umykająca codzienność
Pojechałem do miasta oddać do naprawy zegarek. Pasek się zerwał i wyczerpała się bateria. Chyba przyzwyczaiłem się do życia z poczuciem czasu. Pewnie dlatego, że ciągle za czymś gonię. Mało jest chwil, kiedy świadomość umykającej codzienności przestaje mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Czasami tylko, kiedy gdzieś wyjadę, np. na urlop potrafię cieszyć się tym, co mnie otacza bez ukradkowego spoglądania na zegarek.
Kiedyś znajoma zapytała: W klasztorze to czas pewnie się zatrzymał?
Odpowiedziałem: Za murami klasztoru czas zatrzymuje się tylko… czasami!
~Dusiek
w zupełności się zgodzę z tą odpowiedzią… jest to jednak zupełnie inny czas ;)
Tomasz
Życie za murami klasztoru też ma swoją dynamikę :)
~Dusiek
jasne, ale jest ona wypełniona Bogiem… i to jest w niej piękne ;)
~Kłosu
Oooch! Wszędzie mi przypominają o uciekającym czasie… A matura tuż-tuż ;PNajlepiej żyć chwilą, ot co ;)Pozdrawiam :D
Tomasz
Żeby tylko potem nie było: znów za rok matura :)
~nats
bo ja wiem? :D w zeszłym roku była moja studniówka i matura, teraz studia, ale znów studniówka i matura (dla odmiany z historii, bo poprzednio tak panicznie balam się matmy, że z historii zrezygnowałam xD )
~Palabra - http://niedowiarstwomoje.blogspot.com
Jakoś tak to już jest. Gdy człowiek ma poczucie obowiązku – to stara się dyscyplinować sam siebie, zerka – mniej lub bardziej ukradkiem – na zegarek. W ekstremalnych przypadkach – pędzi na łeb na szyję, żeby jak najszybciej, jak najwięcej, wyrobić normę, być lepszym w statystyce, zarobić na premię… Pytanie – warto? Najlepszy przykład – że nie – to Mariusz Łukasiewicz, twórca Lukas Banku. Stworzył Lukasa, kładł podwaliny od Eurobank. Nacieszył się nimi? Nie, w 2004 zmarł na zawał w wieku 43 lat. Warto się spieszyć – o ile jest do czego. Kasa to nie wszystko.
Tomasz
Przy okazji dzisiejszej ewangelii zastanawiałem się co jest moją mamoną? Wszystko wydaje się ważne, ale też bez niektórych ważnych rzeczy tak samo można żyć. Nie wszystko jest potrzebne do zbawienia.
~Nobody
A ja nie noszę zegarka – leży sobie ładny w szufladzie biurka. ;) A to dlatego, że robiąc na studiach notatki, przeszkadzał mi on w pisaniu (piszę lewą ręką i na tej samej noszę zegarek) i oddzwyczaiłam się od niego. Oczywiście mogłabym go przełożyć na drugą rękę, ale dziwnie bym się czuła – kwestia przyzwyczajenia. ;) Nie oznacza to oczywiście, że obchodzę się zupełnie bez czasu – mam go przecież także na komórce. :)W ogóle to takie dziwne, bo kiedyś, lata temu, to właśnie ja byłam „zegarynką”. Zawsze nosiłam zegarek i podawałam godzinę innym. :) Jak widać czasy się zmieniają… ;) Zresztą pewnie jeszcze wrócę do swojego zegarka, kiedy choćby pójdę do pracy, o ile nie będę miała w niej za dużo odręcznego pisania. :PAle generalnie tak na co dzień nie zwracam uwagi na płynący czas (w sensie, żeby ciągle go kontrolować) – pewnie dlatego, że mam go teraz w nadmiarze. :)Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! :)
Tomasz
Ja, niestety, w nadmiarze go nie mam. Pamiętam jednak, że zegarek kupiłem kiedy byłem już w seminarium. Wcześniej nie był mi potrzebny. Wniosek z tego, że w klasztorze życie pędzi :)
~makosia16
Zapytano mnie dzisiaj czy się spieszę i czy mam czas.odpowiedziałam, że nie wiem; mam dużo spraw ale robię tak jak bym na wszystko miała czas – będzie tyle zrobione na ile siły pozwolą i ile zdążę do północy :).Przystanęłam; warto było. Oczy błyszczące radością zapłatą za poświęcony czas… to działa iskierki zabłysły i u mnie…
Tomasz
Masz po prostu dystans do czasu. Ja niekiedy odkładam sprawy na później. Później jednak okazuje się, że też nie ma na nie czasu.
karolina242@poczta.onet.pl
Ja na studiach zginęłabym bez zegarka. I on właśnie boleśnie mi uświadamia, że nic nie stoi w miejscu, że upływa mi życie stanowczo za szybko…
Tomasz
Kiedy studiowałem też miałem takie wrażenie. Teraz może więcej mam dystansu, ale i tak czasami mam poczucie, że robię rzeczy, które miały być zrobione wczoraj :)
~creedka
ładnie ujęte…”czasami” ;)trzeba nam chyba więcej dobrych i pięknych chwil, bo to przecież w takich właśnie momentach życia czas się zatrzymuje…
Tomasz
Ostatnio przeżywałem coś takiego, kiedy siedziałem na dachu :)