miłość czy złudzenia?

Jutro sprawa rozwodowa M. Ciekawe jak się zakończy. Pewnie normalnie, bo rozwód to przecież tylko formalność… Pamiętam jak przed prawie rokiem powiedziała mi, że poprosiła męża, aby się wyprowadził. Teraz finał małżeństwa znajduje swoje miejsce w sądzie. Trudne to wszystko. Najdziwniejsze jednak jest to, że patrzysz na miłość, dotykasz jej, ona cię pochłania, a ty ją, a potem… potem okazuje się, że to nie była miłość, tylko złudzenie…
Czytałem kiedyś „Małe zbrodnie małżeńskie” E. E. Schmitta. Pamiętam, że nawet dałem jej tę książkę, żeby zastanowiła się, kto w ich związku jest mordercą, a kto ofiarą. Okazało się, że każdy po trochu. Powodów też znalazło się mnóstwo. Tylko prawda pozostała jedna: już się nie kochamy.
Kilka miesięcy temu mój przyjaciel opuścił zakon. Przeszliśmy razem przez ogień i wodę. Tym bardziej mnie to dotknęło. Brałem pod uwagę taki scenariusz, jednak do końca miałem nadzieję (a może złudzenia?), że nikt nie nakręci tego filmu. Jednak stało się. Czy również z braku miłości?
W głowie mi się kotłuje. Tym razem nie od smarków…