o miłości?

Niech więc będzie o miłości.
Poczułem się trochę sprowokowany. Nie tylko tym zamyśleniem, ale również rozmową z przyjaciółmi w nastrojowej kawiarni. Patrząc sobie w oczy rozmawialiśmy o tym, co ważne, a co nie-istotne, o ludziach, którzy pomimo wielu trudności spotykanych na drodze potrafią być-dla-siebie szczęściem na całe życie i o tych, co po pierwszych kłopotach zostawiają wszystko. Wracając późnym wieczorem do domu w elektronicznej skrzynce na listy znalazłem poniższy tekst. Później okazało się, że czekał mnie jeszcze nocny dialog z pewnym młodym człowiekiem, z którym związany jestem braterstwem krwi, a więc również pewną formą miłości.
 
kochasz?
pokaż blizny na twarzy / musisz mieć blizny /
moja poduszka zawsze / zostawia ślad czułości / gdy jest blisko
co dopiero / żywy człowiek
kochasz?
(autorem powyższego zamyślenia jest ks. Michał Kuś; moje podziękowania dla Sabiny za tę informację – przyp. autora)
 
Tak w ostatnim czasie dotykają mnie różne historie miłosne, którym towarzyszę w radościach i smutkach. Właściwie to tych smutków jest coraz więcej. Bo ktoś od kogoś odszedł, ktoś poczuł się zostawiony… Rozstanie zawsze niesie ze sobą trudne chwile samotności i żalu, że coś się skończyło… Wielu spraw już nie można odwrócić. Zresztą, a nawet gdyby się dało, to przecież potem nigdy nie jest tak samo, jak przedtem. Tak się zastanawiam: dlaczego ludzie najpierw się kochają, a potem równie mocno mogą się nienawidzić? Dlaczego w miłości nieustannie szukamy siebie nie potrafiąc o sobie zapomnieć? I dlaczego z czasem przychodzi odkrycie, że to nie była miłość, że nam się zdawało…