spacer Biedronki

Siedziałem na ławce przed klasztorem z talerzem zupy w ręku. Zupa pomidorowa, dobra zupa! Przypomniał mi się dom rodzinny. Krzątanina mamy, moje powroty ze szkoły i kuchenne zapachy. Mama lubiła wymyślać różne potrawy. Przepisana do zeszytu domowa książka kucharska była ich pełna po brzegi. Pamiętam jej oczekiwanie, w niepewności i w napięciu: czy będzie nam smakowało? Pomidorowa zawsze mi smakowała…
Odłożyłem talerz na bok i mrużąc oczy wystawiłem twarz do słońca. Wokół było cicho. Delikatny wiatr muskał mi twarz, Kiler leżał pod moimi nogami, a kot wygrzewał się na słońcu. Z oddali dolatywały tylko strzępy śpiewu maszerujących jak ułani pielgrzymów i delikatny tupot bosych nóżek Biedronki spacerującej po moim blogu…