chemiczny walc

Wszystko dziś mnie boli. Pewnie przez to, że w niedzielę po wieczornej liturgii poszedłem z Jonkiem pograć w tenisa. Bolą mnie mięśnie, a najbardziej ścięgna.
A przecież wydawało mi się, że mam dobrą kondycję, bo wcale nie prowadzę osiadłego stylu życia. No cóż, wychodzi na to, że trzeba nad nią jeszcze popracować.
Jeżeli dobrze pamiętam ostatni raz biegałem po korcie z rakietą w ręku jakieś 20 lat temu. To był koniec podstawówki, albo początek szkoły średniej. Fajna sprawa! Pewnie nie zostanę tenisistą, ale tenis ziemny wydaje się dobrym sposobem na spędzenie wolnego czasu. W każdym razie lepszym, niż siedzenie przed telewizorem lub zawieszanie się przed ekranem komputera.
Rozegraliśmy zacięty mecz. Co prawda mój przeciwnik okazał się ode mnie lepszy, niemniej jednak jak na pierwszy raz wcale nie grałem tak źle. Za to po meczu wyglądałem nie najlepiej. Do domu wróciłem umorusany jak świnia, na dodatek z obdartymi łokciami. To przez to, że kort tenisowy w miejskim ogródku jordanowskim nie był w najlepszym stanie. W dodatku było mokro, bo chwilę wcześniej padał deszcz.

Tak sobie myślę… Wciąż chodzi mi po głowie owa wieczorna liturgia w Zesłanie Ducha Świętego, którą odprawiałem przed meczem. W kościele zastanawiałem się nad tym, co to znaczy być człowiekiem Ducha? Pomyślałem o owocach. O pokoju, życzliwości, wierze, nadziei, przebaczeniu, miłości… Co z tego jest we mnie? Myślę… W każdym razie na pewno, jak niektórzy nie twierdzę, że miłość to chemia. No… chyba, że bez Ducha…

Możesz również polubić

27 komentarzy

  1. ~Nobody

    Heh, to ja się wcale nie dziwię, że wszystko Ojca bolało i kondycja była nie ta, skoro ostatnio Ojciec grał 20(!!!) lat temu… Mimo że człowiek nie prowadzi osiadłego trybu życia, kondycja siada bez ćwiczeń i utrzymywania jej przez różnego rodzaju sporty. Samo intenswny i ruchliwe życie nie wystarcza – to nie to samo. ;) Ale najważniejsze, że sobie Ojciec pograł i dobrze się przy tym bawił. :) A później pewnie nie mniejszy ubaw musieli mieć ci, którzy widzieli Ojca w roli “umorusanej świnki”. :DA jeśli chodzi o miłość i chemię, to jestem podobnego zdania… Prawdziwa Miłość nie ma w sobie nic z chemii…Pozdrawiam w Panu! :))

    1. ~Tomasz

      No właśnie, z wykształcenia jestem chemikiem i jakos mi się to kupy nie trzyma. A co do tenisa, to muszę po prostu częściej odwiedzać plac zabaw :)

      1. ~Nobody

        O proszę, nie wiedziałam, że mam do czynienia z chemikiem. ;) W takim wypadku kto jak kto, ale Ojciec musi mieć rację w tej kwestii. :)A plac zabaw z pewnością warto częściej odwiedzać! Może nawet na jakąś huśtawkę bądź zjeżdżalnię uda się jeszcze załapać…? ;)

        1. Tomasz

          Może… Wpierw jednak musze sie troche podleczyć. Hustawek nie ma, ale jest karuzela :)

          1. ~Nobody

            W takim razie proszę się szybko podleczyć i lecieć na karuzelę! :)”Karuzela czeka, woła nas z daleka – starsi już poszli, a młodsi jeszcze nie…” ;)

  2. ~mm

    22 lata temu, mój mąż uczył mnie grać w tenisa, ale skończyło się na tym, że on zdobywał “nagrody”, a ja tylko kibicowałam…:) tak zostało do dzisiaj. Ale za to Duch św. ma lepsze przygotowanie pedagogiczne i Jego nauki nie stawiają mnie na pozycji kibica. Szkoda tylko, że “wieje kędy chce i jak chce”…Trudno się przystosować do wymagań :)

    1. ~Tomasz

      Znam to z autopsji. Ale wciąż marzę o tym, żeby wypłynąć w morze szaleństwa, tego ewangelicznego oczywiście :)

  3. ~ajwona

    “Miłość” fizyczna to chemia, ale ta duchowa na pewno nie jest z chemią zwiazana ..

    1. ~Tomasz

      Miłość nawet brana w cudzysłów i ta jest jedna. Duchowa.

  4. ~:-))

    Co to znaczy być człowiekiem Ducha? Ja nim jestem. Tak, jestem człowiekiem Ducha Świętego, bo odkąd Chrystus stał się życiodajnym Duchem, człowiek może przyjąć życie Boże do swojego wnętrza. By przyjąć to życie, trzeba skruszyć się przed Bogiem, uwierzyć w Pana Jezusa Chrystusa i współpracować z Panem, pozwalając Mu rozprzestrzeniać się do swojej duszy, aż wszystkie pragnienia, myśli i decyzje staną się JEDNO z pragnieniami, myślami i decyzjami Chrystusa.

    1. ~Tomasz

      Ładnie napisane. Ja doświadczam w sobie życia duchowego, zresztą, prowadzę nawet wykłady z duchowości, ale człowieczeństwo często okazuje sie silniejsze. Łatwo więc mu ulec. Życie… po prostu!

  5. ~Biedronka

    Tak sobie myślę, że siły fizyczne bez ducha do walki wewnętrznej o jeszcze jeden wysiłek,o jeszcze jeden umiejętny serwis,właściwy krok – każą nie tylko mięśniom ciała działać, ale także pożywiają i tego ducha.Ciało i duch współpracują ze sobą zawsze w naszej ziemskiej pielgrzymce.Ciało słabnie bez modlitwy,nawet ćwiczone codziennie na korcie.Wysiłkiem ciała i ducha zdobędziemy każdy szczyt góry.To wspinaczka wysokogórska Ojcze Tomaszu to nasze życie.Ale za to jakie widoki na szczycie góry ujrzymy , gdy dojdziemy do celu podróży naszej… wtedy odpoczniemy razem z Panem naszym.Zawsze mam nadzieję, że ujrzę te cudowności ..Nie poddaję się, ale idę nawet jeśli pogoda niesprzyjająca w górach :)

    1. ~Biedronka

      Oczywiście “siły fizyczne z duchem walki “,poprawiam to co wyżej napisałam, ale mi się napisało koślawo , przepraszam , to pośpiech znowu.Zaraz wylatuje do Rzymu a potem jeszcze dalej i stąd ta niefortunna pomyłka słowna przez pośpiech.A miałam się wyciszyć przystając na tym blogu.Ojcze pomocy! Zdecydowanie muszę stanąć i nabrać powietrza i dystansu do tego pędu życia.

      1. ~Tomasz

        W takim razie dobrej podróży! No i spróbuj zatrzymać się sama, nim zatrzyma Cię życie :)

        1. ~Biedronka

          Oj, oj, zatrzymało mnie życie na rozdrożu jakieś 11 lat temu.Płakałam , już nie płaczę.Teraz sama pnę się pod górę tego życia, ale za to z jakim bagażem doświadczeń- też :).Ojcze stanęłam i ujrzałam oczy św.Franciszka, św.Klary i Ojca Pio.Ścieżki , kręte zawiodły mnie serpentyną do okolic Acony, Apiro, Jese.Wiejskie szkółki włoskie rozsiane po całej malowniczej okolicy.Wymarłe miasteczko z pięcioma mieszkańcami.Tu zatrzymało się życie. Dlaczego hotel w którym się zatrzymaliśmy był tak blisko klasztoru franciszkańskiego, na wyciągnięcie ręki jakieś 20 kroków od hotelu i od wąskiej uliczki oddzielającej hotel od muru klasztornego.I ta piękna dzwonnica budziła rano ze snu. W murze klasztornym kapliczka z figurką Matki Bożej z Loreto.Oświetlona w nocy przywitała mnie swoim blaskiem.To miejsce szczególne.Milczące mury, ruiny kościółków, potem oczy Maryi w Bazylice w Loreto.Nie wiedziałam, że tam będę.Nie znałam programu, który nauczyciele włoscy przygotowali dla nas nauczycieli z kilku zaprzyjaźnionych krajów.Apiro nawet nie mogłam znaleźć na mapie.Czy ja się urodziłam we Włoszech? Ojciec Pio prowadził mnie swoimi oczyma po raz kolejny w moim życiu, śladem swoich stóp po ziemi włoskiej.Przewodnik , włoski ksiądz z pobliskiego kościoła opowiedział, że 3 godziny drogi dzieli nas od miejsca urodzenia św.Ojca Pio.Zadziwiające dlaczego to miejsce tak bardzo przyciągało.Włoskie roześmiane dzieci tak bardzo mi bliskie.Ojcze Tomaszu ja znam odpowiedź.Wszak ten kapucyn prowadził mnie całe życie.Przez jego wstawiennictwo przyszłam na świat.To takie piękne i wzruszające, móc dotknąć przestrzeni czasu.Oddycham , zatrzymałam się…żyję! Duch przebił widzenie i narodził po raz kolejny.Ja tam musiałam pojechać i dotknąć tego miejsca….tak jak tego blogu.Słowo mnich prowadzi, to moje okruchy codzienności w niecodzienności mojego życia, ale dzisiaj wpisane w ziemię włoską na tym blogu polskiego, a jednak czytane oczami włoskiego mnicha-kapucyna.Tak bardzo jest mi bliska osoba świętego-Padre Pio.Pozdrawiam Ojcze Tomaszu!

  6. ~:-))

    To jeszcze raz ja :-)). Proszę Ojca, słowo “Duch” Ojciec napisał z wielkiej litery, czyli miał na myśli Ducha Świętego. O duchu ludzkim piszemy z małej litery. Mam takie pytanie związane z duchem ludzkim. Bóg stworzył człowieka czyniąc go naczyniem, które ma trzy części: ciało, duszę i ducha. Ciało kontaktuje się ze sferą fizyczną. Dusza (ma zdolność myślenia) kontaktuje się ze sferą psychiczną. Ludzki duch, najgłębsza część człowieka, został stworzony, aby kontaktować się z Bogiem i przyjąć Go (człowiek nie został stworzony po to, by zawierać jedzenie w żołądku, czy wiedzę w umyśle lecz by zawierać Boga w swoim duchu). Ale jedni ludzie uważają duszę i ducha za to samo i “stosują” zamiennie a inni jako dwie różne “części” wnętrza człowieka. Jeżeli duch różni się od duszy, to proszę powiedzieć, co dzieje się z ludzkim duchem po śmierci człowieka? Według “Głównych prawd wiary” to “Dusza ludzka jest nieśmiertelna”, a co w takim razie jest z duchem???(przepraszam, że trochę nie na temat).

    1. ~Tomasz

      W człowieku są dwie rzeczywistości: cielesna i duchowa. Cielesna w pewnym momencie umiera, natomiast duchowa pozostaje (jest nieśmiertelna). Generalnie można mówić o dualizmie w człowieku. I o to właśnie chodzi. W duchowej sferze można wyodrębnić więcej rzeczy niż tylko duszę i ducha. Dobrze pisze o tym św. Paweł w liście do Galatów.

      1. ~:-))

        Dzięki za odpowiedź. W wolnej chwili tam zajrzę. Pisząc o stworzeniu człowieka, miałam na myśli:- stworzenie człowieka, czyniąc go naczyniem (Rz 9,21-24);- naczynie ma trzy części: ciało, duszę i ducha (1Tes 5,23);- człowiek został stworzony aby kontaktować się z Bogiem i przyjąć Go (J 4,24) oraz aby zawierać Boga w swoim duchu ( EF 5,18)…Proszę Ojca, ja jestem osobą świecką, ale bardzo interesuję się (i doświadczam) duchową stroną życia i nie wiem, czy dobrze interpretuję cytaty biblijne i inne źródła z tym związane, dlatego pytam…A prawda jest taka, że najpierw doświadczam a później szukam rozumienia tego przeżycia…

  7. ~www.bardziej.wordpress.com

    Podoba mi się to co piszesz o tenisie. Co roku pierwszy wsiad na rower albo pierwszy i nieprzygotowany dłuższy bieg i…boli potem, boli.

    1. ~Tomasz

      Gra w tenisa uruchomiła mięśnie, których zbytnio nie używam (przynajmniej nie tak intensywnie). Dość często wspinam się w skałach i mięśnie mnie tak nie bolą. Okazuje sie jednak, że kondycyjnie jestem dość słaby. Prawdę mówiąc więcej jeżdżę samochodem niż rowerem :)

      1. ~www.bardziej.wordpress.com

        Dość słąby? Rower, tenis, pewnie jakieś spacery medytacyjne…Niektórzy nawet tego nie mają.Uśmiech się.

        1. Tomasz

          Jeśli medytacyjne spacery wokół kościoła z różańcem w ręku uznamy za aktywny wypoczynek, to może nie jest tak źle :)

          1. ~Biedronka

            Ja też tak chcę…te spacery i ten różaniec….medytacja i kościółek na wzgórzach najlepiej włoskich wiosek.Kontemplacja….wiem,nie to mi pisane , ale różaniec w krzyku codzienności.Wiem…już nie marzę….żyję.

  8. ~ak

    Jeżeli Duch rządzi ciałem to człowiek idzie w dobrym kierunku , jeżeli odwrotnie to człowiek stacza się w przepaść – niszczy w sobie godność osoby ludzkiej i w relacjach z innymi.

    1. ~Tomasz

      No właśnie, tak to z tym Duchem bywa… :)

      1. ~Biedronka

        Ja nie narzekam.Kochany ten Duch Święty…:)Prowadzi… “Duch wieje tam , gdzie chce i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża (J.3,8)

        1. ~Tomasz

          No… ale sztuką jest iść za głosem Jego natchnień

Skomentuj ~www.bardziej.wordpress.com Anuluj

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.