wyzwalająca przestrzeń

O poranku poczułem jak znów mimowolnie dopada mnie przeziębienie. Trzymałem się dzielnie przez wiele miesięcy. No cóż, chorobie trzeba oddać swoje.
Myślałem dziś o prawie. To tak w kontekście czytań z liturgii słowa.
Prawo jest po to, by normować życie społeczne. Potrzebne. Anarchia niczego dobrego w życie nie wnosi. Wręcz przeciwnie. Stwarzając poczucie wolności tak naprawdę skutecznie ją ogranicza.
Przypomniały mi się początki mojego życia zakonnego. Z jednej strony towarzyszyła mi radość, że wreszcie znalazłem to, czego przez długi czas szukałem, a z drugiej – uczucie, że wstępując do społeczności zakonnej pozbawiłem się wielu możliwości, które stwarzało życie w świecie. Przez jakiś czas biłem się z własnymi myślami. Czy naprawdę o to mi chodzi? Czy życie zakonne jest rzeczywiście tym, w czym mogę rozwinąć swoje młodzieńcze skrzydła? Miałem wrażenie, że przestrzeń, w którą wszedłem jest niewielka. Znikoma. Jest jak wąski korytarz, w którym trzeba się zmieścić.
Potem dopiero przyszło zrozumienie. Prawo rzeczywiście ogranicza. Zwłaszcza wtedy, kiedy patrzy się na nie, jak na zbiór nakazów i zakazów. A ja tak właśnie na nie patrzyłem. Kłócąc się z samym sobą odkryłem w końcu, że prawo wcale ograniczać mnie nie musi. Zobaczyłem, że zamiast nakazywać i zakazywać może po prostu stwarzać możliwości, w których można się rozwijać. Tak więc, żeby czuć się wolnym, wcale nie chodzi o to by chrzanić wszelkie konwencje, ale by popatrzeć na nie przez pryzmat możliwości, które dają.