jak pies z kotem
Siedziałem na ławce przed klasztorem patrząc jak Kiler z tym drugim, Białasem, co od kilku tygodni u nas mieszka, molestowali kota. Niezła zabawa. Kot wcale nie uciekał. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że nawet lubi takie pieszczoty. Dziwny świat…
Pamiętam, jak kilka dni temu poszedłem z Łukaszem do kotłowni obejrzeć krzyż, który mieliśmy postawić na rozstajnych drogach wśród pobliskich wzgórz. Kot siedział jak król na starym fotelu, a Białas, jak długi, leżał wyciągnięty na usmolonej sadzą kanapie. Niczego nie mogliśmy się dotknąć bo bez przerwy na nas warczał.
Co jest grane? – Pytałem sam siebie. – Już nawet we własnym domu nie można czuć się bezpiecznie! Wkurzyłem się i w końcu wygoniłem go z kotłowni.
Relacje… Tyle przecież od nich zależy…
~Margarithes
to ten drący się kot?
~Kropka
Z jednej strony człowiek człowiekowi wilkiem, ale z drugiej z bliźnim się można zabliźnić. :)A jutro Święta się zaczynają. Więc korzystając z okazji życzę: WSZYSTKIEGO ZMARTYWCHWSTAłEGO!
~Biedronka
I źle Ojcze Tomaszu, ja poobserwowałabym dłużej tego białasa.A kot? On i tak chodzi swoimi drogami…Biedny Białas nawet mnich go nie zrozumiał a tak warczał…Co mu pozostanie? Są dwie opcje albo przyjmie postawę kota i rozsiądzie się na fotelu królewskim i spojrzy na całe zajście swoimi oczami albo skuli ogon i da za wygraną …Biedny białas !
Tomasz
Nie taki znowu biedny. W pewnym momencie już wszyscy mieli go dość.
~Biedronka.
I wróciłam do Białasa, po tej wędrówce w bezczas. To nie Białasa wina, że siedział na osmolonej kanapie…urodził się biały, a świat go osmolił swoim brudem, szarością widzenia i przeganiał z miejsca na miejsce, ach te relacje międzyludzkie….Może dlatego tak mu było smutno….Może dlatego wrócił tam, gdzie błękit nieba…Mury klasztoru kryją jeszcze nie jedną taką tajemnicę relacji…pies i kot zatem potrafią żyć w przyjaźni, to tylko ludzie wyrządzają im szkodę twierdząc uparcie, że …Ci, tamci, jeszcze inni żyli jak jak pies z kotem.To nieprawda tego ludzkiego domu budowana na fundamentach nietrwałych.Trwałym fundamentem, cementem relacji międzyludzkich jest Chrystus napotkany w drodze. Lubię Białasa, bo weszłam na ten blog wtedy, gdy to on się urodził na tym właśnie poście….a Ojciec go przegnał z tej kanapy, poszedł dalej…tak miało być. Nic nie dzieje się bez przyczyny….
~Biedronka.
Ojciec go także utulił spojrzeniem Nieba a to się liczy tak naprawdę:))).Dziękuję za ten blog i za wędrówkę w nieznane a jednak znane mi rejony klasztoru…Dziękuję tez mojemu Orędownikowi w niebie- Ojcze Pio-dziękuję za życie moje także.Wierzę, że to Ty uprosiłeś Pana Naszego, by pozwolił mi się powtórnie narodzić do życia.Wiem, dlaczego lubię te górskie, włoskie serpentyny dróg, wiem, dlaczego wspinam się z Ojcem Tomaszem na tych skałkach .Wszystko ma cel.A celem jest życie wieczne…