tatrzański klasyk

O poranku poczułem jakby ktoś mi chlusnął wodą prosto w twarz. Morska bryza – pomyślałem. Ale nie! Nie może być! Przecież jesteśmy w górach. Spojrzałem w stronę wyjścia z koleby. Na zewnątrz szalała zawierucha. Mgła, deszcz i smagający nim we wszystkie strony wiatr. No tak, otwór pomiędzy skałami okazał się zbyt duży, by ochronić nas przed padającym deszczem. I jeszcze, na domiar złego, to właśnie ja spałem tuż przy wejściu.
Zacisnąłem zęby, żeby nie przekląć na głos, tylko półszeptem, by nie obudzić chłopaków. Rzuciłem okiem na swój śpiwór. Pomimo tego, że wieczorem przezornie owinąłem go folią NRC i tak z jednej strony był namoknięty.
Co za plucha! Szykowaliśmy się na całkiem przyzwoitą pogodę (sugerując się prognozą meteo dla baz NATO w Europie), a tymczasem wyszedł pospolity tatrzański klasyk.
Już trzeci dzień siedzieliśmy w kolebie pod ścianą, wyłażąc z niej tylko za potrzebą. I zamiast robienia użytku z sił we wspinaczce marnowaliśmy energię na omawianie strategii pt. co dalej?
Oczywiście nic z tego nie wyszło. Poza tym kończyło się jedzenie. W końcu spakowaliśmy plecaki i zeszli w dolinę, gdzie pogoda była bardziej przyjazna.
Wracając myślałem sobie, że po raz kolejny aura pokrzyżowała mi plany. Chociaż z drugiej strony może i w tym kryje się jakieś błogosławieństwo?
Przekonuję się, już po raz kolejny, że chęci i ambitne plany to zbyt mało. Potrzeba jeszcze pokory.

Możesz również polubić

10 komentarzy

  1. ~makosia16

    Witam :)Pogoda ostatnimi czasy lubi płatać figle. Doskonale jej to wychodzi. Moje wyżebrane dwa dni „urlopu” :( i plany prawie spalone na panewce.Jeden dzień z nosem przy szybie a na drugi pół godziny niebo nie płakało… a potem było mi wszystko jedno i wykonałam podstawowe zamierzenia w ogrodzie ( moje zajęcia zwyczajne) +- dodatkowa dawka bólu… i dobrze że padało ..

    1. Tomasz

      Czasem chce się dobrze, a wychodzi jak zwykle. Myślę, że jeszcze nic straconego. Pogoda teraz nie najlepsza, ale pewnie jeszcze się poprawi.

  2. ~MM

    Facetom w habitach to dobrze… urlopy i urlopy ;) Też czasem, kiedy coś mi idzie „nie tak” próbuję sobie to tłumaczyć, że może ustrzegło mnie to przed czymś niedobrym, albo, że przez to spotka mnie coś dobrego. O ile tego pierwszego nigdy się nie dowiem, to to drugie raczej się nie sprawdzało :( Dlatego teraz już na nic się nie nastawiam. Mniej rozczarowań :) A w ogóle co wy wszyscy z tymi Tatrami? Polska jest trochę większa ;) Np. Bieszczady (np. Bezmiechowa czeka :))), a przy okazji można przejechać przez miejscowość na Ł. i powiedzieć komuś „cześć” ;)No to miłych kolejnych urlopów, jeśli coś Ojcu jeszcze zostało :)

    1. Tomasz

      O Bezmiechowej nie zapomniałem. Chociaż tam wspinania jest niewiele. No, chyba że na Kamieniu Leskim :) Kiedy tylko będę w okolicy, na pewno się odezwę :)

      1. ~MM

        Ha, jest wspinanie, jest, tylko trochę inne, prosto w chmury :) „Oprócz błękitnego nieba, nic mi dzisiaj nie potrzeba”… chociaż oni „błękitnym niebem” nazywali zupełnie coś innego. Ale też związanego z „odlotem” ;)

  3. ~JJ

    szczęśliwi którzy nie spodziewacie się zbyt wiele albowiem nie będziecie zawiedzeni :))

    1. Tomasz

      No tak… Tylko najprostsze rzeczy nie przynoszą rozczarowań :)

  4. ~creedka

    to właśnie jest magia gór – uczą pokory i szacunku…ale jak to nie raz mi powtarzali, 'spokojnie… góry zaczekają’, więc mam nadzieję, że i Tobie jeszcze uda się w najbliższym czasie powrócić w Tatry i zdrobić zaplanowaną drogę:)

    1. Tomasz

      Też myślę, że zaczekają. W każdym razie mam już na oku wyjazd z w góry bardziej południowe. Tam o dobrą pogodę jest zdecydowanie łatwiej.

  5. ~v

    a gdzie u ciebie pokora??

Dodaj komentarz

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.