wyglądając przez okno

Powiem szczerze. Coraz mniej mam ochoty na pisanie. Kilka dni temu pomyślałem nawet o sprzedaży komputera. Zwłaszcza, że w życiu codziennym nie wykorzystuję go zbytnio. Niekiedy tylko trafiają mi się jakieś prace wymagające profesjonalnego sprzętu i dostępu do internetu. Ale przecież komputerów mamy pod dostatkiem. Jeśli będę potrzebował maszyny, to przecież i tak sobie poradzę. Poza tym niewielką mam celę, w której kombajn pod nogami i siedemnastocalowy monitor na biurku zajmują niemało miejsca. Kiedy je wyniosę, myślę, zrobi się więcej przestrzeni.
Zacząłem już szukać potencjalnych kupców, jednak coś mnie przed tym powstrzymuje. Decyzja więc, jak każda, zapewne wymaga przetrawienia. Zobaczymy co czas przyniesie.
Przy okazji adwentu różne myśli rodzą mi się w głowie. Bardziej i mniej radykalne. Jedno umiera a drugie się rodzi. Chciałoby się przez radykalizm nie zamęczyć siebie i innych, ale też i zbytnio nie odpuścić sobie.
Jak dobrze, że mam normalną codzienność. Poza niewielkimi tylko zaburzeniami, od czasu do czasu.
Patrząc na to wszystko uzbrojonym w dystans okiem, mimo wszystko, myślę sobie, gdybym w życiu czuł się tak pewnie jak w ścianie, to było by naprawdę coś!