bracie, ja mam kazanie na każdą okazję!
Mrużąc oczy wpatrywałem się w jaskrawe światło lampy.
– Rekolekcje… – Myślałem. – Dwa tygodnie napiętej pracy. W sumie 5 serii. W dwóch powinienem wziąć udział, a kolejne trzy muszę sam poprowadzić.
Moje myśli wirowały wokół nich niczym ćma wokół żarówki. Szukałem jakiegoś klucza, koncepcji, tematu, którego mógłbym się uczepić.
Zasadniczo nauki rekolekcyjne powinny dotyczyć refleksji o Panu Jezusie. Pomyślałem jednak, że to zbyt duży kwantyfikator. Niemalże worek, do którego można wrzucić wszystko. A skoro wszystko, to z pewnością dla słuchaczy niewiele z takich rozważań wyniknie. Jednym uchem wlecą, po czym zaraz się ulotnią tak, że po paru chwilach nie będzie po nich śladu. Potrzebowałem jakiegoś konkretu.
Nagle przypomniało mi się jak kiedyś, będąc na ostatnim kursie w seminarium nie mogłem pojąć, jak wychodząc na ambonę nieprzygotowanym można mówić bez końca? W prawdzie o wszystkim i o niczym, ale jednak bez końca. Nie mieściło mi się to w głowie, dopóki sam tego nie doświadczyłem. Znajdując się w podobnej sytuacji byłem zmuszony komentować fragment Ewangelii. Co rusz wlatywały mi do głowy nowe wątki. Każdy wydawał się być ważny, nad każdym chciałem się chwilę zatrzymać. Rzeczywiście w ten sposób mogłem mówić bez przerwy, tyle tylko, że z moich rozważań niewielki był pożytek…
– No tak, zasoby… – Westchnąłem. – Jeśli je masz, powinieneś poradzić sobie w każdej sytuacji.
Kiedyś byłem świadkiem zdarzenia, kiedy to podczas liturgii diakon przeczytał inny fragment Ewangelii, niż było trzeba. Patrzyłem na kaznodzieję. Był nieco zaskoczony i delikatnie zbity z tropu, ale umiejętnie potrafił wybrnąć z sytuacji.
W zakrystii po Mszy diakon tłumaczył:
– Ojcze, przepraszam za to zamieszanie. Pomyliły mi się kartki i opacznie przeczytałem inny fragment…
– Nie przejmuj się, bracie! Ja mam kazanie na każdą okazję!
~nats
Dasz radę bracie z tymi rekolekcjami! Mądrości Ducha Świętego w dobieraniu tematu i słów. :)
Tomasz
Dzięki!
~Nobody
Rzeczywiście o Panu Jezusie można mówić [i słuchać/czytać :)] bez końca, bo to temat rzeka, który ciężko wyczerpać. ;) Tym trudniej jest znaleźć coś odpowiedniego na temat rekolekcji – tak wiele spraw można poruszyć, a tak niewiele czasu… [Nawet jeśli są to kilkudniowe rekolekcje. ;)] Tym bardziej, że nie chodzi o to, żeby jak najwięcej powiedzieć, ale żeby trafić do ludzkich serc i umysłów, by ich poruszyć i skłonić do refleksji nad swoim życiem i wiarą… Choć ja akurat lubię, jak ksiądz dużo mówi i porusza wiele wątków, bo to też daje szersze spojrzenie na daną sprawę. A warto widzieć i wiedzieć więcej! :)Pewnie rzeczywiście przy niektórych tematach można mówić bez końca, zwłaszcza jak działa Duch Święty i sam nam podpowiada. :) Zresztą gdy się dużo czyta i rozmyśla i ma to wszystko w głowie, to rzeczywiście poruszając 1 temat, można uwolnić lawinę innych z nim powiązanych. :) Nie wszyscy ludzie jednak lubią długie kazania. [Choć w sumie jeżeli nie chce im się słuchać, to po co przychodzą? W końcu kazania i nauki są dla nich głoszone i to im powinno zależeć, by jak najwięcej z nich wynieść. Choć oczywiście wiadomo, że ilość nie zawsze idzie w parze z jakością… ;)]Co do kazania na każdą okazję, to przypomniało mi to pewną anegdotę, którą usłyszałam od swojego wikariusza. Otóż: Pojawił się nowy ksiądz na parafii i podczas niedzieli wygłosił piękne kazanie. Wszyscy go chwalili i dziękowali za tak dobre kazanie, zachwytom nie było końca. ;) W następną niedzielę ów ksiądz znów wygłosił kazanie – to samo. Ludzie byli trochę zdezorientowani, ale pomyśleli, że pewnie się pomylił i zapomniał, że o tym już mówił. W kolejną niedzielę było jednak to samo. W końcu podeszli do niego parafianie i mówią, że ma ładne i dobre kazanie, ale ileż można słuchać…? A na to ksiądz: „Dopóki się nie nawrócicie!” :D Czyli jak widać wystarczy 1 dobre kazanie… ;)Heh, trochę się rozpisałam w tym temacie, ale to dlatego, że też w jakiś sposób jest mi on bliski. Bo i ja (3 tygodnie temu) pisałam kazanie, które nawet zostało przeczytane w kościele. ;) Wiem, jaki to trud – i to nie tylko ze znalezieniem myśli przewodniej (to niejako podpowiadają nam czytania niedzielne), ale i później przy pisaniu. Ja nawet nieraz gdy wiem, co chcę napisać, to jednak mam trudności i jakoś wszystko tak łatwo i gładko nie idzie. Być może to dlatego, że człowiek chce, by jak najlepiej ono wypadło i trafiło do ludzi i tak się na tym skupia, że się niemal trzęsie nad każdym zdaniem. ;) [No może trochę przesadzam… :P]W każdym razie życzę światła Ducha Świętego i wielu sił fizycznych i duchowych w przygotowywaniu i prowadzeniu rekolekcji! :)Z Bogiem! <><
Tomasz
Dawno niczego podobnego nie prowadziłem i stąd pewnie te nabite niepewnością refleksje. Zresztą, Pan Bóg i tak ma swoje drogi. Najbardziej dotyka wtedy, kiedy się tego nie spodziewamy.Pamiętam rekolekcje, które musiałem głosić w obcym języku. Nie władałem nim super dobrze, a jednak po konferencji, czy nabożeństwie ludzie podchodzili do mnie i chcieli rozmawiać, bo jakieś słowo ich poruszyło. Dziwiłem się temu. Ale rozumiałem też, że nie była to moje zasługa…
~Kłosu
Co to dla Ojca? Da Ojciec radę :DZ modlitwą ;)
Tomasz
Co to dla mnie? Pewnie nic :)Nie pierwsze to rekolekcje, które prowadzę i zapewne nie ostatnie.
~MM
„Ja mam kazanie na każdą okazję”. Niezły ten ojciec. Zachowanie zimnej krwi i umiejętność wyjścia z nieoczekiwanej sytuacji… zawodowiec (Leon :) Kazanie bez końca? Pewnie można, ale chyba lepiej coś takiego sprawdza się w dyskusji, i to jeszcze z grupą o podobnych zainteresowaniach, wtedy można coś zanotować, potem do tego wrócić, zastanowić się, a w kościele… podobno dorośli ludzie skoncentrowani i uważnie słuchający są przez ok.15-20 minut. Zresztą powinna się liczyć jakość, a nie ilość. Nigdy nie zapomnę księdza, który już bardzo dawno temu wygłosił kazanie, też jakoś w okresie Wielkiego Postu, które składało się z 3-4 zdań. Zanim wszyscy zdążyli przyjąć wygodną pozycję do słuchania, on zakończył je jakimś pytaniem i wyszedł. No, to było zaskoczenie… pewnie dlatego do dziś to pamiętam. Zdarzenie, bo treści już nie. Ale to naprawdę było już baaaardzo dawno :) A Ojciec… spoko, będzie dobrze :)
Tomasz
Zimna krew i zasoby. To recepta na kazanie na każdą okazję. Kiedyś się na tym przyłapałem. Chcąc się jednak rozwijać, trzeba poszukać czegoś więcej. Dziś, kiedy mówiłem, proboszcz nazwał moje kazania duszpasterskimi. Uśmiechnąłem się łobuzersko :)
~creedka
hehe, dobre :]co do rekolekcji, uda sie…nawet z chaotycznych kazan mozna czasami wyniesc niby tylko jedną. myśl, ale czasami tak ona zapada głęboko w pamięci i „męczy”, że więcej słów nie potrzeba…3mam kciuki i daj znać jak będziesz kiedyś prowadził jakieś rekolekcje w Kra… chętnie przyjdę posłuchać ;)
Tomasz
Jasne, że można wziąć coś dla siebie! A do Krakowa na rekolekcje póki co się nie wybieram. Nikt mnie jeszcze nie zaprosił. Może kiedyś… Dobrego!
~Morgana
Witam.Byłam świadkiem licznych pomyłek w klasztorze. Niestety nie każdy jest tak wyrozumiały, jak ów kaznodzieja, przełożony.Czlowiek, to istota omylna, zatem i „wpadki” się zdarzają, także księżom.Trzeba umieć wyjść z sytuacji obronną ręką.Zapraszam- u mnie zawsze w niedzielę refleksje na temat wiary, kościoła. Jutro o egzorcyzmach.Miłej soboty .Pozdrawiam serdecznie.http://slowa-potrzebuja-ciepla.blog.onet.pl/
Tomasz
Do tego jednak jest potrzebna inteligencja i błyskotliwość :)
~?????
I TY masz kazanie na każdą okazję tylko zbyt emocjonalnie podchodzisz do tego… Trzymaj się tego, że to nie są Twoje pierwsze rekolekcje ani ostatnie…A wpadki…ludzka rzecz…
Tomasz
Zawsze pewnie mógłbym coś powiedzieć, bez względu na okoliczności :) W każdym razie mam tak, że nie powinno się odstawiać lipy.