spotkanie po ciemku
jak często trzeba tracić wiarę
urzędową nadętą
zadzierającą nosa do góry
asekurującą
głoszoną stąd dotąd
żeby odnaleźć tę jedyną
wciąż jak węgiel jeszcze zielony
tę która jest po prostu
spotkaniem po ciemku
kiedy niepewność staje się pewnością
prawdziwą wiarę bo całkiem nie do wiary
Ten poetyk księdza Twardowskiego był pierwszą refleksją jaka weszła mi do głowy zaraz po przebudzeniu. A to z powodu nocnych konwersacji z M. i myśli, które wczorajszego wieczoru bez ładu i składu plątały mi się w spuchniętej mózgownicy. Jak często trzeba tracić wiarę…
Pamiętam, jak na początku studiów seminaryjnych świat mi się zawalił. Przez to, że poukładałem go po swojemu. Runął na pysk zbity! I sporo wody w mieście nad Wisłą musiało upłynąć, zanim uporządkowałem go od nowa. Wiara…
Przejechałem z nią przez wiele trudnych zakrętów. Wiele razy wylatywaliśmy z trasy. Leżała połamana na szpitalnym łóżku, błąkała się po omacku w ciemnym tunelu, nie wiedząc jak z niego wyjść, w trudnym terenie traciła orientację, by i tak, mimo wszystko, wyprowadzić mnie na prostą.
Dla mnie ona jest prawdziwym spotkaniem po ciemku. Spotkaniem, w którym więcej czujesz, niż wiesz. Relacją, w której bezsens nabiera sensu. Tylko wciąż jeszcze wiarą niedoskonałą… bo ciągle przewraca się do góry nogami, kiedy kogoś szlag trafia.
~Nobody
Wiara – temat rzeka… Często się nam wydaje, że już ją mamy, że już osiągnęliśmy w niej doskonałość, a potem nagle… Okazuje się, że nic bardziej mylnego. Zawsze znajdzie się coś, co podetnie nam skrzydła i doprowadzi do bolesnego upadku… I znów trzeba od nowa ją w sobie budować… Choć chyba z czasem i doświadczeniem, przychodzi to coraz łatwiej. Czy jednak będzie ona kiedyś doskonała (tu, na ziemi)?Panie, przymnóż nam wiary!Amen…Dobrej niedzieli! :*
Tomasz
Z doskonałością pewnie jest tak, jak ze ściągnięciem gwiazdki z nieba. Możesz wdrapać się względnie wysoko, ale to i tak będzie, że jesteś zbyt nisko :)
~Nobody
Zgadza się. Podoba mi się to porównanie! :))Serdecznie pozdrawiam! ;)
~stokrotka
Ja jak tylko za bardzo liczę na siebie i zapominam, któ jest Panem życia i codzienności, prędko tego żałuję. A mimo to, często ta moja wiara jest taka słaba, tak łatwo upaść, a potem zostaje mitylko żałować, bo czasu nie cofnę.
Tomasz
Żal żalem. Ważne jest to, co z niego wynika.
~anika28
moja wiara coś się pogubiła na którymś z zakrętów, i jak na razie się mijamy… choć jeszcze w oddali gdzieś się tli światełko, a.
Tomasz
Czasem można jeszcze wrzucić na wsteczny. Może się znajdzie… :)
~anika28
coś marny ze mnie kierowca :( a.
~martusia569@buziaczek.pl
eh…moja tez sie gubi…
Tomasz
Życie… :)
jobrzoza
Mądrze napisane… :) Zwłaszcza podoba mi się, to swierdzenie, gdy bezsens nabiera sensu… W takim spotkaniu po ciemku potrzeba ufności… By iść dalej, mimo powątpiewań i zniechęcenia, mimo lęku…Pozdrawiam i życzę mocnej wiary! :)
~Tomasz
W bezsensie pozostaje juz tylko sama ufność.
~Cholito
Tak; która odnajdzie sens… ;)
~Margarithes
:)
~picasso
Trafne i niebanalne rozmyślanie.POZDRAWIAM
~Tomasz
Takie, jak życie!
~Kasia
mam 16 lat… mało? może i mało… ale już myślałam, że to co poukładałam (wydawałoby się, że dobrze…) zostanie i będzie trwało… będzie ład i pomnażanie wiary… ale nie ;( niestety nie… nadzieja? a co wtedy, gdy brakuje ufności?
Tomasz
Wiek nic nie znaczy. Każdy ma swoje zawirowania, na swój wiek, na swoje możliwości. I nigdy nic nie jest ponad. Wiesz, dziś jest tak, ale jutro może być inaczej. Mój świat walił sie wielokrotnie i wielokrotnie układałem go od nowa. Zresztą, nieustannie coś się w nim wali. Pewnie dlatego, że układam go po swojemu. Jeśli jednak zniknie nadzieja, życie stanie się bezsensem. A trudno tak żyć. Prawda?
~sia-ka
Prawda… / tylko, ze ja próbowałam ułożyć życie właśnie jak Chrystus chce i nie wiem czy On naprawdę chciał tego, co zrobiłam… czy dobrze zrozumiałam :(
~www.moje.blogi.pl
Twoja notka, kilka innych, msza, czytanie kazanie, mogłabym powiedzieć, że to wszystko dało mi ” w kość” mojej wiary.Ciekawe co z tego wyniknie :-)
Tomasz
Czekam więc na dobre wiadomości :)
~www.moje.blogi.pl
Na razie walczę. :)
~kwiaciarka
W zagubieniach , zakrętach ….przychodzą mi wspomnienienia chwil „mocnego trzymania za rękę” ….uronionych łez, czy ….nawet „cudów” rozwikłania tego co …niemożliwe …..
Tomasz
:)
~Krysia Dwa
Apostołowie też wierzyli do czasu..a potem pod Krzyżem ..kto pozostał….i Potem kiedy Zmartwychwstał….znów zaczynali wierzyć, opowiadali sobie o znakach, Tomasz – ten niewierny dotykał ran…..Na jak długo starczyło im tej ich wiary,,,,ile jeszcze potrzebowali znaków gdy na zawsze znikł im z oczu…. Ludzie czekają na znaki, do dziś czekają , szukaja ich żeby wierzyć, żeby sens ich wiary był bardziej wiarygodny, by ufnosc nie okazała się dziecięcym zauroczeniem jak bajką….jakies sensacyjne wydarzenie ściaga tłumy, opowieści podawane są z ust do ust….Cuda, znaki….ludzie potrzebują ich wciąz nieustannie….Przybywa do miasta biskup, papież–tłumy, wiawaty, euforia….Spotkanie z Bogiem. Płacz, machanie chusteczką, drżenie serca….Jest Znak – jest On Bóg posród nas…. Kościół powszedniego dnia. Znak – Bóg w Eucharystii blisko, na wyciagnięcie reki, zespala się z toba, jest Tobą…czy drżysz? Czy ten Znak jest dla Ciebie oczywisty, przejrzysty….Rozglądam się po ławkach….Kilkanaście osób. Chustki starych kobiet jak przycupniete gawrony. Szept jak cichy pergamin zapisanych ksiąg. Za murami tysiące słów nieważnych, pustych, kolorowych . I te tu u stóp Krzyża, „Jezu ufam Tobie” …. Rozglądaasz się po świecie, pytasz, gubisz się, włączasz wsteczny bo strach spojrzeć tam gdzie On czeka, gdzie jest….. Wpatrujesz się w kawałek Białej Hostii – samotna łza oczyszcza serce . Wpatrujesz sie w tę Biel, Widzisz ślady krwi i cierpienia. Widzisz siebie w Nim. Klękam jak żebrak z wyciagnietymi rękami….Wtulam się w Jego ramiona… Na ulicy światła, samochody, w barach roześmiane twarze, w domach ulubione seriale….W kosciele ja – zbuntowana, zaplatana, rozdarta, zraniona …I On – czekający- przebaczający…..Mogłabym nic nie napisac tylko jak przedstawić ciszę? To jest moja wiara….
~Biedronka.
skaczę po postach, dlaczego przeskoczyłam tutaj dzisiaj? W dzień Przemienienia Pańskiego? jeszcze przed chwilą byłam w październiku 2006 roku i czytałam tam słowa postu a teraz tutaj…to tylko mój ruch klawiszy na kompie, ale jaki oświetlony skoro wiedział, że mam dzisiaj wypożyczyć z biblioteki Whartona „Niezawinione śmierci”, to takie skojarzenie do „Ptaśka” którego czytałam wcześniej a który się przewija także w słowie tego postu.Dzisiaj już sierpień 2008 roku.Post jest z 07 października 2007 roku.Jeszcze przed chwilą byłam w 2006 roku też w październikowym poście…czy zatem czas nie ma znaczenia? Dlaczego tak długo szłam Ojcze , by powiedzieć Bogu-Wierzę, nic nie dzieje się przypadkowo.Ja tylko odwiedzam siebie w tym filmie życia .Tomaszu ile jeszcze dróg mam przebyć by uwierzyć, skoro tak namacalnie widzę, czuję? Ja ciągle dotykam twoich ran Panie, to boli , mała wiara ciągle….która była, a która boli w tym widzeniu drogi…”Ile jeszcze dróg przed nami, gdzie początek a gdzie kres…śpiewa w radio teraz ktoś tam, to chyba Dominika…..słucham i piszę…ktoś kto wierzy we mnie tak, jak nikt… Niewiele mamy w sobie, niewiele dał nam świat. Gdzieś odnajdziemy kogoś, kto odkryje całą prawdę w nas…wiem jak trudno jest uwierzyć , kiedy wszystko traci sens….”śpiewa Dominika Gawęda w radio…Czy jest możliwe to co ja odczuwam teraz?
~Biedronka.
Boże mój, przed chwilą pisałam o poezji Twardowskiego w poprzednim poście,po moim dzisiejszym przebudzeniu też jakoś mówiła wyraźniej, stąd te mrówki wspomniane tam i ślimaki….Rok później te same słowa kreślisz Tomaszu Ty przeze mnie…A może to dobry Bóg wkłada je w moje czucie, widzenie życia.Tak samo napisałabym o połamanych kończynach, przetrąconym kręgosłupie po zawirowaniach mojego życia, ciemnym tunelu i wierze która bardziej czuje niż wie…Tak, teraz upewniam się , na pewno nic nie dzieje się przypadkowo….Czy ja Ciebie znam Tomaszu, tak jak Roberta? Niemożliwe a jednak możliwe staje się to co niemożliwe….nie znając w rzeczywistości czuje się sercem i duszą wypowiadanych słów.One wrastają w nasze jestsestwo tu i teraz bez bariery czasu…niewiarygodne….
~Biedronka
Po omacku, po ciemku widzimy jasność przejrzystą….
~Biedronka.
Po omacku, po ciemku, szczerzysz zęby w uśmiechu, mnichu to mnie przerasta! A ty dobrze o tym wiesz, kocham te mury klasztorne, są takie nieludzko ludzkie, jak się po nich wdrapuję, jak na te nagie, nie osłonięte skałki szczytu Mnicha w Tatrach…