poczytaj mi…

Po kilku, a może nawet po kilkunastu miesiącach przerwy postanowiłem wrócić do moich ulubionych książek. Po przyjeździe z urlopu, odczuwając potrzebę duchowej lektury, całkiem bez namysłu, spontanicznie, przeleciałem wzrokiem po grzbietach książek stojących na regałach w mojej celi i wziąłem do ręki jedną z nich…
Minione miesiące zupełnie wyautowały mnie z czytania tego, co dawało mi wytchnienie. Zaabsorbowany myślami o pracy, szkoleniach i Bóg jeden wie czym jeszcze, trochę z konieczności, a trochę z obowiązku pochłonięty byłem studiowaniem fachowej literatury psychologicznej. Teraz czuję, że przyszło zmęczenie. Moja głowa chyba uodporniła się na przyjmowanie naukowych pakietów wiedzy. Wiem, że to jeszcze nie koniec przedzierania się przez świat ludzkich ran, cierpień i lęków, jednak coraz intensywniej zaczynam odczuwać potrzebę duchowego wytchnienia. Poza tym mam na półkach trochę literatury, której jeszcze nawet nie liznąłem. A więc, do dzieła!