odnowiona przestrzeń

Siedząc na podłodze przyglądałem się pomalowanym wiosennie ścianom mojej celi. Oliwka dojrzewająca w promieniach słońca. Miło jest mieszkać w przestrzeni, która napełnia spokojem i pogodą ducha.
Dwa tygodnie temu minęło dokładnie cztery lata odkąd tu przyjechałem. Jak do tej pory, w mojej „karierze” zakonnej, to najdłuższy okres bez przeprowadzek. A mieszkałem w różnych miejscach. Na wschodzie Polski, na południu, potem na zachodzie… Był też czas kilkuletniego pobytu za granicą w świecie pełnym absurdów, w którym przeprowadzałem się dwa razy. Potem, cztery lata temu, przyjechałem tutaj. Początkowo z myślą, że tylko na chwilę, na kilka miesięcy… no… może rok – nie dłużej! Potem jednak, w wyniku niepisanego układu związanego z pracą, szkoleniem i rozwojem naszych inicjatyw miałem zostać do roku 2008. Teraz jest późna wiosna 2009 i wciąż tu jestem… Okazuje się, że chyba zaczynam zapuszczać korzenie, przed czym kiedyś podświadomie mocno się broniłem. Dlatego też kartony, materac, śpiwór i survivalowa skrzynka w bagażniku auta mocno wpisały się w moje życie. Wiele z nich jednak pozostało nadal. Sporo rzeczy wciąż trzymam w kartonach i dalej śpię w śpiworze i na materacu. Trochę z braku przestrzeni w mojej celi, a trochę z przyzwyczajenia, z którym naprawdę mi dobrze.
Siedzę na podłodze i myślę sobie – niby to samo, ale jakoś inaczej. Zaangażowałem się w pracę, w kolejne inicjatywy, poszedłem do szkoły, mam zainteresowania i pasje, które mogę rozwijać, i najważniejsze – mam braci i przyjaciół. W świecie wokół mnie ciągle coś się dzieje. Zaskakujące odkrycia, nowe doświadczenia, zmiany… Nie zawsze jest fajnie, ale przecież nie chodzi o to, by zawsze fajnie było? Prawda? Mimo wszystko, i tak, dziś jest zupełnie inne, niż wczoraj, a jutro ciągle nęci nowizną. Świat pełen barw. Tylko z pozoru czasem szary…

Możesz również polubić

47 komentarzy

  1. natsheroldka@vp.pl

    panta rei :) fajna taka codzinność, ale 4 lata śpi ojciec w śpiworze, naprawdę jakby ciągle w gotowości by iść dalej… by patrzeć ciągle przed siebie potrzeba niezłej siły woli… i wiary, że On już drogę przygotował :) a w czasie drogi dobrze mieć towarzystwo, jak ojciec pisze “Przecież do Nieba nikt nie wybiera się w pojedynkę!” Pozdrawiam xD

    1. Tomasz

      No tak, rzeczywiście w gotowości :) Pewnie gdyby było trzeba zebrałbym kartony i wyruszył w drogę. Jednak prawdę mówiąc już mi sie nie chce. Podobno pragnienie stabilizacji przychodzi z wiekiem. Na szczęście młody jeszcze jestem, więc może bym się jeszcze przełamał. Ale póki co na przenosiny sie nie zanosi.

      1. ~I'm me.

        Zawsze dla urozmaicenia można się przenieś spod jednej ściany celi pod drugą ;) :D Tak żeby nie wyjść z wprawy ;)

      2. natsheroldka@vp.pl

        że młody to widać, po tym jak ojciec pisze, całkiem luźno i otwarcie, mam wrażenie, że tego często brakuje osobom już w wieku średnim :P

        1. Tomasz

          :) Na szczęście nie jestem jeszcze zgrzybiały :)

          1. natsheroldka@vp.pl

            Dzięki Bogu! ^^ Wielu łask, ma ojciec swój rok^^ Benedykt jest pomysłowy^^

  2. ~I'm me.

    To ja czekam na zdjęcie rzekomej celi :)Stabilizacja fajna rzecz, tylko czasami jakoś tak serce się wyrywa ku nieznanemu…

    1. Tomasz

      Cela nie jest rzekoma tylko rzeczywista :) Doświadczenie pokazuje mi, że w życiu o stabilizację trudno. Pomimo tego, że próbujesz zapuszczać korzenie. Myślę sobie, że nie jestem z tych, którzy stabilizację cenią ponad wszystko. Sczerze mówiąc, nie wiem czym jest stabilizacja. Mam jednak przeczucie, że gdybym ją posiadł, to ona by mnie zabiła.

      1. ~I'm me.

        Na stabilizację składa się nie tylko miejsce, ale i człowiek. Czasami wystarczy mieć przy sobie drugą osobę i ma się poczucie stabilizacji, mimo iż co noc śpi się w innym miejscu. Niejednokrotnie miałam wrażenie, że stałość pracy, zobowiązania, mieszkanie, etc. nas ograniczają, wrzucają w jakiś ogólny schemat, który przysłania nam widok na sprawy oczywiste i piękne. Nie wiem na ile jest to materializm, czy też konsumpcjonizm a na ile przywiązanie do ludzi i miejsc, ale ubóstwo pewnych zakonów w swym zamyśle ma jakąś prawdę życiową. PS: Wierzysz w reinkarnację?

        1. Tomasz

          Myślę podobnie. Trwałoś korzeni tak naprawdę w przeważającej mierze zależy od relacji. Kiedy w 2001 roku wyjeżdżałem z Polski najbardziej trzymały mnie relacje z ludźmi. Potrafią być mocniejsze, niż wszystko inne.W reinkarnację nie wierzę. Kiedyś sporo interesowałem się buddyzmem. Nawet przez długi czas mieszkałem wśród buddystów. Taka filozofia wydaje mi sie nieco obca. Wielu spraw nie rozumiem. Bliższa mi i bardziej logiczna jest chrześcijańska prawda o odkupieniu i uspraiwedliwieniu przez Chrystusa.

          1. ~I'm me.

            Dlaczego w takim razie zakon a nie inna droga?Złożyłeś już śluby, czy może jest jeszcze droga odwrotu? chociaż u Was chyba jest tak,że w każdej chwili możecie zrzucić habit.

  3. ~Margo

    :) korzenie nie są złe :)

    1. Tomasz

      Wiem, Margo. Wychodzi więc na to, że zaczynam dojrzewać. Teraz mam dwie opcje: albo ktoś mnie zerwie, albo sam spadnę z drzewa :)

      1. ~nats

        to jest ojciec jak owoce jogobelli :P

      2. ~Margo

        to będę się przyglądać :) dobrych wakacji Tomku!

        1. Tomasz

          Dzięki, Margo! Właśnie od wtorku zaczynam urlop :)Dobrego!

  4. dokad@poczta.onet.pl

    ja przez całe życie miałem “stabilizacje”, zapuściłem już te korzenie, ale chcę to zmienić, jeszcze chwilę czasu i wyruszę w podróż. nie wiem czy to dobrze czy źle. chcę, albo tego potrzebuję. zastanawia mnie tylko, w zasadzie to chcę się upewnić – sam postanowiłeś Tomaszu o tułaczce po świecie czy to był nakaz przełożonych.

    1. Tomasz

      To była moja wolna odpowiedź na wyzwanie :)

      1. dokad@poczta.onet.pl

        cóż… zaskoczyłeś mnie odpowiedzią. może kiedyś będzie mi dane poznać Twoją drogę. pozdrawiam serdecznie

  5. ~Duśka www.dormiglione.blogspot.com

    Od zapuszczenia korzenii nie da sie uciec… !! :) pomódl się za mnie, nerwy mi padają w trakcie sesji…

    1. Tomasz

      Ja swoje sesje egzaminacyjne mile wspominam. Piękny czas, sporo wolnego. Grunt to spokój. Dobrze będzie :)

      1. ~www.dormiglione.blogspot.com

        Czasu wolnego nie ma, nie w letniej. Egzaminów 9. W sumie c’e appena sperenza & contra spem spero :)

  6. ~Klara

    Fajny ten mnisi blog… Kojarzy mi się z chorałem gregoriańskim, mrówczą pracą benedyktynów przy kopiowaniu ksiąg, z ziołami bonifratrów… :-)

  7. kasiek28@poczta.onet.eu

    Szczęść Boże :) Zaglądam tutaj od kilku miesięcy i nie mogę przestać ;) Wspaniale Ojciec opisuje rzeczywistość :) pozdrawiam!ktos-gdzies-o-czyms.blog.onet.pl

    1. Tomasz

      Po prosu, patrzę i piszę :)

  8. ~Kasia biegnaca

    …nigdzie nie jest zawsze fajnie, ale i tak jak tak sobie czytam ten wpis, to mam wrażenie, że jest trochę reklamówką życia zakonnego ;) Bo i towarzystwo, i rozwój, i praca, i pasje, no i własny azyl;) Coś dla współczesnego kawalera, bo nie ma marudzących dzieci i wszędzie obecnej teściowej, hihiPozdrawiam! Biegnąca po falach

    1. Tomasz

      Nie tyle reklamówką życia zakonnego, co starokawalerskiego życia :) Na szczęście chyba jeszcze nie jestem zgrzybiały!

      1. ~kasia biegnąca

        chciałam napisać o starokawalwrstwie, ale ugryzłam się w język;) tzn. w klawiaturę;)aż dziw, ze jeszcze nie walą drzwiami i oknami chętni do takiego życia… ale kto wie, może zaraz zaczną;)Jeszcze nie jesień! proszę o grzybach nie pisać;)!

  9. ~Cholito

    :)))U mnie też dziś inne niż wczoraj (w końcu). I to nie dlatego, że wakacje się właśnie rozpoczęły – do mnie to chyba jeszcze nie dotarło… ;)Świat jest pełen barw, jednak trzeba mieć czyste spojrzenie na nie… :)Pozdrawiam ciepło! :)))

    1. Tomasz

      No tak, czyste spojrzenie…

  10. ~Biedronka

    Nie ścianom, chociaż te w ładnych kolorach;) ale trzeba przyglądać się też podłodze..tam niebieski koralik Karolci się poturlał…umyłam go pod tą umywalką z butami…zabrałam, bo zaczął blednąć w drodze…kamień to li tylko? Czy diament powie Andrzejewski…dla mnie ma wartość niebieskiego koloru.Też siedzę w pustej przestrzeni…ale mam koralik w dłoni…

    1. ~MY

      Nie kamień, tylko popiół i nie Andrzejewski, tylko Norwid.

  11. ~Nobody

    Przydałoby się trochę tej nowej przestrzeni, w ogóle przestrzeni… Chyba muszę się gdzieś wyrwać, bo zwariuję. Potrzebuję izolacji od innych, by pobyć trochę sama w samotności i poczuć wolność…Pozdrawiam wakacyjnie! ;)[Choć nastrój wcale nie wakacyjny…]

    1. Tomasz

      Dzięki! Wolność jednak jest afirmacją życia, a nie ucieczką od niego :) Trzymaj się, Nobody!

  12. ~kassia

    Dobrze jest czasem uciec, zabrać śpiwór, książki w kartonie i wyjść… Ale nie da się uciec od ludzi i ich problemów. Jak uciec od świata? Jak uciec od samego siebie?

    1. Tomasz

      Im mniej rzeczy masz, tym szybcie się spakujesz.Uciec od świata i siebie? To chyba niemożliwe. Kiedyś próbowałem, ale się nie udało :)

  13. ~creedka

    hmm a dlaczego akurat oliwka?

    1. Tomasz

      Planując odnowienie celi pomyślałem o czym soczystym i spokojnym. Myślę, że ten kolor taki właśnie jest. Poza tym bardzo lubię oliwki :)

  14. ~v

    dlaczego w karierze napisales w “”?? obserwujac z boku dochodze do innych wnioskow

    1. Tomasz

      W odniesieniu do życia zakonnego to stwierdzenie jest trochę przewrotne i ironiczne. W dawaniu siebie innym trudno mówić o karierze. No, chyba, że w świętość nazwiemy karierą :)

      1. ~v

        przeciez wiele osob do zakonu idzie dla kariery i w tych przypadkach nawet nie ma mowy zeby mowic o swietosci tylko o wolnosci, dalej nie skomentuje ….

        1. Tomasz

          Cóż, mam inne zdanie. Ty jednak możesz mieć swoje :)

  15. ~spb

    tekst “nie zawsze chodzi o to żeby było fajnie” bardzo często powtarza mój prorektor, ale tak czy siak, coś w tym jest :)pozdrawiamespebe.wordpress.com

  16. ~onaa

    przejrzałam bloga, zapraszam do mnie yourlady.blog.pl ;]wymienimy doświadczenia ;]

    1. Tomasz

      Obowiązkowo przejrzę.

Skomentuj ~Kasia biegnaca Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.