mimo wszystko

Siedzieliśmy obaj, tzn. ja i Śliwa, na poddaszu naszej terapeutycznej filiałki. Był wczesny jeszcze poranek. Patrzyłem jak promienie wschodzącego słońca wpadając przez niewielkie okno w dachu, zapraszały palące się na ołtarzu świece do frywolnego tańca. Chwila jednak była zbyt poważna na frywolność. Za moment miała dziać się Eucharystia. Nie mniej jednak chciało mi się wstać i tańczyć z nimi. Do utraty tchu, do zapomnienia! Do świętego zmęczenia…

Królewskie Miasto przywitało nas chłodem i siąpiącym deszczem.
Moja nieroztropność kiedyś mnie naprawdę zgubi – pomyślałem. Znów zbierając w pośpiechu rzeczy zapomniałem zabrać ze sobą czapkę. Zatem kto nie ma w głowie, ten dalej w niej nic mieć nie będzie! Wiatr wywieje z niej resztki poplątanych myśli tak, że w końcu pozostanie pusta. Zaciągnąłem więc na głowę kaptur, żeby uchronić się przed zagrażającym mi bezmózgowiem. Chłód był rzeczywiście przejmujący, a padająca mżawka tylko potęgowała uczucie wdzierającej się do wnętrza organizmu wilgoci.
Spacerowaliśmy ulicami miasta gwarząc o życiu. Konkretnie o tym, jak w zmyślny sposób potrafi płatać figle. Niekiedy coś robisz, starasz się, nie szczędzisz swojego zaangażowania i energii, a wszystko dzieje się całkiem na odwrót. Albo kiedy indziej chcesz dobrze, a tymczasem wychodzi jak zwykle. Czasem ktoś się nawróci, a czasem po prostu odejdzie… Dlaczego tak jest? Może problem tkwi w nieustannym, często podświadomym szukaniu siebie? A może, jak mówił Forest, życie jest jak pudełko czekoladek? Nigdy nie masz pewności, jaka ci się trafi.
Takim sposobem dotarliśmy w końcu do parkingu, gdzie dwie godziny temu zostawiliśmy nasze auto.
– Jedziemy do domu! Mimo wszystko!
– Mimo wszystko… – Odparłem z nutą melancholii w głosie.

Dwa dni później siedziałem w swojej celi ze spuchniętą głową i kilogramem smarków w nosie.
Życie… – Pomyślałem. Najpierw je dostajesz, potem tracisz… a potem…, potem znów odzyskujesz… I tak w kółko, aż właściwy skrypt prawidłowo zapisze się w plikach mózgu.
Dobrze, że chociaż, kiedy ja odpuszczam, mimo wszystko, Pan Bóg nie daje za wygraną.
No właśnie. Mimo wszystko…