duma przetrwania

Mijała szósta rocznica powstania naszej zakonnej inicjatywy. Stałem na krużgankach klasztoru z talerzem tortu w ręce. Dobry był. Soczysty i niezbyt słodki. Właśnie taki, jak lubię.
Pamiętam, że początki były trudne. Wszystko rodziło się w bólu i niepewności o jutro. Bo jak to dalej będzie? Bo nie ma pieniędzy. Bo wszystko trzeba dostosować do standardów unijnych itd. Na szczęście zaangażowanie wielu osób i pasja, z jaką podeszli do szalonego wyzwania przyniosły wiele dobrych owoców. Cieszyliśmy się nimi, szczerze, choć dziś w niejakim przytępieniu, przyklejając czasem uśmiech do twarzy. Z obchodami podwórkowego święta, na nieszczęście, zbiegło się wydarzenie katastrofy prezydenckiego samolotu.
Podszedłem do stołu, żeby wziąć jeszcze jeden kawałek smacznego ciasta.
Przyglądając się swojemu życiu zacząłem myśleć o sukcesach. Takich moich. Myślałem o czymś, z czego mogę być dumny.
Właśnie, duma… Daje poczucie wartości życia i poczucie spełnienia.

Nie znalazłem jednak na swoim koncie żadnych wyczynów. Życie miałem utkane z codzienności, na zmianę przeplatanej światłem i cieniem. Takie chyba zwyczajne. Stawały mi przed oczami jakieś drobne sprawy, może nawet sukcesy, ale teraz, kiedy o nich myślałem wydawały mi się mało znaczące. Zresztą, nigdy też jakoś mi na nich nie zależało. Nie zabiegałem o nie, ale kiedy już przyszły, to od nich nie uciekałem.

W pewnym momencie mój przyjaciel chciał pokazywać mi na korytarzu ludzi, którzy wiele mi zawdzięczają. Uśmiechnąłem się. Powiedziałem mu, że pomijając wszystkie drobne sukcesy, najbardziej jestem dumny z ran. Z doświadczenia traum i moich osobistych tragedii, które udało mi się przetrwać.

Możesz również polubić

22 komentarze

  1. ~nats

    nawet mówi się, że co nas nie zabije to nas wzmocni. warto wyrabiać w sobie hart ducha. pozdrawiam :)

    1. Tomasz

      Okazuje się, że prawo podwójnej negacji znajduje również zastosowanie w codziennym życiu :)

  2. ~Maria

    Tak to juz jest,ze nasze zycie to blaski i cienie to ustwiczne zmaganie sie tak z soba jak i problemami dnia codziennego.Ale coz byloby warte zycie pozbawione trudnosci czasami cierpien ja to nazywam nedzna,nijaka wegetacja.Mozna pokusic sie o stwierdzenie,ze cierpienie jest swoistym poczatkiem naszego szczescia i z tego tez trzeba byc dumnym.

    1. Tomasz

      Bez doświadczenia trudności i cierpienia nigdy nie poznalibyśmy czym jest ulga. Poza tym, poprzez zestawianie ze sobą przeciwieństw wyraźniej widać czym może być szczęście.

  3. ~bardziej.wordpress.com

    Tak, przetrwanie trudnych sytuacji napawa największą dumą.

    1. Tomasz

      O tym pisał już św. Paweł. O dumnym znoszeniu cierpień dla Chrystusa. Patrząc na siebie zastanawiam się tylko, czy wszystkie moje cierpienia rzeczywiście były cierpieniami dla Chrystusa?

  4. ~Nobody

    Sukcesem dla człowieka jest wszystko to, co sam za nie uzna. :) Dla jednych będą to niezwykłe osiągnięcia naukowe czy sportowe, dla innych codzienne zmaganie się ze słabościami i pokonywanie samego siebie. Najważniejsze w tym wszystkim to umieć dostrzegać i doceniać swoje sukcesy, cieszyć się nimi, podbudowywać i motywować do dalszej pracy, nie spoczywając na laurach. ;) Im bardziej prosty człowiek, tym bardziej potrafi się cieszyć ze swojego życia i nawet niewielkich osiągnięć. A przeżyte cierpienia i pokonane trudności są jak najbardziej powodem do dumy i radości, bo są naszym zwycięstwem! :) Zresztą nie tylko naszym, bo i Boga… ;)

    1. Tomasz

      Poczucie sukcesu z pewnością jest związane z oczekiwaniami. Dlatego czasem wydaje się trudne do osiągnięcia. Zawsze przecież możesz powiedzieć, że jest dobrze, ale mogłoby być jeszcze lepiej. Kiedyś jednak zauważyłem, że tylko najprostsze rzeczy nie przynoszą rozczarowań. Nimi można się cieszyć zawsze, a jeśli nie wyjdą, to z pewnością nikt nie będzie z ich powodu rozdzierał szat.

      1. ~Nobody

        Zgadza się. :) Po prostu wystarczy obniżyć swoje zbyt wygórowane oczekiwania i nie skupiać się na tym, czego nie osiągnęliśmy/nie mamy, lecz na tym, co nam się udało, choćby to była najdrobniejsza rzecz. ;) Wszystko zależy od naszego osobistego nastawienia. :)Dobrego tygodnia! :)

        1. Tomasz

          Dobrego również dla Ciebie, Nobody!

  5. ~MM

    wydawało mi się, że człowiek ma w sobie jakiś instynkt przeżycia, coś co powstrzyma go przed zniszczeniem siebie, a tymczasem wie, żę to coś go zniszczy, a mimo to nie potrafi przestać, niszczy drugiego człowieka i niszczy siebie… i nigdy nie będzie dumny… bo, że jest zły, bo nie potrafi bhyć inny, że jego życ ie jest bez sensu, jest porażką.. i już nie ma wybaczenia

    1. Tomasz

      MM, wiesz przecież, że wcale tak nie jest!

  6. ~Utulona

    Przetrwałam i ja… ale strasznym kosztem. Przetrwałam traumę, po której chciałam sobie życie odebrać… i traumę, po której straciłam (albo zanegowałam) wiarę. Z najgłębszej ciemności wołałam: “przywróć mi wiarę!”, bo czułam, że oszaleję… i stał się cud. Pan Bóg powolutku zaczął mnie z tego wyprowadzać. Pozwolił mi w Siebie uwierzyć od nowa. To paradoksalne, modlić się do kogoś, w kogo przestało się wierzyć, ale… zadziałało…Już niczego dla siebie nie chcę, jestem Mu wdzięczna za to, że mnie uratował. Modlę się tylko za dziecko moje i o nawrócenie męża. Już dobrze…

    1. Tomasz

      Ha! Gdybym ja znał cenę, jaką przyszło mi zapłacić za niektóre rzeczy, nigdy bym się na nie nie porwał. Chociaż… Czasem mam wrażenie, że stałem się przez to bogatszy o jakieś tam doświadczenia. Kiedyś nawet próbowałem patrzeć na nie w kategoriach łaski, albo: błogosławionej winy! Ale teraz już tego tak nie roztrząsam. Trzeba iść dalej.

  7. ~szaram

    jeżeli walka o siebie została wygrana to tak..można być dumnym ale samo trwanie w dramacie nic dobrego nie przynosi

    1. Tomasz

      Racja! Samo trwanie w dramacie niczego dobrego nie przynosi. Przeciwnie – nawet dobija.Dlatego szukałem rozwiązań. Czasem zaistniałe okoliczności wiele rozwiązywały, a czasem musiałem podejmować niełatwe decyzje.

      1. ~szaram

        każda decyzja, prawda (jakby ją nie pojmować) ma swój czas, skąd w takim razie wiadomo kiedy jest czas na zmiany? czy można do nich dążyć jeżeli ma to pociągnąć za sobą ból drugiego człowieka?

        1. Tomasz

          Wiadomo wtedy, kiedy sytuacja, w której się znajdujesz osiągnęła swoje apogeum. Kiedy ciśnienie wewnątrz Ciebie staje się tak duże, że nie sposób dłużej z nim żyć. Jasne, zawsze można mówić, że jeszcze chwilę, jeszcze jeden dzień, może coś się wreszcie zmieni. Ale co wtedy, kiedy się nic nie zmienia? To niemalże tak samo jak z ubraniami w szafie. Jeśli masz rzeczy, w których przez ostatnie dwa lata w ogóle nie chodziłaś, to znaczy że są Tobie niepotrzebne.Prawie każda decyzja, którą podejmujemy zahacza o inne osoby. Pytanie tylko, czyje dobro jest ważne? Moje czy też innych? Zresztą, sytuacja czasem jest toksyczna dla wszystkich. Jedyne konstruktywne rozwiązanie, to wyrwanie się z niej. Może nawet bez względu na konsekwencje? Nie wiem. Trudno tak jednoznacznie powiedzieć. Z pewnością jednak istnieją rozwiązania.

          1. ~szaram

            oczywiście,że nie ma jednej odpowiedzi, każda sytuacja jest inna, ale dobrze, że komuś się udaje

  8. palette@vp.pl

    bardzo ciężko to zrozumieć… to że mozna być dumnym ze swojej słabości…

    1. Tomasz

      Nie tyle ze słabości, co z ich przezwyciężenia!

  9. ~anika28

    a ja jestem dumna… właśnie z tej mojej codzienności – dzięki temu, choć czasem czuję się jak na huśtawce, twardo staję potem na ziemi :) a.

Skomentuj ~Nobody Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.