zawracanie głowy

Siedząc na schodach prowadzących do Poradni przyglądałem się przechodzącym mimo ludziom. Jedni spiesząc się prawie biegli, inni szli powolnym krokiem, jeszcze inni, jakby czegoś szukając, zatrzymywali się i rozglądali w różne strony. Do rozpoczęcia zajęć miałem jeszcze trochę czasu, więc postanowiłem łowić ich spojrzenia rzucane mimolotnie w moją stronę. Dzień był nad wyraz upalny. Spojrzałem na zegarek. Było kilka chwil po południu. Wychodząc z klasztoru wydawało mi się, że na podwórku będzie tak, jak u nas w domu – czyli chłodno, bo mury nie zdążyły się jeszcze nagrzać, tymczasem okazało się, że ubrany jestem co najmniej niestosownie. Zresztą…
– Znów się przegrzeję – pomyślałem.
Zdjąłem dżinsową kurtkę, którą miałem na sobie i położyłem na leżącej obok torbie.
– Dzień dobry, pani Irenko! Szczęść Boże! – Uśmiechnąłem się do siedzącej za biurkiem poradnianej recepcjonistki.
– Aaaa! Witaj, Tomuś, witaj! Szczęść Boże! Wiesz, że na dziś masz zapisanych czterech pacjentów?
– Wiem…
Bezsilność, bezradność, beznadzieja… To pewnie najczęstsze powody tego, że ktoś zaczyna szukać pomocy u innych. Czasem myślę sobie, że pewnie wielu trudnych sytuacji, problemów, dramatów rodzinnych, można by uniknąć. Gdybyśmy tylko chcieli nawzajem siebie słuchać, byli dla siebie, choć trochę wyrozumiali i gdybyśmy tylko byli na siebie bardziej otwarci…
Przypomniał mi się R, z którym rozmawiałem siedząc na schodach.
Poważnie myśli o małżeństwie, ale…
– Ale co ci będę teraz głowę zawracał! Za chwilę przecież przyjdą inni…
– No tak… Ale przecież od tego tutaj jestem…

Możesz również polubić

73 komentarze

  1. ~Nobody

    3xB [bezsilność, bezradność, beznadzieja] są mi bardzo dobrze znane… Kiedy one się pojawiają, rzeczywiście człowiek zaczyna szukać pomocy u innych. Ale to i tak dobrze, jeśli jej w ogóle szuka! Gorzej, gdy nie podejmuje tego trudu wcale i zamyka się w 4 ścianach swojego domu czy – co gorsza! -serca… Wtedy pojawia się jeszcze większy problem – jak trafić do takiego człowieka…?Ma Ojciec rację, że wielu problemów i tragedii dałoby się uniknąć, gdyby ludzie byli wobec siebie otwarci, szczerzy, wyrozumiali… Gdyby chcieli rozumieć siebie nawzajem, gdyby chcieli chcieć! Byłoby o wiele prościej, a świat byłby piękniejszy… Ale wtedy Ojciec nie miałby swoich pacjentów, heh…Co do zachowania R., to doskonale rozumiem taką postawę… Często podobnie się zachowuję. Chcę o czymś porozmawiać, a jednocześnie stwierdzam, że to nieważne, bądź wychodzę z [całkiem słusznego] założenia, że i tak nie zostanę zrozumiana… I często nie chcę zawracać sobą nikomu głowy, mimo że tak naprawdę chcę i potrzebuję rozmowy… Myślę, że takie zachowanie było u mnie nagminne kiedyś. Dziś już jakby mniej ma to miejsce, ale nie wiem, czy to nie wynika po prostu z braku osób, którym mogłabym zawracać głowę, heh… Powoli jednak czuję, że mimo iż mam przy sobie kogoś, komu zależy na otwartości i szczerości, to jednak zaczynam się zamykać… Egh…Dobrej niedzieli! :*

    1. Tomasz

      Ludzie w rózny sposób bronią się, by nie ujawniać siebie

      1. ~Nobody

        Dokładnie. Zwykle mają ku temu jakiś powód…

  2. ~nats

    Jutro będzie nowy dzień :)

    1. Tomasz

      z pewnością :)

  3. ~creedka

    czy Ty jestes psychologiem? :>

    1. Tomasz

      domorosłym :))

  4. felice_e_innamorato

    no tak, rozmowa czyni cuda. ale taka szczera, nie taka na szybkiego. w sumie sama nie potrafie sobie poradzic…m.in notka na moim blogu o tym:( ale mam nadzieje ze bedzie lepiej…chociaz nie potrafie wyjsc z mojego uzaleznienia:( pozdrawiam

    1. Tomasz

      człowiek, żeby się rozwijać potrzebuje innych. wspólnota jest zawsze jak lustro, w którym mogę zobaczyc siebie. sama pewnie nie potrafisz, ale pewnie wokół sa ludzie, którzy moga Ci pomóc.

  5. ~MM

    he, he, to można się do Ojca zapisać? na kiedy są wolne terminy? ;) chociaż… niektóre przypadki są już nieuleczalne :)

    1. Tomasz

      mogę na razie wpisać Cię na listę osób oczekujących :))

      1. ~Łysenko

        pewnie o ile to będzie coś miało wspólnego z uzależnieniem…

  6. ~www.dormiglione.blogspot.com

    A może takie podejście innych to właśnie krzyk o pomoc? Czasem ciężko rozgryźć ludzi, gdy niewiadomo czego tak naprawdę chcą od życia i sami nie wiedzą jak chcą żyć.

    1. Tomasz

      No tak, czasem tak rzeczywiście jest. Ale to jest Twoje życie, nie moje. Weźmiesz z niego tyle, ile będziesz w stanie dać.

      1. ~www.dormiglione.blogspot.com

        Tak!! Dokładnie!! Kiedyś usłyszałam słowa,chyba św.Terey, że ‘ szkoda czasu na robienie czegoś połowicznie’ :) Tak więc, choruję całościowo :P

  7. ~Biedronka

    To takie tam… zawracanie głowy…mnich pisał albo pisze ciągle jeszcze…”Przecież do Nieba nikt nie wybiera się w pojedynkę!” dlatego spaceruję z Wami…tu i tam….WSZYSTKO wtedy jaśnieje…i nasze życie twarde i słodkie jak sen.Nie byłoby małżeństwa gdyby nie nasza miłość” To Gałczyński z dorożką przyjechał na krakowski rynek…ja tylko czytam to życie tu i tam…ale nie będę zawracała głowy…Ballada ślubna IGdyby nie te guziki, byłby zwyczajny kumz rękami jak dębczaki i z nosem jak dzwonnica,orałby czarne pole. A teraz gwar i szum:- Stangret! Wariat w cylindrze! – piszczy, tańczy ulica.Gdyby nie uprząż w różach i ta przez rzęsy biel,pomyśleć teraz można, że ot, stara kareta,szaleństwo muzealne, a w karecie poeta -ach, gdyby nie te róże, czapraki i ta biel!0, gdyby nie ta gwiazda, która upadła w zmierzch,powiedzieć mógłby człowiek, że się to przyśniło;nagły zakręt w aleję złotą i pochyłą,gdzie anioły kamienne posfruwały z wież.A gdyby nie ten wianek i welon ten, i mirt,i księżyc twojej twarzy mały, zawstydzony,mógłbym przecie pomyśleć, żem jest narzeczony,a tyś jest narzeczona i że to jeszcze flirt.A może rzeczywiście wszystko się nam przyśniło:stangret, kareta, wieczór, mój frak i twój tren,i nasze życie twarde i słodkie jak sen.Nie byłoby małżeństwa, gdyby nie nasza miłość.Konstanty Ildefons Gałczyński1930

  8. ~Biedronka

    Ach, jeszcze jedno… pozdrawiam brata Śliwę, czuję jeszcze ten fiolet twarzy…:gałąź spadającej Lipy, ścinanej ….), no, ale” gdyby nie ta nasza miłość…” powie w wierszu Gałczyński…

    1. ~Łysenko

      Biedronko – ta lipa była rzeczywiście do ścięcia… ocalało kilka domostw i może ludzi… bez tego ścinania byłaby “lipa”… żaden z drwali nie podjął się tego zadania – tylko brat Śliwa….

  9. dokad@poczta.onet.pl

    teraz ludzie się nie słyszą co ta druga osoba ma do powiedzenia, a nie dobre jest jeszcze to, że zamykają się w sobie, nie mówią, nie odzywają się do bliskich bo… i tu lista mniej lub bardziej dziwnych powodów. Nie tylko nie słuchanie powoduje problemy ale również nie mówienie. To również rodzi przykre rzeczy.

    1. Tomasz

      ja lubie słuchać :)

  10. ~Margo

    :) kod antyspamowy fascynującydziękuję Tomek za gratulacje

    1. Tomasz

      kupa spamu zawalała mi bloga, więc go włączyłem, może coś pomoże.

  11. ~bardziej

    Oj, Tomasz.Czasami…ja to mówię, że to potwory w nas są winne…

    1. Tomasz

      Nie przerzucaj odpowiedzialności na potwory :) Tym sposobem każdy alkoholik mógłby powiedziać, że to nie on, tylko ryba piła :)

  12. ~Łysenko

    Tomciu – pozdrów Panię Irenkę

    1. Tomasz

      Od Ciebie – zawsze!

  13. ~anno

    tylko sie nie przepracuj! 4 pacejntow to chyba o 3 za duzo jak na jeden dzien

    1. ~Biedronka

      Janusz Radek “Tam gdzie cisza”http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl=pl&v=FNrT80wyFCw&mode=related&search=

    2. Tomasz

      Ani więcej, ani mniej. W sam raz :)

  14. ~Kasia biegnaca

    czasem mi się wydaje, że jesteśmy takimi pływającymi górami lodowymi.Na pierwszy rzut oka nic nie widać. ” -co słychać?, – a wszystko po staremu, – wszystko ok?, -tak, w miarę, -a u Ciebie?-podobnie…”I tak wszyscy pokazujemy tylko wierzchołek naszego życia. Zabieganie, zalatanie…nie zawracanie innym głowy. I nie wiadomo, jak duża ta góra jest pod powierzchnią pozorów…

    1. ~Biedronka

      Znowu zawracam Wam głowę…ale skoro już tu jestem…Przerywam ciszę , bo dzisiaj po góralsku tak jakoś tańczę…na n-k…Ale tu zielono ciągle w nadzieję..ona jest i miłość rozlewa,przynajmniej ja to widzę… w maju… majowe dzieci , laurki także majowe dziś …więc je składam także wam …dziś narysowane przez dzieci w szkole, a konkretnie przez Wiktorię…kielich, winogronka obok i hostia….ciągle komunijnie zatem. patrze na świat….;) konwaliowo może…by nie powiedzieć jaśminowo…zapachy jednakie…aha…jeszcze dorzuciła orzeszka od mamy- jak powiedziała na śniadanie ..częstując mnie…co za dzień…sypią te kwiatki dzieciaki w każdym obrazie, słowie, życiu…tak cały czas…moje? Przecież to nasze życie w Chrystusie …ukryte w komunii wzajemnej…

    2. Tomasz

      A to przecież zawsze chodzi o relacje.

  15. ~ak

    Piękne – i jakże bardzo prawdziwe… Jaki naprawdę jestemNie daj się zwieść przeze mnie.Wyraz mej twarzy niech cię nie zmyliBo tysiąc noszę masek, a żadna nie jest mną.Sprawiam wrażenie, że jestem spokojny,że wewnątrz mnie i na zewnątrz świeci słońcei nie ma zmarszczek.Ale nie wierz mi, proszę!Pod tym wszystkim, w zamieszaniu,samotności i strachuMieszka moje prawdziwe „ja”.Ukrywam to jednak. Nie chcę by ktoś o tym wiedział.W panikę wpadam na samą myśl o tym,że ujawnić by się miała słabość ma i strach.Maskę więc stwarzam gorączkowo, by za nią się skryć.Niech mi pomoże udawać,osłoni przed wzrokiem, który wie…Lecz takie spojrzenie – świadom jestem tegoZbawieniem moim jest właśnieZbawieniem moim jedynym,Jeśli temu spojrzeniu towarzyszyPrzyjęcie mnie jakim jestem,I miłość.Tego ci wszakże nie mówię. Lękam się, nie śmiem.Boję się, że za tym spojrzeniem nie podążająakceptacja i miłość.I tak zaczyna się masek parada,a życie fasadą się staje. Gawędzę z tobą leniwie,w tonach uprzejmych powierzchownej rozmowy.Mówię wszystko, co naprawdę jest niczym.Nic z tego, co we mnie jest wszystkim, co we mnie łka.Rutyny więc słowom nie daj się zwieść.Uczciwie mówię, nie cierpię ukrywaniaPosłuchaj proszę uważnie!I próbuj usłyszeć to, czego nie mówię.Wierz mi, chciałbym być sobą, spontaniczny i szczery,Lecz trzeba, byś mi dopomógł.Musisz trzymać wyciągniętą swą dłoń, nawet wówczas,gdy zdaje się, że to ostatnia rzecz, której pragnąłbymZa każdym razem, gdy jesteś uprzejmy,łagodny i pełen zachęty,Me serce skrzydeł dostawać zaczyna,malutkich, słabiutkich.Twą wrażliwością, współczuciem i mocą zrozumieniaŻycie tchnąć we mnie możesz Chcę byś to wiedział.Stwórcą osoby, która jest mną, być możeszjeśli się zdecydujesz.Tylko Tyś w stanie usunąć mą maskę,przerwać mur, za którym się trzęsę.Proszę, nie omiń mnie.Powiedziano mi kiedyś, że miłość od murów silniejsza.I tego się uczepia moja nadziejaObal proszę, te mury silnymi, ale delikatnymi rękoma.Bo dziecko to bardzo wrażliwe.Kim jestem? Zdziwisz się pewnie,że to ktoś, kogo dobrze znasz.Każdym ja jestem Mężczyzną i każdą Kobietą,których spotykasz.autor nieznany

  16. ~I'm me.

    Oojj… ile komentarzy. Aż jakoś tak… hhhmmm… pewna nieśmiałość mnie ogarnęła, kiedy pomyślałam o wpisaniu swoich niepozornych literek. “Znikną w tłumie” – pomyślałam. Ludzie coraz mniej myślą o innych, rodzice chcą mieć spokój, więc jak dzieciak siedzi non stop przed kompem, to się cieszą, nie rozmawiają z nim. Czasami zastanawiam się, czy swoista samotność nie jest dobrym wyjściem. Owszem, człowiek dąży do kontaktu z drugim człowiekiem, ale to nie problem, od czego ma się przyjaciół? Miłość… hhhmmm… coraz częściej mi się wydaje, że taka prawdziwa nie istnieje, a ludzie karmią się namiętnością, pierwszymi uniesieniami, wzajemną fascynacją, gdy to mija, uciekają lub popadają w schematyzm. Zabawne, ponad 20 lat temu zastanawiałam się nad zostaniem zakonnicą. Hhhmmm nawet miałam dziwne sny i widziałam świetlistą postać, ale cóż najwidoczniej nie było mi pisane ;) Teraz określiłabym siebie jako średniej kategorii grzesznicę, która niedługo zacznie życie “od nowa”, zastanawia się nad tym kim jest, dokąd zmierza i usilnie próbuje znaleźć taką aranżację własnego bloga, która odzwierciedli chociaż w części to, jaka jestem. HHhmmm… ostatnio znajomy stwierdził, że ciepłe kolory i pomarańczka do mnie nie pasują, gdy zapytałam, co pasuje, okazało się, że wg niego, to jestem taki stary przedstawiciel emo ;)

    1. ~nats

      na szczęście emo to też ludzie :P nieco emocjonalni, ale całkiem w porządku :P wiem bo lubię tych, z którymi chodzę do szkoły :P

      1. ~I'm me.

        Hahaha ulżyło mi ;P Nie farbuję się na czarno i nie przejawiam większości ich zwyczajów, więc może jednak nie jestem emo ;] Tylko w takim razie, kim jestem? ;)

        1. ~nats

          to trudne pytanie. nie umiem na nie odpowiedzieć, ale Bóg wie i na pewno ci powie, jeśli będziesz go słuchać. :)

          1. ~I'm me.

            Hhhmmm… no ok, ale skąd mam wiedzieć, że to, co słyszę, to ON?

            1. ~Dis

              To nie On. On nie ma w zwyczaju odpowiadać na pytania. Nie ma w zwyczaju mówić do człowieka. Oczywiście zaraz dowiesz się, że to nieprawda, że “trzeba się wsłuchać”. Ale to “wsłuchanie” to złudzenie. To tylko odbicie w naszej wyobraźni naszych złudzeń albo tzw. pobożnych życzeń.

              1. ~I'm me.

                Zatem, wydaje się Nam, iż słyszymy Jego, a tak naprawdę to jedynie Nasz własny głos? I gdybyśmy się częściej w niego wsłuchiwali, to zdalibyśmy sobie sprawę, że to MY? Ale z drugiej strony, jeśli On jest częścią Nas samych, to czyż nie jest tak, że nawet słysząc samych siebie po części słyszymy Jego? :D

                1. ~Dis

                  Nie.Jego chyba nie ma.To, co nam sięo bija po głowie, to tylko myśli, wyobrażenia, echa zasłyszanych słów…

                  1. ~I'm me.

                    Hhhhmmm a dlaczego tylko “chyba”? No i co z ludźmi, którzy przeżyli śmierć kliniczną i twierdzą inaczej niż Ty?

                    1. ~Dis

                      “Chyba”, bo nie wiadomo nic na na pewno. Na śmierci klinicznej się nie znam, nie wiem, co dzieje się wówczas z mózgiem. Znam się tylko na moim życiu.

                    2. ~I'm me.

                      Przeczytaj “Życie po życiu” ;) A jakie w ogóle są Twoje przemyślenia? Jesteś ateistą/ką? Ja ostatnio przechodzę etap fascynacji duchowością, religiami itp. Z niecierpliwością czekam aż dostanę zamówioną książkę “Tybetańska Księga Życia i umierania” ;]

                    3. ~Dis

                      “Życie po życiu” mam już dawno za sobą, wszystkie części. Ale to nie wyjaśnia, jak funkcjonuje mózg w śmierci klinicznej.Co do mojej wiary – lub niewiary, strasznie to złożony problem. Przeżywam najgorszy okres w swoim życiu. Okres tak głębokiego kryzysu wiary, że aż ocierania się o ateizm. Czytanie Biblii od “A” do “Z” mi nie pomogło, nawet zaciemniło sprawę, zburzyło obraz dobrego Boga… Zburzyły ten obraz również moje doświadczenia życiowe. Błąkam się w straszliwej ciemności. Rozpaczliwie chcę uwierzyć od nowa i im bardziej chcę, tym bardziej nie mogę…

                    4. ~I'm me.

                      Wydaje mi się, że to nie jest tak, że chcesz uwierzyć i hop siup niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wierzysz… Co to by była za wiara, gdyby nie musiała przejść pewnych prób? Hhhhmmm pytanie, dlaczego już nie wierzysz, czy też prawie nie wierzysz? Cóż takiego się stało? Czytanie Biblii niewiele daje, kiedyś nawet pokłóciłam się z księdzem, który powiedział, iż kłamię twierdząc, że jest w Biblii fragment o tym, jak aniołowie obcowali z kobietami ziemskimi ;] A przecież tak w Biblii jest! O! Zresztą, zawsze twierdziłam, że nie ma sensu brać wszystkiego takim jakim dają nam to inni, dlatego sama szukam, czytam, myślę. Wiem, że COŚ jest, a na ile jest to Bóg katolicki, to ciężko powiedzieć. Według mnie w każdej z religii jest to COŚ tylko inaczej postrzegane, inaczej interpretowane. Jeśli chodzi o najbardziej powszechną wiarę w Polsce, to ją w pewnym stopniu przyjmuję, jednak nie potrafię zaakceptować tego, co robi Kościół, jak wszystko przeinacza na swoją modłę. Zresztą, w Polsce jest naprawdę niewielu księży z “powołania”, spotkałam już księdza ateistę, księdza ojca dzieci, księży, których chcieli, abym była ich “przyjaciółką”, etc. W mojej świadomości pozostają wspomnienia, które niejako wyryły się niczym tatuaż na mojej duszy. Wspomnienia sprzed kilku lat, kiedy moja wiara w COŚ była naprawdę silna, i kiedy odczuwałam jej obecność, a nawet raz “widziałam”. Wydaje mi się, że z wiarą jest trochę tak, jak z naszym życiem; zazwyczaj jak coś się wali, to na całej linii, po to, aby później nastąpiło pasmo tych lepszych dni. Jednak ludzie, jak to ludzie, pamiętają bardziej to, co złe. Ależ się rozpisałam ;]www.bez-myslna.blog.onet.pl

                    5. ~Dis

                      No więc właśnie. Runęło wszystko, co było dla mnie najwazniejsze i wraz z tym runęła wiara. Nie umiem być jak Hiob, nie rozumiem, co to za Bóg, który obojętnie zezwala na taki ogrom cierpienia. W moim pojęciu Bóg jest bytem doskonałym i bezmiernie dobrym, lecz jeśli się to nie przekłada na rzeczywistośc (np. 3 lata żebrania o miłosierdzie i… nic), to chyba po prostu Go nie ma… :( Wcale nie jest z tym łatwiej żyć.

                    6. ~I'm me.

                      Ale z drugiej strony mamy wolną wolę i sami kierujemy swoim życiem, to my podejmujemy decyzje. Według mnie jest miłosierny, w tym sensie, że Nas kocha bezgranicznie, ale nie ingeruje. Wyobraź sobie jakby to było, gdyby za każdym razem Nam pomagał, wszystkim. Zastanawiam się jak to jest z tą reinkarnacją… Mówisz, że runęło wszystko, ale dla każdego to wszystko oznacza coś innego…

                    7. ~Dis

                      Nic podobnego, nie we wszystkim sami podejmujemy decyzje. Tzw. “wolna wola” to tylko pusty slogan. Przykładowo, czy mój to sąsiad podjął decyzję: “Dzisiaj najedzie na chodnik pijany debil i zrobi mnie kaleką do końca zycia”? Mogę go o to zapytać, ale jeśli dostane po pysku, to się nie zdziwię.

                    8. bezmyslna@autograf.pl

                      Nasze decyzje nie wpływają tylko na Nas, ale także na ludzi, którzy są obok. Generalnie w tym wszystkim chodzi o to, żeby nie zabijać (ranić etc) innych oraz samego siebie. Zatem ten pijany koleś powinien pomyśleć o tym, że pijąc niszczy samego siebie i może zranić innego człowieka. Wówczas by nie pił, a nawet jakby pił, to by nie prowadził auta. Więc, nie wjechałby na chodnik, czyż nie? Buddyści uważają, że wszyscy jesteśmy połączeni jakąś niewidzialną nicią, którą jeśli tylko jedna jednostka zrobi coś złego, pociągnie za sobą wiele innych istnień. Tylko pozostaje jeszcze kwestia Przypadku, np. kiedy niewinna osoba dostaje piorunem, albo coś… Strasznie złożony temat.I’m me.

                    9. ~Dis

                      No więc właśnie o tym mówię. Życie mojego sąsiada bez nóg i moje w obecnym kształcie też, to nie wybór.

                    10. ~I'm me.

                      No ok, ale nadal nie wiem, jak wygląda to Twoje życie… Zresztą skoro tak wszystko negujesz, to skąd w Tobie mimo wszystko wola wiary?

                    11. ~Dis

                      To nieistotne, jak wygląda moje życie – istotne, że z tego powodu, iż tak wygląda, cierpię. Tak jak cierpi sąsiad bez nóg, bo nikogo o ich obcięcie nie prosił.Szczerze mówiąc, nie wiem, do czego mi jeszcze wiara, skoro w niczym mi nie pomogła.

                    12. ~nats

                      do tego, żeby nie żyć w świecie odbitym, a realnym :)

                    13. ~Mystic

                      Chyba się lekko pogubiłam… Chodzi o to, że masz żal do Boga, o to, co Cię spotkało?

                    14. ~I'm me.

                      Ggggrrrr wskoczył mi nick znajomej ;/ Dziękuję za odwiedziny “w moich skromnych progach” ;)

                    15. ~Dis

                      Myślę, że gdyby to był żal do Boga o to, co mnie spotkało, to byłoby jeszcze dobrze, bo oznaczałoby, że wierzę w Jego istnienie. Ale ten Jego brak reakcji na kilkuletnie cierpienie i modlitewną “żebraninę” zaczął powodowoać u mnie przekonanie, że nawet kamień by się wzruszył, a skoro Bóg absolutnie nic z tym nie robi, to jest głuchy, okrutny albo Go nie ma… Ale czy Bóg, jako doskonały, mógłby być tak kamienny, obojetny, lodowaty, aż do okrucieństwa? Nie! Zatem pozostaje tylko jedno: nie istnieje. Mniej więcej tak wygląda odzwierciedlenie procesu, jaki we mnie zaszedł.

                    16. ~I'm me.

                      Tak sobie myślę, że ja raczej nie jestem kompetentną osobą do takich rozmów. Chyba powinieneś/powinnaś (nie znam Twojej płci, masz dar pisania bezosobowo, lub robisz to celowo) raczej “rozmawiać” z Tomaszem. Ja jako osoba, czy też może lepsze by było stwierdzenie, ja jako umysł niewiele mogę Tobie dać. Ciągle mówisz o cierpieniu, ale jak mam się do tego odnieść jeśli nie wiem, jakie to cierpienie? To tak, jakby do lekarza przyszedł pacjent i mówił, że go boli, a pytany o to co go boli milczy. No i jak takiemu pomóc? Dać morfinę i po kłopocie? Piszesz o błaganiu o litość, ale zależy jaką litość. Jeśli prosisz dajmy na to, o śmierć, to raczej jej nie uzyskasz od Boga, albo jeśli prosisz o coś, co by w inny sposób raniło Ciebie lub innych. Nie wiem jaki ON lub ONA a może ONO ma plan, może jesteśmy tylko jakimś eksperymentem. A może mamy na celu uczenie się miłości, etc przeżywając kolejne żywota, niektóre różowe inne czarne, aby kiedyś stać się takim jak ON? Hhhmmm… kiedyś, dawno temu nawet miałam teorię, że ON jest jakimś przedstawicielem innej rasy, która wybrała nasz gatunek i tchnęła w niego cząstki siebie, ponieważ Jego gatunek wyginął ;P Wiem, wiem, brednie ;P Ale coś musi być w tym, że mamy dążyć do doskonałości, i w tym, że wiedza i miłość są najważniejsze. Do tego dochodzą różne niezwykłe zdolności, które przejawiają niektórzy ludzie. Jeśli rozpatrzymy Jego jako świetlistą postać, to z ręką na sercu mówię, a raczej piszę, że takie COŚ istnieje. Albo jedno, albo wiele, w rozumieniu, iż każdy z Nas ma opiekuna. Znowu się rozpisałam. Tym razem bez ładu i składu ;/ Tak często piszesz o tym sąsiedzie, że zaczęłam zastanawiać się, czy on to Ty…

                    17. ~Dis

                      Nie, śmierć nie jest rozwiązaniem. Modlę sie o litość, o cud – o odwrócenie sytuacji, o koniec cierpienia. Wszak tysiące ludzi doświadczyło na sobie, że niemożliwe może stać się możliwym.Myślę o tym, żeby porozmawiać z jakimś mądrym duchownym, któryod nowa by mnie poukładał, wytłumaczył niezrozumiałe, wyciszył bunt, pomógł na nowo uwierzyć. Ale ja nie znam księży, zakonników etc. Skąd mam wiedzieć, kto jest dobry i mądry, kto zechce mi pomóc?

                    18. bezmyslna@autograf.pl

                      Nnnooo na te pytanie to ja nie znam odpowiedzi. Jakbym znała takich duchownych, to sama bym chętnie z nimi porozmawiała. Spróbuj z Tomaszem, kto wie, może nieprzypadkowo trafiasz akurat na ten blog. Owszem, cuda się zdarzają, ale jestem kiepska w tej kwestii, kończyłam psychologię a nie teologię ;/ Wiesz, z tymi prośbami o pomoc w cierpieniu to różnie bywa. Pewna kobieta miała męża, który był dobrym człowiekiem, zawsze pomagał innym, nawet własnym kosztem, robił wszystko w domu etc. Wszyscy w okolicy go znali, lubili i szanowali. Kiedy zajął wysokie stanowisko zaczął pić – ze stresu. Kobieta sama w sobie nie była ideałem i miała na swoim koncie grzechy, jednak modliła się codziennie. Odkąd mąż pił coraz więcej modliła się o to, aby przestał pić. To trwało parę lat. Rozmowy z nim nie przynosiły rezultatu, więc pokładała nadzieję w modlitwie. W końcu pewnej nocy prosiła Boga o pomoc, bo już nie daje rady. Rankiem mąż zmarł. Kobieta ma wyrzuty sumienia, że przez nią. Generalnie od tego czasu jednak częściej się modli i co niedzielę chodzi do kościoła, nie słucha księdza, tylko sama w ciszy się modli. Za zbawienie duszy męża. Jest przekonana, że Bóg istnieje. I’m me.

                    19. ~Dis

                      To jest zły przykład, ponieważ ta kobieta na pewno nie o śmierć męża się modliła. Zatem nie był to dla niej żaden cud, raczej nieprzewidziane zakończenie sprawy.No chyba, że jednak prosiła o śmierć męża – w takim razie została wysłuchana.Wiesz, Tomasza też nie znam. Nie wiem nawet, czy on czyta te nasze komentarze, chyba raczej nie ma go na blogu.

                    20. ~I'm me.

                      To był przykład na to, jak czasami o coś prosimy, a Nasze prośby zostają zrozumiane w dziwny sposób. Może czyta ;) Napisz do niego maila :) Eh, z tego co widzę, to moje “słowa” na niewiele się Tobie zdadzą :(

                    21. ~Dis

                      No właśnie! A Bóg, gdyby miał istnieć, nie może nie zrozumieć lub “dziwnie zrozumieć” naszej prośby, bo jest doskonały, prawda? Czyli………………?Z cała pewnoscią nie pomogą mi Twoje słowa – ani niczyje SŁOWA, bo tu potrzebny jest konkret, zmiana rzeczywistości.Nie wiem, czy to tak wypada po prostu napisać maila do obcego człowieka i truć mu tyłek swoimi problemami, na które on i tak nie poradzi.

                    22. ~I'm me.

                      No dobra, to po co ta rozmowa ze mną na komentarze? ;) Gdyby “trucie tyłka” innym nic Tobie nie dawało, to nie zostałoby tu napisane ani jedno słowo przez Twoją osobę ;] Rrraaannnyyy, nie czepiaj się słówek, to moja domena ;P Ja wiem, że COŚ jest, a Ty nie musisz wierzyć, Twoje życie, Twoja sprawa ;] Może nie powinnam tego pisać, ale mi często ON pomaga. Tylko może ja proszę o inne rzeczy, nie wiem. Albo to wcale nie ON, tylko ja sama. Chociaż fakt, czasami miałam duże wątpliwości, czy jest, i czy w ogóle warto sobie tym głowę zaprzątać. Nadal nie wiem czego od Niego oczekujesz, więc tym trudniej jest mi się odnieść do Twoich wypowiedzi. Może zamiast prosić Jego, poproś innych ludzi.

                    23. ~Dis

                      Nikt nie ma mocy czynienia cudów, więc inni ludzie mi nie pomogą. Za “trucie” przepraszam, więcej się nie powtórzy. Tonący (człowiek, który cierpi) rozpaczliwie chwyta się nawet brzytwy – choćby dlatego, żeby nie zostac już tak całkiem samemu w tym cierpieniu. Jednak brzytwa nie tylko nie ratuje, ale i kaleczy gratis. Zatem raz jeszcze przepraszam, trzeba było nie marnować czasu na mnie.

                    24. ~I'm me.

                      Normalnie zaraz Cię trzepnę! Czy ja napisałam, że marnuję czas, albo coś w tym stylu? Jakbym nie chciała, to bym nie pisała. Wwwwrrr nie lubię nadinterpretacji! Jeśli już ktoś może ją stosować, to tylko ja! normalnie Wredus z Ciebie, O! I nie podkulaj ogonka! Proszę mi tu grzecznie pisać! ;)

                    25. ~Dis

                      No tak. ale właściwie……. po co…….?

                    26. ~I'm me.

                      Co, po co?

                    27. ~Dis

                      “Proszę mi tu grzecznie pisać! ;)”I o to pytam – po co właściwie…. To i tak niczego nie zmieni.

                    28. ~I'm me.

                      Rób, co chcesz. Nikt Ciebie do niczego nie zmusza.

  17. ~I'm me.

    Gdzie nowy tekst Tomaszu? ;>

Skomentuj Tomasz Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.