rzeczywistość

Siedziałem na skalnej płycie prażąc się w słońcu. Błękitne bezchmurne niebo lśniło nade mną. Leżący wokół śnieg odbijał promienie słoneczne sprawiając, że nawet w goglach musiałem mrużyć oczy. Wyjąłem z plecaka termos, aby spełnić łyk orzeźwiającej kawy, którą zaparzyłem przed wyjściem ze schroniska.
Błogość… – pomyślałem. – Dobrze jeśli nie musisz o niczym myśleć. Czysty umysł! Zresztą, w górach zawsze mam czysty umysł. Praca, problemy, codzienne troski zawsze zostają na dole w dolinach.
Wokół nie było nikogo. Schronisko, z którego wychodziłem o poranku też było prawie puste. Widziałem tylko kilku narciarzy wybierających się na pobliski stok.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziło południe. Jednak jakoś wcale nie chciało mi się ruszać w drogę. Gdyby można było zatrzymać czas zrobiłbym to bez wahania.
Ale cóż, nic z tego. Czas ma to do siebie, że ciągle płynie i nie sposób go zatrzymać. Wszelkie próby zatrzymania go są tylko iluzją, którą można się rozkoszować dłużej lub krócej. Ale to jednak nie rzeczywistość.
Spakowałem więc z powrotem termos do plecaka i poprawiłem zapięcia w rakach. Tak więc dziaby w dłoń i dalej w ścianę – pomyślałem. Życie, w przeciwieństwie do gór, nie będzie trwać wiecznie. A zostało przecież jeszcze tyle do zrobienia…