dylematy i wątpliwości

W zamyśleniu, błędnym wzrokiem wpatrywałem się w kalendarz.
– Sprawy i sprawki! – Mawiał często mój ojciec. – Tylko jak je wszystkie ze sobą połączyć, żeby nie było trzeba z żadnej rezygnować?
W głowie kotłowało mi się od różnych pomysłów. Może zrobić tak, a może inaczej…
Nagle zadzwonił telefon. Okazało się, że to Gwiazdeczka z wymuszeniem potwierdzenia, mojej obecności w sobotę na jej ślubie z Arturem i na weselnym przyjęciu.
Napięty czas… Okazuje się, że połowę weekendu spędzę w pracy. Poza tym chciałbym odwiedzić tatę ze względu na jego urodziny i imieniny. A na dodatek, w niedzielę, dzieciak z najbliższej rodziny ma swoją pierwszą Komunię, więc…
Więc spakowałem sprzęt i pobiegłem do kamieniołomu. Tam myśli mi się najlepiej!

Młoda krew puściła za pierwszym razem. Potem była Aloha, Konie, Atak wiewiórek no i kolejna przystawka do Motylej. M leciał jak młody orzeł po tym, jak przy trzeciej wpince noga wyjechała mu ze stopnia. Na szczęście nic się nie stało, byłem czujny.

– Co w życiu fascynuje najbardziej? – Zastanawiałem się zwijając linę po skończonym łojeniu. – Poznawanie ludzi? Nowe wyzwania? Ryzyko? Wybory i decyzje, czy nieustanne zwroty akcji?
Pomyślałem, że smak bierze się chyba z tego, że w życiu nigdy nie jest tak samo. Że, jak mawiał Heraklit, wszystko płynie i nigdy powtórnie do tej samej wody wejść nie można. Niewykorzystane szanse, zmarnowane okazje, no i łaska od Boga, co ciągle przelatuje mi przez palce… Nic nie wraca z powrotem…
– Egh! Czasem wydaje mi się, że im starszy jestem, tym więcej mam pytań, na które coraz trudniej znaleźć odpowiedź.
Spakowałem zwiniętą linę i szpej do torby, pożegnałem wszystkich i pewnym (sic!) krokiem pomaszerowałem do klasztoru.