królewskie rules
Królewskie miasto, jak na ironię, przywitało mnie deszczem. Kiedy chwilę wcześniej wyjeżdżałem z domu też lało. Spędziłem więc w aucie dobre kilkanaście minut zanim zdecydowałem się na podjęcie ryzyka przemoczenia habitu w czasie biegu przez parking do klasztoru.
Spotkanie z Jakubem i Mario. Kawa, jaką lubię i pasta na kolację. Spacer po ogrodzie, rozmowa szczera i refleksja, że życie zmienia się, ale się nie kończy, więc idziemy dalej. Tak?
Wieczór w kawiarni przy Brackiej, i rozważania M, na temat kryzysu w małżeństwie i inwestycjach w nieruchomości. Uśmiechając się powiedziałem, że działka pod Myślenicami to niegłupi pomysł. Tylko wyprowadzając się z domu, oprócz psa, mogłabyś zabrać ze sobą również męża…
Zwariowany świat! Egh!
~MM
Całe szczęście, że zabiera psa. W przeciwieństwie do faceta, psinka mogłaby umrzeć z tęsknoty za nią :P
Tomasz
No jasne! Facet sobie poradzi, a o psa trzeba się troszczyć :)Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.
~MM
Też mam taką nadzieję… pies mógł się również przywiązać do faceta ;)
natsheroldka@vp.pl
„bo w krakowie na brackiej pada deszczgdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia” xD
Tomasz
Też o tym myślałem. I taka też była refleksja.
~creedka
a jaka kawe lubisz?:>
Tomasz
podwójne espresso :)
~Nobody
A tam, nie ma się co bać deszczu – w końcu nie jesteśmy z cukru. :) A czasem każdemu przydaje się porządne zmycie głowy. ;)W życiu wiele się zmienia, często bez naszej zgody. Dlatego tak wielką sztuką jest umiejętność akceptacji i przystosowywania się do nowego.Mam nadzieję, że kryzys w małżeństwie chwilowy i do przezwyciężenia…A propos poprzedniej notki i usensowniania… Wydaje mi się [a może wcale mi się nie wydaje? ;)], że tylko w Bogu wszystko ma sens. Poza Nim zaś niewiele, jeśli nie nic…Pozdrawiam wakacyjnie! :)
Tomasz
Kryzys, mam nadzieję, że chwilowy. Deszczu się nie bałem, lubię deszcz. Bał się go mój habit :)A co do sensu, to rzeczywiście, bez Pana Boga, po ludzku, niewiele można zrozumieć.
~Nobody
Heh, to trzeba było go zdjąć i osłonić przed deszczem. :)Swoją drogą strasznie bojaźliwy ten habit… Po kim on to może mieć? Przecież nie po właścicielu… ;)
Tomasz
Miałem kiedyś pomysł na pelerynę z GoreTexu. No cóż, materiał okazał się zbyt drogi…
~Nobody
Nie wiem, co to ten GoreTex, ale pewnie materiał dobry, skoro drogi. ;)
Tomasz
Nieprzemakalny i oddychający :) Robią z niego kurtki.
~Nobody
Jak oddychający, to w sumie już płuc chyba nie trzeba – będzie oddychał za Ojca. ;)
~I'm me.
W dzisiejszych czasach kobiety zmieniają mężów tak łatwo, jak brudną bieliznę ;)
~Nobody
Ale to chyba nie jest powód do dumy?
~I'm me.
Tak samo, jak powodem do dumy dla faceta nie jest to, że co impreza, to zabawia się z inną kobietą ;)
~Nobody
Oczywiście, że to nie powinno być powodem do dumy dla mężczyzny!
Tomasz
Egh! Kobiety….. :))
~I'm me.
Ach, Mnisi !! :P
~bardziej
świat może nie, ale ludzie całkiem-całkiem. ale czy to jest złe?
Tomasz
Masz na myśli wariactwo? Nie sądzę żeby było złe. Zwariowani bywają Ci, którzy są otwarci i spontaniczni :)
~bardziej
A widzisz, drobne wariactwo semantyczne:bycie zwariowanym jest dobre, bycie zwariowaną również,natomiast bycie wariatką jest już sprawą trudną i dalekosiężną w skutkach, bo jak któryś poeta powiedział – wariatek się nie kocha, poza tym z nimi się nie hajta.Od dawna już, choć jeszcze od tego wieku, co poniektórzy, Ci, którym dozwolono, mówią na mnie Kolorowa. A to jest przyjemne, ciepłe i uśmiechowe.Co Ty na to?:>
~Cogito
Yyyyy… a ta pasta na kolację to jaka była? Do butów czy jakaś inna…?
Tomasz
To była pasta do jedzenia, głuptasie :)