pogawędki z niepokojem
– To życie… takie… Nie radzę sobie, mam wrażenie, że wszystko, w czym tkwię przerasta mnie. Początkowo myślałam, że kwarantanna… nic nadzwyczajnego, dwa tygodnie spędzone w domu, z rodziną… ale już nie daję sobie rady. Oboje z mężem jesteśmy zarażeni. Ja infekcję przechodzę bezobjawowo, mój mąż jednak trochę gorączkuje…
Ostatnio często myślę o nieprzewidywalności życia, o jego scenariuszach pełnych niewiarygodnych zwrotów akcji, o tym, na co nie mam wpływu i o sytuacjach, których nigdy nie będę w stanie przewidzieć. Każdego dnia na nowo, niemalże bez przerwy, mam poczucie zderzania się z tym, czego jeszcze w moim życiu nie było i czego do tej pory jeszcze nigdy nie przerabiałem. To nieustanne zaskakiwanie, zadziwianie, zmusza mnie do czujności i uwagi. Ciągle więc podejmuję próbę kontrolowania wszystkiego, co wokół się dzieje. Jednak moje zabiegi ogarnięcia zwariowanej rzeczywistości wydają mi się bardzo naiwne i śmieszne. Za każdym razem przychodzi też refleksja, że przecież nie tak miało być, że przecież nie tego chciałem. Błędny krąg zamyka się wzbierającym w środku uczuciem złości na siebie, że po raz kolejny wykazałem się niekompetencją i głupotą, które to znów prowokują mnie do trzymania ręki na pulsie, do kontroli, czego przecież nie jestem w stanie robić. I tak w kółko. Po prostu życie!
Jakiś czas temu, jeszcze na początku pandemii, zarejestrowałem dodatkowy numer telefonu na pogawędki z niepokojem. Ludzie dzwonią, więc z nimi rozmawiam. Opowiadają o swoich niepokojach i lękach, o przeżywaniu kwarantanny i o duchowych rozterkach w związku z ograniczonym dostępem do sakramentów. Coraz częściej jednak zastanawiam się, czy przypadkiem sam nie powinienem do kogoś zadzwonić.
Dodaj komentarz