na orbicie

Znów wydawało mi się, że wylecę z orbity. Na szczęście do pionu postawił mnie telefon od mniszek. Chodziło o spowiedź, która wyleciała mi z pamięci. Egh! Szybko ubrałem więc habit i pobiegłem do pobliskiej wspólnoty monastycznej.
Widzę, że praca, w którą się wkręcam niekiedy powoduje, że zapominam o wielu innych rzeczach. Na szczęście ci, których to dotyczy w porę dają znać o sobie tak, że nie wszystko stracone.
Świadome życie – bo o to przecież chodzi – musi mieć swój plan. Na zajęciach terapeutycznych zawsze to powtarzam. A jednak i mnie czasem zdarzy się wylecieć w przestrzeń. No cóż, ważne, żeby się szybko zebrać i znów być z powrotem.
Tak więc i jestem!