po powrocie

Wchodząc do celi przeraziłem się bałaganem, jaki w niej panował. Otwarta szafa na ubrania, biurko zawalone stertą papierów, a na łóżku kupa porozrzucanych ciuchów. Pod umywalką jakieś buty, na parapecie porozkładane książki… Mieszkający tu mnich musiał chyba w pośpiechu pakować swoje rzeczy (sic!). Rzuciłem plecak na podłogę i uśmiechnąłem się pod nosem, łobuzersko. Zanim rozprostuję swoje obolałe kości, będę musiał jeszcze potrudzić się sprzątaniem. No cóż, widocznie w ferworze pakowania rzeczy na kilkutygodniowy wyjazd nie wziąłem pod uwagę tego, że kiedy wrócę będzie czekał na mnie spory kawał roboty.
A mówią – Polak mądry po szkodzie. W każdym razie może czuć się specjalistą jak w prosty sposób można skomplikować sobie życie.

Możesz również polubić

32 komentarze

  1. ~ak

    To luksus móc pozwolić sobie na takie zachowanie, tak może zachować się tylko ktoś ,kto nie musi inaczej bo ma pojedynczą celę :)Egh ,życie:)Po powrocie też wcale od razu nie musiałeś sprzątać aby się położyć :), wystarczyło odsunąć , przełożyć, zwalić :)I chyba nawet tak zrobiłeś, :) jeżeli nie to chyba nie byłeś wystarczająco zmęczony :)Egh, nie każdy ma taki luksus:)Mój syn też czasem traktuje swój pokój jak pojedynczą celę – po męsku !:))Gdyby nie ta pojedyncza cela to takie zachowanie byłoby chyba nie fair wobec innych ??

    1. ~Tomasz

      Jasne, posprzątałem później. Zycie we wspólnocie uczy myślenia nie tylko o sobie, ale też o innych.

  2. ~Biedronka.

    No cóż, burza życia wewnątrz nas(to ten zostawiony bałagan w celi) nie pozwala na dokładne sprzątnięcie łodzi albo celi swojej(serca)-błąd, bo gdy wymykamy się temu życiu i biegniemy na „wyspy szczęśliwe”, „wakacyjne podróże”łazęgujemy gdzieś tam, gdzie myślimy, że odpoczniemy od swojego bałaganu.Nic bardziej złudnego.Nawet podczas wakacji nie ma odpoczynku od Boga w sercu.To stan trwania zawsze w stanie łaski uświęcającej.Szczególnie wtedy trzeba uważać na spienione fale, ale jak się ma zostawiony ten porządek w sercu to i fala jakoś łagodnieje i chodzi się po morzu z Panem prawda?:)).To komunia z Panem przyjmowana w sercu łagodzi tę burzę.Ale ja Ojca nie podejrzewam o ten bałagan w celi.Ojciec go zostawił na potrzeby postu tych co toną na morzu.Biedny brat Zdrówko gdyby wszedł do tej celi:)))A może taka jego rola sprzątać tam gdzie bałagan widzi.Wszak ma na imię Zdrówko -takie przybrał imię w tym filmie.Ta notka wyłuskuje wszystkie zawirowania serca i lęki ludzkie, strach na drodze pielgrzymów chodzących także po morzu.To takie piękne Ojcze! Jak podana dłoń Piotrowi gdy tonie, to prawdziwe ludzkie spojrzenie na człowieka a jednocześnie Boże, bo przepojone miłością Bożą.Bardzo mądry i dobry jest Ojciec.Czy ktoś to już Ojcu powiedział? Zapewne Chrystus tak mówi Ojcu codziennie.Bo to jest najważniejsze w życiu tak naprawdę.Miłość bliźniego i ta pomocna dłoń na wzburzonym morzu.Pozdrawiam ! Najlepszym psychologiem jest Chrystus Ojcze:D.

    1. ~Tomasz

      A dziś właśnie czytałem na Eucharystii Ewangelię o tonącym Piotrze i o dłoni Pana. Co do brata Zdrówko, to nie dopuszczam go do swojego mieszkania, bo jeszcze poukłada mi na półkach rzeczy tak, że już całkiem stracę orientację :)

      1. ~Biedronka.

        No to Ojcze znowu zgraliśmy się czasem jakoś .Czy my mówimy jednocześnie?A może milczymy także jednocześnie. Zadziwiające;))) Nie otrzymałam odpowiedzi na pytanie: Czy ktoś już Ojcu mówił….

        1. Tomasz

          Może i mówił… Skromny jestem. Inny może by sie chwalił :))

          1. ~Biedronka.

            No i wymusiłam przyznanie się do dobrego serca.Ale paskudna jestem.A teraz mówię dobranoc!

            1. Tomasz

              Dobrych snów. Ja niestety zaczynam dyżur w ośrodku.

              1. ~Biedronka.

                „Ja przed Tobą otwieram wszystkie części nieba, odkrywam słońce…roztopić lód, rozkruszyć go „itd…nie wyłapałam wszystkich słów w radio,ale te przesyłam.tak gra teraz.Muzyka też jest odpowiedzią czasem.Zawsze mi gra tak cudownie w życiu, więc często słucham muzyki, ale teraz tylko w radio, bo nadal mam nieczynną kartę dźwiękową w kompie.Najpiękniejsza jest muzyka Psalmów płynąca w ciszy modlitwy. Teraz jest południe i płynie muzyka życia Psalmów także, wraz ze słońcem,ale może Ojciec śpi teraz to ściszam jej dźwięki, by i Ojciec odpoczął po dyżurze.Ale ta muzyka we śnie też jest piękna.Znowu mam powiedzieć dobranoc? Hmmm, a może życzyć dobrych snów?A może po prostu cichutko wymknąć się z tej celi dobrego oddechu, na palcach i dać odpocząć strudzonemu pracą wędrowcowi.Czy nakarmią Ojca , jak prześpi Ojciec obiad? Dosyć , po co ja się martwię, na pewno nakarmią …no to mykam na łąkę, w końcu biedronka jestem;)))

  3. ~psychologizm.prv.pl

    opis przypomniał mi o podobnym wyglądzie mojego w czasie sesji ;)Pozdrawiam gorąco :)kath

    1. ~Tomasz

      No witaj! Coś dawno Cię nie było. Bałagan był twórczy, bo zmobilizował do sprzątania :)

  4. ~Ania

    To nie jest bałagan! Ja to nazywam artystycznym nieładem, który pomaga uporządkować bałagan w mojej duszy. Wiesz, bałagan na zewnątrz, porządek wewnątrz ;) Oj kurczę muszę sie przecież jakoś usprawiedliwić, nie?

    1. ~Tomasz

      Rzeczywiście, to niezłe wytłumaczenie. Szkoda tylko, że w twórczym bałaganie trudno cokolwiek znależć :)

      1. ~Ania

        E tam! Niekoniecznie, ja mam wrażenie, że w tym swoim bałaganie wszystko potrafię znaleźć lepiej niż gdy mam porządek. A już całkowicie nic nie znajdę, gdy mi ktoś zacznie sprzątać. Dlatego zamieszkałam sama :)

        1. ~Tomasz

          No tak, w mieszkaniu solo ma się ten komfort. Pamiętam, że też się wkurzałem gdy ktoś poukładał mi książki na półkach tak, że potem straciłem orientację :) Czasem jednak chciałbym, żeby mnie ktoś wyręczył w sprzątaniu.

          1. ~Ania

            Też bym czasem chciała żeby czasem ktos posprzątał. Ta moja samotnia, ma tez swoje złe strony.. Brakuje kontaktu z ludzmi, więc zaszywam się w moim pomarańczowym fotelu, laptop na kolana, kubek kawy do ręki i buszuję po necie. Moja samotnia..

            1. ~Tomasz

              Kiedyś przez prawie rok mieszkałem w takiej samotni. Jak mówisz, i ona miała swoje dobre i złe strony. Z jednej strony pełna niezależność, a z drugiej nieobecność innych osób. Pamiętam, przyszedł taki czas, że kiedy wychodziłem z domu zostawiałem zapalone światło i włączone radio, żeby wracając mieć poczucie, że w domu ktoś na mnie czeka… Lubie samotność, ona wcale mnie nie męczy, odpoczywam w samotności. Ale potrzebuję też ludzi.

              1. ~MM

                „Ale potrzebuję też ludzi” no właśnie… i oni Ojca też potrzebują. I dlatego ta samotność jest odpoczynkiem, przyjemnością, a nie przekleństwem. Ale mimo tego, że mnie nikt nie potrzebuje, a tą moją samotność w mojej samotni też czasem lubię, to chyba się uśmiechnę do Ojca na dobranoc :)

              2. ~Ania

                Samotnośc jest dobra, gdy będąc sami chcemy zadać sobie kilka pytań, na temat siebie, swego życia, przyszłości. Wtedy w tej samotnej ciszy znajdziemy najgłośniejszą odpowiedz. Boję sie tylko, że zostanę dziwakiem.. podobno samotni ludzie. to dziwaczni. Mam chłopaka, może to mnie uratuję przed całkowitym „zniszczeniem”?

                1. Tomasz

                  Może… W każdym razie wspólnota weryfikuje zachowania. Co w samotni uchodzi za normalne, we wspólnocie normalnym może nie być. Wiem coś o tym. Zawsze, ilekroć wracałem do świata inni dziwili się tym, że jakiś dziwny jestem. Inni ludzie zawsze będą jak lustro, w którym można zobaczyć siebie.

                  1. ~Ania

                    I niech tak zostanie. Dobranoc! :)

  5. ~Margarithes

    Miło Ciebie „widzieć” nawet w bałaganie, dzięki za modlitwę, pamiętałam również… cała i podleczona wróciłam…:)sprzątanie bywa czasem przyjemne, zawsze można znaleźć, coś ciekawego… np: zagubiony dowód, hehe

    1. Tomasz

      No hej! Z dowodem to w końcu stało się tak, że pewnego dnia dostałem list od Polskiego Związku Alpinizmu, że mój dokument został znaleziony na taborze przy Morskim Oku. Tam go zostawiłem. Najważniejsze, że nowy wydano mi bez problemów, bez starego.

      1. ~Margarithes

        a nowego nie zgubiłeś? mniejszy jest… łatwiej…i św.Antoni nie da rady… pilnować, gdzie, co zostawiasz :))

  6. ~ak

    Dziękuję za sprowadzenie mnie na ziemię.Przyznaję szczerze ,że nie pomyślałam w ten sposób jak ks. to wyjasnił. Nie posprzątałem u siebie bo inni byli ważniejsi niż mój porządek.Często też tak robię.ale mam żal do innych z tego powodu .A ksiądz bardzo właściwie to traktuje !Drugi człowiek potrzebny żebym lepiej poznała siebie i błędne przekonania na swój temat.Jeszcze raz dzięki !

  7. ~laudem

    Takie sprzątanie nie jest złe ;)I gnaty się zbyt szybko nie zastoją ;pJa jeszcze odpoczywam… ale co miłe, dobre… niestety szybko się kończy :)

  8. ~Biedronka.

    Po powrocie…czy to moja cela w której w pośpiechu zostawiłam książki pod umywalką płaczu?A może te buty mają moje ślady dróg…? Po lekturze książki-postów Ojca, dzisiaj po raz drugi już przemyłam twarz po meczącej wędrówce.Czy można zobaczyć swoje odbicie w słowach innego człowieka?A że mnicha? Zapewne…ma to swój jakiś cel…Wracam do lektury Twoich słów Tomaszu raz jeszcze…Czy to ja, czy mnich, czy człowiek, czy kapłan, czy apostoł, czy wreszcie poeta, pisarz… ciągle jeszcze w tych słowach życia skąpana, nie dowierzam, więc raz jeszcze przeglądam się odbiciu tego źródła słów…a to tylko słowa pisane na blogu..a może to, aż słowa -które wypełniają to co wypełnić mają. Czy brat Śliwa to także rozumie? Skoro duma także…a białas, pamiętam go jakoś tkliwie, gdzie on teraz jest, blisko murów celi Ojca, zakopany gdzieś tam zapewne…Ta cela zwiększa rozmiary przestrzeni….

    1. ~Biedronka.

      Pospacerowałam po postach Ojca wczoraj.Niezła ścieżka zawirowań ludzkich, opisów czasami tak krótkich w oddechu chwili ,gdy wyrzucamy wszystkie napięcia, lęki jak niepotrzebny balast naszych myśli.To uzdrawiający balsam ten blog.To zielona nadzieja w pomarańczowym kaftanie bezpieczeństwa.Czy nadal kolor pomarańczowy jest zarezerwowany dla szaleńców? Hmmm, jak to ludzie znaczą ten świat normami, nakazami,swoimi kolorami no cóż życie w społeczeństwie wymaga podporządkowania się tym normom i kolorom.Nie daj Boże zmienić kolor na światłach przy przejściu przez jezdnię.Rozjechany na drodze…To ja daję tę pomarańczę koloru wszystkim „zwarowanym” i inaczej czującym .Najważniejszy dekalog życia w sercu wypisany miłością płynącą ze słów Biblii.A niech tam wszyscy kolorowi oddychają swoim powietrzem. Wszak sama nieraz odkrywam właściwą barwę pod tym kiczem barw …zwanych obrazem życia.Ile zakłamania w drodze, to ciągle boli, nieszczerość ludzka.Po co ten płaszcz ochronny? Wiem psychologia to tłumaczy…ciągle projektujemy ten bałagan na innych.Prawdziwy obraz jest ukryty w sarbcu własnego serca.Klucz do niego ma każdy z nas, ale czy znajdzie go człowiek w tym bałaganie umysłu życia? Marne szanse bez miłości tej prawdziwej bijącej słowami Biblii.

      1. ~Biedronka.

        To jak powrót,egh…mam nareszcie kartę dźwiekową, mam muzykę która koi(taka muzykoterapia), mam słowa które uwalniają czucie, mam ciągłą potrzebę modlitwy, jakoś wpisaną w to czucie, muzykę, kolory.W zasadzie mam wszystko.Mam życzliwych ludzi obok,ciągle tego doświadczam- życzliwe dłonie przyjaznych ludzi ,którzy darują codziennie kawałek Biblii.To takie dobre serca.To zawstydza tyle dobra w jednej chwili czucia.To dobro uwolnione wędruje dalej …taki dar serca , dobrego serca, to on właśnie dzisiaj wymienił mi zepsutą kartę dźwiękową w komputerze na dobrą.To piękne bardzo.Nie wszystko potrafię przecież sama-wiem kawałek techniki i się gubię…Ludzie obok, to dzięki nim poznajemy prawdę o tym świecie,wyczuwamy obecność Boga który działa przez ludzi postawionych nam na drodze, tak naprawdę, poznajemy też siebie.I już dalej to dobro odczuwalne chcesz wysyłać dalej, nie zostawiać dla siebie, też chcesz pomóc…bo nie możesz inaczej ,to jak rzeka płynąca ciągle dalej i dalej, to taki powrót do czystego źródła.Teraz oddycham muzyką.Chociaż cisza też ma cudowne tony muzyki.Trzeba tylko się w nie wsłuchać.Cisza jest czysta, dlatego jest piękna.Odkrywa wnętrze duszy.To swoista muzyka duszy uwalnia to dobro, które czuje się całą sobą.I biegnie się dalej i dalej, by darować to co odczuwalne.Nie można tego czucia tylko zamknąć w sobie, bo traci się to bezpowrotnie.Dlatego może piszę także, by uwolnić to czucie .Bóg jest obecny w naszym życiu.Trzeba tylko nauczyć się słuchać , wyciszyć te wszystkie niepotrzebne dźwięki zewnętrzne, które zagłuszają ten delikatny powiew czucia…To piękne jest bardzo….

        1. ~Biedronka.

          Egh Tomaszu, wędrowałam dzisiaj dalej i dalej Twoją ścieżką okruchów życia…Teraz postój w drodze.Powrót do rzeczywistości dnia dzisiejszego.Jakoś wskoczyłam w inny wymiar czasu…pisząc i pisząc pawie cały dzień. Zatem muszę coś zjeść naprędce.tak się zaczytałam, że zapomniałam o jedzeniu prozaicznym.Nakarmić rodzinę…swoją obecnością także.Jutro wrócę na szlak, do lektury Twojego slowa.Jest takie pasjonujące, bo…. ? Takie ludzkie i nieludzkie zarazem.Jest także Boże Tomaszu! jest piękne nawet w tych strugach deszczu i ciągle przemoczonych butach.Czy ten remont murów klasztornych nigdy się nie skończy? Jak tam mają się kurczaczki , chyba podrosły już nieco? Ech, te życie za murami klasztoru też piękne jest….Ja tam wrócę za te mury, jutro dobrze?

  9. ~Biedronka.

    Do tego postu pasuje dzisiejsza Ewangelia.Skończyłam czytać wszystkie posty Ojca, cofając się wstecz.Komentowałam nawet w nocy, przy lampce zapalonej, to jak wyjście naprzeciw Oblubieńcowi.Bo słowa Ewangelii są drogą oświetloną także życiem w innym czlowieku…Za cały komentarz do tego postu niech będą zatem słowa z Ewangelii: Dzisiejsza Ewangelia (Mt 25,1-13) Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: „Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: „Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!” Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” Lecz on odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.

Dodaj komentarz

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.