jak pies z kotem

Siedziałem na ławce przed klasztorem patrząc jak Kiler z tym drugim, Białasem, co od kilku tygodni u nas mieszka, molestowali kota. Niezła zabawa. Kot wcale nie uciekał. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że nawet lubi takie pieszczoty. Dziwny świat…
Pamiętam, jak kilka dni temu poszedłem z Łukaszem do kotłowni obejrzeć krzyż, który mieliśmy postawić na rozstajnych drogach wśród pobliskich wzgórz. Kot siedział jak król na starym fotelu, a Białas, jak długi, leżał wyciągnięty na usmolonej sadzą kanapie. Niczego nie mogliśmy się dotknąć bo bez przerwy na nas warczał.
Co jest grane? – Pytałem sam siebie. – Już nawet we własnym domu nie można czuć się bezpiecznie! Wkurzyłem się i w końcu wygoniłem go z kotłowni.
Relacje… Tyle przecież od nich zależy…