kilka słów o samotności cd.

Według Mertona „droga do znalezienia samotności wiedzie przez ból, pragnienie, smutek, ubóstwo i łaknienie. Człowiek, który doświadczył prawdziwej samotności – pisze dalej Merton – jest pusty, jakby był ogołocony przez śmierć. Przekroczył wszelkie granice. Nie ma już żadnych dróg, po których mógłby iść dalej. Jest to kraina, której środek jest wszędzie i której obwodu nie ma nigdzie”.

Ponownie zabrałem się do lektury „Nowego posiewu kontemplacji”, T. Mertona. Dzięki niemu kiedyś dotarłem aż na pustynię. Oczywiście nie tyle w sensie geograficznym, co duchowym. Jednak fizyczne doświadczenie samotności „na pustkowiu” spotęgowało we mnie siłę duchowych przeżyć. I chociaż od tamtych chwil minęły już ładne lata, dokładnie pamiętam, czego wtedy doświadczałem. Ogołocenie, pustka, uczucie własnej małości i nędzy, samotność… przeplatały się we mnie nieustannie. Większość ludzi normalnie ucieka od tego rodzaju doznań, we mnie natomiast coraz bardziej podkręcały pragnienie doświadczenia ubóstwa totalnego. W czymś takim najlepiej poznajemy prawdę o nas samych. To, kim jesteśmy, ile potrafimy znieść, na ile jesteśmy odporni, ile mamy w sobie miłości… Dużo dowiedziałem się wtedy o sobie.

Teraz, z perspektywy minionych lat myślę, że kraj na Wschodzie był bardziej potrzebny mi, niż ja jemu.

a to Polska!

Właśnie wróciłem ze Starostwa Powiatowego. Jak się chce rozpoczynać remonty, to nieźle trzeba się przy tym nachodzić. Od jednej dykasterii do drugiej. Szczególnie wtedy, kiedy sprawa rozbija się o obiekty zabytkowe. A takim właśnie jest nasz dom (dla ciekawości napiszę, że historią sięgamy do połowy XIV wieku). Projekt gotowy, firma wynajęta, połowa rzeczy już leży w magazynie… Mieliśmy zacząć jeszcze we wrześniu, tymczasem już kończy się październik… Jak przyjdzie prawdziwa zima, to dobiero się zacznie! Trzeba będzie poodłączać niektóre obiegi CO. Zrobi się trochę chłodniej. Zresztą, i tak ciągle wydaje mi się, że mieszkamy w …lodówce (sic!). Kilka dni temu temperatura w mojej celi spadła poniżej 10 stopni. Dobrze, że chociaż sami potrafimy tworzyć ciepłą atmosferę.

oddział XII

Szpitalna pogadanka o ludzkich strachach.
Czego tak naprawdę się boimy, przed czym ciągle uciekamy, z czym nie mamy odwagi się mierzyć? Strach w człowieku może przybierać różne formy. Od uczucia obawy i niepokoju do przerażenia i paniki. Strach może paraliżować, ale równie dobrze może dawać dobry stymul do przezwyciężenia tego, czego się boimy. Jako ludzie mamy zdolność do wyolbrzymiania rzeczywistości. W swoich fantazjach piszemy scenariusze i kręcimy z nich filmy, których później sami nie chcemy oglądać. Tworzymy fikcję, odrealniony świat ludzkich projekcji i wyobrażeń. Strach odbiera człowiekowi poczucie bezpieczeństwa, wprowadzając w stan ciągłego zagrożenia.
Wydaje mi się, że mamy w sobie zbyt mało ufności.

kilka słów o samotności

Całkiem niedawno przeczytałem u Mertona:
 
“Wielką pokusą współczesnego człowieka nie jest fizyczna samotność, ale zanurzenie się w masie innych ludzi, nie ucieczka w góry lub na pustynię, lecz w wielkie, bezkształtne morze braku odpowiedzialności, jakim jest tłum”.
 
Kiedy spoglądam na rzeczywistość spoza klasztornego muru modle się cicho: Panie, spraw, żeby wciąż mi sie chciało chcieć…