rakotwórczy poranek i warszawka
Przypominam sobie alpinistę Ryśka, który każdego poranka, tzn. przed jedenastą, przychodził na pole namiotowe z prymusem i paczką kawy w ręku. Miał zawsze podkrążone oczy i wszechpotężny grymas bólu wymalowany niemalże na każdym skrawku swojej twarzy. No i te jego przeszywające na wskroś słowa: Rakotwórczy poranek!
Dziś zaspaliśmy obaj. To znaczy ja i mój Anioł Stróż. Nie pomogły wieczorne wzdychania do nieba, ani tym bardziej ustawiona w budziku drzemka. Wstaliśmy o godzinę za późno…
Źle znoszę takie momenty. Zawsze przypomina mi się Rysiek. Czuję, że świat mi się zaczyna chwiać, i przez to wszystko muszę robić w pośpiechu. No bo co będzie, kiedy się naprawdę zawali?
Pojechałem do stolicy na konferencję. Ach! Warszawka… Z Janek do centrum jechałem prawie dwie godziny! Nie jestem przyzwyczajony do takich korków. W moim miasteczku ulice są prawie puste.
W drodze powrotnej przyszła mi do głowy refleksja: Może powinienem, przynajmniej na jakiś czas, dać swojemu Aniołowi wolne? Mam poczucie, że chłopina przy mnie nie wyrabia…
:)
Wolne Aniołowi??Wręcz przeciwnie – zatrudnić jeszcze dwóch, żeby się wymieniali!Pozdrawiam serdecznie :-)
Pomysł godny rozważenia. Pomyślę o tym.
Daj mu wolne, daj. Muszisz go oszukiwac, bo mnisi nie jeżdzą na konferencje.
Mój jeszcze wyrabia… I nadąża z budzeniem, ale… nie wiem jak długo wytrzyma ze mną :)Może jakiś urlopik dla Anioła byś jednak wymyślił… dla siebie też… ;)
Zostało mi jeszcze prawie dwa tygodnie urlopu. I wiesz, Laudem, to chyba dobra myśl. Porozmawiam z nim i może gdzieś się razem wybierzemy. Na pewno w miejsce, gdzie nie trzeba rano wstawać. :)
A potem świat będzie wyglądać nieco inaczej :)
Chciałbym, żeby tak było.
Przepraszam, wczoraj zapomniałam, ale pamiętałam… Franciszkowo :)
mi się zdaje, że tylko ludzie tu na ziemi mogą się zmęczyć…. więć Anioł pewnie ma aż za dużo sił, żeby pomagać. Może tylko wystarczy lepsza współpraca?
Oprócz Pana Boga, chyba wszyscy mają granice swojej wytrzymałości. Aniołowie chyba też… :)
tylko czy on zechce mieć wolne? ja mojego prawie co wieczór wysyłam na drugi koniec globu do mojego brata. W nocy większe szanse, że posłucha:)
Póki co nie skarżył się. Ale mam przeczucie…
na temat warszawki wiem co nieco. Byłeś tu wczoraj….. :(
Wiem, że wiesz. Ale naprawdę nie miałem czasu. Obiecuję dziś zadzwonić. Z uśmiechem!
Nie wysyłaj na urlop swojego Anioła, pewnie najlepiej jest mu przy Tobie… Anioły tak mają. Ale za zasypianie nie zrzucaj na niego odpowiedzialności. Wystarczy wcześniej kłaść się spać…
popieram post trzy_kropki
:)
Boże ! jak to łatwo zwalić swoje niedoskonalości na kogos innego…..Jaka to niewdzięcznośc za nieprzespane noce, chronienie przed upadkiem , powstrzymywanie od złego , wydostanie się z warszwskich korków…Gdyby nie Anioł Stróz mój kochany ojcze(?) Tomaszu to pewnie by ojciec(?) do domu szcześliwie nie dotarł…..A poważnie, nawet kiedy się zaśpi mozna powitać dzień radością i usmiechem – wtedy nawet Ci których jakos zawodzimy nie potrafią się gniewać i boczyć….Sprawdziałam – działa……Ja się uśmiecham…i mój Anioł Stróz takoż….;-))))))).
Tak taż było. Z radością! I mam też inne poczucie, że mimo wszystko ze sobą współpracujemy. Na maila odpiszę.
Myślę, że wyrabia….
zapomniałam, że mam Anioła!
Mi on sam o sobie przypomina :)
No tak. Tylko czemu zastanawiasz się nad daniem wolnego, właśnie w jego dniu? Akurat dziś musiałby mieć to już z urzędu zapewnione. Tylko…co byś wtedy ebz niego zrobił?
Odbyliśmy męską rozmowę. Jasne układy czynią przyjaciół. I mimo wszystko dalej jednak pójdziemy razem.
Czasami podobne myśli o moim Aniele przychodziły mi do głowy-co on się musi za mną( i ze mną;)) nabiegać,nazałatwiać.Ale wolnego mu nie dam :) Musiałabym wtedy dać wolne sobie,bo bez pomocy tego Bożego Gagatka padłabym na pierwszym zakręcie.Kiedyś,bardzo dawno przeczytałam takie słowa-modlitwę jednej poetki:”Boże dziękuję Ci za tego Gałgana – Anioła Stróża,którego mi dałeś i który codziennie porządnym kuksańcem w bok przypomina mi że muszę wstać”Pozdrawiam
Mi, zamiast kuksańcem, przypomina o wstawaniu dźwiękiem telefonu.
Tak! Nie wyrabia przy Ojcu ten anioł? A co ja mam powiedzieć o moim,co! Dzisiaj po nocnych rozmowach z mnichem na tym blogu, który raptem,hm… bagatela rok wcześniej nakreślił te słowa a które ukradkiem wykradam jednak i wkładam w swoje refleksje życia i czytam w chwilach mojego dnia, więc pochłaniam jej zawartość jak kawę i wino jednocześnie.Zapominam o jedzeniu,spaniu…Coś jest w tym blogu, zapachu slów na nim kreślonych, co tak uwodzi jaśminowo…Znowu te słowa jakby wyjęte z filmu Kolskiego…szukam połowy… Boże mój, to ciągle piękne jest, to dopełnienie słów we mnie….?Tak samo czuję pełnię, gdy przystaję na blogu Robertha i chłonę jego słowa modlitwy. Taka proza życia zamieniona w poezję słyszanych słów .Bóg jest obecny wśród ludzi,wszelkiego stworzenia,mam nadzieję, że większość ludzi odbiera to co ja, bo chyba trzeba być niewidomym, nic nie czującym człowiekiem, by tak obojętnie przechodzić przez życie i nie krzyknąć stój, uważaj ! Nadepniesz mrówkę, ślimaka a w nich też oddycha piękno Boga .Nadepniesz człowieka nieumyślnie…To poezja ks.Twardowskiego podpowiada życie…Bóg żyje słowem, obecnością swoją , czuciem wśród nas…Biblia na drodze do Ciebie Panie!