cudownego obrazu, podeszła do mnie jakaś kobieta i bez słowa wręczyła mi potrzebną kwotę… Po jednej z operacji cierpiałam tak bardzo, że wydawało mi się, że jestem w piekle i że moje ciało płonie żywcem. Kapelan szpitalny, który przyszedł mnie zobaczyć (bo podobno bardzo „pobożnie” wrzeszczałam) obiecał że będzie się za mnie modlił (choć uważałam się wtedy za wojującą ateistkę:)) i że za trzy dni ból na pewno minie. Stało się tak, jak zapowiedział… Ot, takie miłe „drobiazgi.” :)www.cienistadolina.blog.onet.pl
Tomasz
Nie zawsze więc to, co się dzieje można wytłumaczyć zbiegiem okoliczności.
~a_
… chyba ze trzy lata mnie tu nie było :) idę nadrobić zaległości w czytaniu
Tomasz
A ja w pisaniu :)