prawidłowość?

Deszcz, już prawie jesienny. Wracając z zajęć na „dwunastce” wpadłem na chwilę na izbę przyjęć pogwarzyć z psychiatrą.
Anna siedziała przy biurku wysłuchując telefonicznej relacji swojej starszej córki z rozpoczęcia roku szkolnego.
– Szkoła… – westchnąłem – Od ostatniego mojego pobytu w szkole minęło już prawie siedem lat! Pracowałem wtedy w liceum w charakterze nauczyciela religii. Ale to już historia.
(…)
Siedząc na ławce w podjeździe dla karetek rozmawialiśmy o… właściwie o wszystkim. O pracy, rodzinie, ślubie córki szefowej, naszych strachach i zachwytach, życiu… Pochłonięty rozmową nawet nie zauważyłem, że rozpadało się na dobre.
– Ten deszcz – pomyślałem wracając do domu – jest jak „prześladująca” mnie łaska, przed którą ciągle uciekam. Pojawia się nieoczekiwanie w różnych, często najbardziej zakręconych momentach mojego życia.
Dziś wydało mi się, że jest w niej jakaś prawidłowość. A może to tylko echo słów Anny, że nic nie dzieje się przypadkiem..?