dzieci się tak spieszy?

Z poobiedniej drzemki wyrwało mnie uparte dobijanie się do drzwi klasztoru. To dzieci. Ciągle przychodzą, czegoś chcą, o coś pytają. Biorą klucze od świetlicy, to znów je przynoszą. I tak w kółko. Ilekroć idę przez krużganki mam wrażenie, że to czas przerwy pomiędzy lekcjami w szkole. Krzyki, śmiechy, łomoty. No cóż, dzieci są jak dzieci. Całe szczęście, że w ogóle je mamy!

Otworzyłem drzwi furty. Trzech łobuzów stało na schodach. Zadzierając głowy do góry mówili coś jeden przez drugiego. Bez ładu i składu. Nic nie mogłem zrozumieć. Pewnie przez to, że jeszcze na dobre się nie obudziłem.

Zmierzyłem ich wzrokiem, po czym uśmiechając się wręczyłem im pudło z konsolą do gier. A oni krzycząc zbiegli na dół po schodach.

Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie…  Egh!