bardziej

W godzinach szczytu w polskich miastach ulice bywają niemiłosiernie zatłoczone. Wąskie przejazdy, brak obwodnicy dla tych, co nie mają potrzeby wjeżdżać do miasta, sznury stojących na chodnikach aut z powodu braku parkingów i niekończące się roboty drogowe. Wjazd lub wyjazd z miasta staje się przez to niekiedy koszmarem. Irytujesz się oraz tracisz czas i pieniądze. Niektórzy jeszcze, zwłaszcza ci o niskim progu odporności na sytuacje graniczne wymyślają sobie nawzajem, jakby to właśnie ktoś z nich był winny temu, że nie można spokojnie przejechać przez miasto.
Jadąc powoli w ciągnącym się kilometry potoku samochodów czułem jak wzrasta mi ciśnienie. Jedynka – dwójka – hamulec; jedynka – dwójka – hamulec. Bez przerwy spoglądałem na zegarek, majstrowałem przy odtwarzaczu CD, grzebałem w leżącej na siedzeniu obok torbie.
– Tylko spokojnie. Nie denerwuj się. Złość niczego dobrego ci nie przyniesie. – Powtarzałem sobie pomiędzy jedną stacją radiową a drugą. – Wyluzuj, bracie! Nie dojedziesz za godzinę, to dojedziesz za dwie, albo trzy. Najważniejsze, że jedziesz. Powoli, jednak wciąż do przodu!
Rzeczywiście, głowa miała rację. Emocje jednak nie nadążały za myśleniem, ale nie pozostawały też zbytnio w tyle.
– Będzie dobrze! – Pomyślałem i wrzuciłem trójkę, bo nagle na drodze zrobiło się nieco luźniej.
Żeby uspokoić serce przypomniałem sobie miniony wieczór spędzony w miłym towarzystwie w jednej z kawiarni przy Brackiej. Siedząc nad kubkiem gorącej herbaty naprzeciw młodej osoby słuchałem jej opowieści o życiu. Musiałem wówczas stracić poczucie czasu, bo kiedy mimochodem spojrzałem na zegarek zauważyłem, że jest już dobrze po dziesiątej.
– Nieźle, bracie! Zatraciłeś się w spotkaniu. – Pomyślałem. – Zresztą, przecież fascynują cię ludzie. Nic nowego, zawsze tak miałeś.
Teraz próbowałem odgrzebać w pamięci momenty podobne do tego z wczoraj. Naturalność, prostota, bezpretensjonalność… Dawno ich nie było… Zresztą, przecież rzadko w ogóle z kimkolwiek się spotykam, a tym bardziej gdziekolwiek wychodzę. Moje życie wiruje wokół posług w kościele, pracy w poradni i hostelu oraz poniedziałkowo – wtorkowych analiz na tarasie terapeutycznej filiałki.
Życie… Choć jesteś szare i monotonne, to jednak masz w sobie blask. Chciałoby się więc czegoś bardziej.