angielski pacjent
– R., jak Twoje samopoczucie?
– Dobre, dobre.
– Podobno byłeś na urlopie…
– Byłem, byłem.
– No i jak Ci minął ten czas?
– Dobrze, dobrze.
Siedząc z boku uważnie przysłuchiwałem się rozmowie.
Dialogi na cztery nogi – pomyślałem. Co miesiąc przyjeżdżamy do ulubionego psychiatry po pakiet lekarstw i ciągle to samo.
Anna niezgrabnym charakterem pisma wypełniała kartę zdrowia i kontynuowała rozmowę.
– Lekarstwa bierzesz regularnie?
– Tak, tak.
– W nocy dobrze sypiasz?
– Sypiam, sypiam.
– A głosy jeszcze Cię niepokoją?
– Nie, nie.
– Czyli możemy pozostać przy tych lekach?
– No, no.
Kilka niedbale zapisanych recept. Szczery uśmiech. Uścisk dłoni i życzenie miłego popołudnia.
Wizyta u lekarza, niczym lekcja historii klasycznej z piosenki Kaczmarskiego.
O pamiętnikach Juliusza Cezara i lapidarności stylu. A niektórzy mówią mi, że to ja wyrażam się lapidarnie! Cóż, pewnie nigdy nie byli z R. u psychiatry.
~Nobody
Najwidoczniej nie…Dobrego dnia! :*
~martusia569@buziaczek.pl
hihi no raczej nie byli :)
~sia-ka
hiii ;) ten R. nie był za bardzo rozmowny… / na pewno nie byli…
~ak
Ja odnoszę wrażenie ,że pacjent niekoniecznie chciałby pozostać przy jakichkolwiek lekach, lub nie jest przekonany o ich leczniczej mocy.Wyczytałam to z jego odpowiedzi.:)Wszystkim przecież wiadomo, że lekarstwa nie myślą :)Może powodują jakieś niepokojące skutki uboczne?Polubiłam pacjenta R.Polecam jedno z opowiadań Isaaka B.Singera pt.”Ginter Głupek”.o wielkiej madrości bohatera.Lekarka powinna chyba też porozmawiać z osobą towarzyszącą pacjentowi R ?Bezradność i bezbronność wymaga tego.
~Tomasz
Niestety nie ma już innego wyboru…
~Inka
Cóż za uroczy ten pacjent…
~Margarithes
hello… tylko kilka dni mnie nie było:) i coś o lapidarności stylu wypowiedzi mogłabym napisać, ale się powstrzymam, a R.życzę nieustającego uśmiechu:)
~Tomasz
Dzięki za życzenia. Oczywiście je przekażę :)
~fungi
Prostota formy, lapidarność wypowiedzi i ujęcie tematu. To mnie urzekło. Jednak mimo to…Angielski pacjent – świetna powieść – to jedna z najbardziej tajemnicza postać – ciężko poparzony mężczyzna, podający się za Anglika… Hana otacza go troskliwą opieką… czyta mu książkę, która może być kluczem do poznania jego przeszłości…może lapidarność wypowiedzi niezwykłego pacjenta R. stopniowo powraca i odkrywa jego mroczną tajemnicę…
~Tomasz
Rzeczywiście dobra powieść i dobry film. Dlatego i nasz pacjent jest angielski
~Chislon
Ubóstwo lub bogactwo drugiego człowieka jest w takim stopniu dla nas dobrym doświadczeniem, w jakim potrafimy przyjąć je z MIŁOŚCIĄ.Cieszę się, że lekarz wydał „wyrok” skazujący na życie. A odrobina dbałości, to tylko „miłuj … jak siebie samego” – mówi Pan.Pozdrawiam serdecznie :-)
~Tomasz
Lekarz rzeczywiście uratował mu życie. Nie tylko tabletkami.
~Krysia Dwa
Byłam z pacjentką J. u psychiatry . Scenariusz jak wyżej. Nie wiem, bo może to wcale nie była pani doktor tylko jakiś komputer /robot zaprogramowany na pisanie recept. Pani psychiatra nie spojrzała na pcjentkę J. – nie miała czasu…..chęci…potrzeby….Z góry wiedziała wszystko o chorobie – w końcu miała zapisane to w karcie. Zresztą nie bylo czasu na „pieszczenie ” się z pcjentka J. – poczekalnia zapchana była XYZ-etami a ona miała jeszcze tyle papierków do wypełnienia. A po każdym pacjencie obowiązkowy papieros w ubikacji..Cóz praca z nerwowo chorymi… Recepty wypisane – to dobrze – na miesiąc spokój. Jak się czuje pacjentka? Lepiej , gorzej? Jakie to ma znaczenie skoro leki te same….innej drogi leczenie nie widzę – wydają się mówić psychiatryczno- bezduszne oczy. Pacjentka J. i tak szczesliwa – znów przez miesiąc ma spokój… Psychiatra o bezdusznych oczach mieszka na mojej ulicy. Widze przez okno jak wraca zmęczona z pracy. Ciągnie noga za nogą. Głowa pochylona, ramiona skurczone. Nie widać oczu.Ani uśmiechu. Chciałoby się zapytać „Jak się pani czuje? Lepiej? Gorzej? Śpi pani w nocy? Glosy słyszy? Tabletek starcza? ” Pani psychiatra wybrała trudny zawód Powołanie takie miała. Ludzim pomagać chciała co sobie w zyciu nie radzą , co w mózgu im się jakos poprzestawiało….Taki miała cel, taki zamiar…Coś nie wyszło…nie sprawia jej to satysfakcji… No cóż- jutro wstanie nowy dzień, chorzy rozsiądą się na krzesełkach, zajmą miejsce w długiej kolejce. Będą czekać trzy, cztery godziny.Mają czas….Pani psychiatra spóźni się jak zwykle….Co tam, choćby się pospieszyła i tak to chorym nie pomoże….Im nie potrzeba jej czasu tylko tych cholernych tabletek…..
~Tomasz
Masz rację. Psychiatrzy bywają różni. Z drugiej strony jednak sami pacjenci przychodząc po pomoc do psychiatry, proszą by im przepisał tabletkę. Leczenie farmakologiczne zdecydowanie mniej kosztuje niż psychologiczna praca z pacjentem. Wiem coś o tym, bo pracuję w tej branży.
~Krysia Dwa
Pewnie tak, pewnie ma Brat lepsze rozeznanie..ja widzę to w z pozycji małomiasteczkowego społeczeństwa, gdzie po domach i wiejskich chatach chorych coraz więcej…tabletki jednak sa najlepszym sposobem , chyba załatwiają podstawowe oczekiwania…Psycholog? Nikt go nie proponował. Chyba , że prywatnie. Tylko kogo na to stać…Jak zwykle wszystko ma dwie strony…I wszystko opiera sie o pieniądze, niestety….
~jeden z nich
Dobry tekst. Jak dobrze jest spotkać człowieka…a tak ich mało…
~www.jazzgott.blogspot.com
słuchałem go. poukładał sobie w głowie schemat. pełen błędów, ale to jego przemowa, jego zdanie. ma do tego prawo. zapytał co o tym sądzę. ale nie słuchał. mówiłem jak do ściany. zrezygnowałem. nie potrafię rozmawiać ze ścianą.
slodka_pyza@op.pl
tak, tak :-DpozdrawiamPyZa :-)
~Biedronka.
A takich angielskich pacjentów mamy coraz więcej i najgorsze jest to, że są to najmłodsze roczniki, już te ze szkoły podstawowej.Co dalej będzie…Smutno mi Boże! Być a nie mieć!!!